Fotowoltaika może działać nawet na morzu. Dlaczego to tak ważne?

Jak czytamy na oficjalnej stronie SeaVolt, globalne zapotrzebowanie na energię odnawialną cały czas rośnie. Odpowiedzią na coraz większe wymagania mogą okazać się pływające elektrownie słoneczne.
Fotowoltaika może działać nawet na morzu. Dlaczego to tak ważne?

Zapewne jeszcze wiele wody w Wiśle upłynie, zanim ludzkość będzie mogła ogłosić – w skali świata – choćby połowiczne przejście na wykorzystywanie odnawialnych źródeł energii. Jak na razie taka sztuka udaje się w rozwiniętych obszarach (oczywiście nie wszystkich), podczas gdy te biedniejsze wciąż próbują nadążyć za wymogami dotyczącymi ograniczeń wzrostu średnich temperatur na Ziemi. 

Czytaj też: Jak elektrownie słoneczne wpływają na ceny nieruchomości?

Oczywiście nie ma się co dziwić, wszak każdy chciałby mieć kawałek tortu dla siebie, a tak się składa, iż “bogaci” eksploatowali środowisko już od XIX wieku, czego konsekwencje odczuwamy dzisiaj. Historię odstawmy jednak na bok. Wydaje się oczywistym, że nadeszła pora na zdecydowane działania w kontekście zielonej transformacji. Paliwa kopalne wciąż lepiej sprawdzają się ze względu na możliwość ich składowania, lecz są przy tym wysoce nieekologiczne. 

Fotowoltaika na morskich wodach mogłaby pozwolić na oszczędzenie obszarów lądowych, jednocześnie nie tracąc na wydajności

Zielone źródła, takie jak energia słońca czy wiatru, są natomiast bardziej przyjazne dla środowiska, ale i tak mają swoje problemy. Poczynając od nierównego dostępu do odpowiednich warunków (zachmurzone niebo czy bezwietrzny dzień), poprzez kłopoty z magazynowaniem nadwyżek energii i wykorzystywaniem ich, gdy zajdzie taka potrzeba, a na coraz bardziej ograniczonej przestrzeni kończąc. 

O co dokładnie chodzi? Farmy wiatrowe i słoneczne wymagają miejsca, którego w pewnych częściach świata brakuje. Z tego względu Holendrzy postanowili budować farmy fotowoltaiczne na wałach przeciwpowodziowych, a Duńczycy – stawiać wiatraki w wodach przybrzeżnych (choć w tym przypadku nie bez znacznie są lepsze warunki wietrzne). Naukowcy chcą pójść jeszcze dalej, czego najlepszym przykładem jest propozycja znana jako SeaVolt. Zakłada ona montowanie elektrowni słonecznych na otwartym morzu.

Jak przekonują przedstawiciele belgijskiego przedsiębiorstwa, cały projekt jest unikatowy ze względu na podejście oparte na zastosowaniu kompaktowego pływaka o zoptymalizowanej powierzchni górnej. Co więcej, cała technologia została zaprojektowana tak, aby ograniczyć wszelkie negatywne interakcje ze środowiskiem morskim. Nie chcielibyśmy przecież sytuacji, w której “zielona” technologia w rzeczywistości jest ekologiczna co najwyżej tylko z pozoru.

Czytaj też: Piwo i energia odnawialna mają wiele wspólnego. To zasługa polskiej firmy

Całe przedsięwzięcie nie ogranicza się wyłącznie do teoretycznych rozważań. Firmy zainteresowane jego rozwojem zamierzają przetestować pierwszą taką platformę jeszcze w tym roku. Eksperyment zostanie przeprowadzony na Morzu Północnym i ma utorować drogę do dalszych badań nad technologiami oraz integracją ekosystemów. Oczywiście na obecną chwilę to wciąż zaledwie jeden z wielu pomysłów, które mają zrewolucjonizować sektor odnawialnych źródeł energii. Takich inicjatyw było wiele i mało która faktycznie przebiła się do mainstreamu. Czy w tym przypadku będzie inaczej? Czekamy na pierwsze rezultaty.