Test TP-Link Archer AX11000. Gamingowy router zastąpił mi przewody

Stara dobra i do tego tania skrętka była dla mnie od zawsze jedynym sensownym wyborem, a o domowym NAS nawet nie myślałem… aż tu nagle TP-Link Archer AX11000 zawitał na moim biurku. Z początku podchodziłem do niego niechętnie, bo koncepcja gamingowego routera jest dla mnie tym, czym przewód SATA dla audiofilów, ale kiedy zanurzyłem się w jego funkcjach, od razu przekonał mnie, że następną domową sieć najpewniej oprę o taki router właśnie.
Test TP-Link Archer AX11000
Test TP-Link Archer AX11000

Pierwsze chwile i konfiguracja Archer AX11000

Jeśli oczekujecie, że po kupnie Archer AX11000 będziecie mieli doświadczenia adekwatne do wydania prawie 2000 złotych, to się nie zawiedziecie. Wielkie kartonowe pudło stanowi z jednej strony obietnice zupełnie nowego wymiaru Wi-Fi, a z drugiej profesjonalnego sprzętu w (oczywiście) gamingowym, bo czarno-czerwonym kolorze. 

Wewnątrz pudełka o świetnym zabezpieczeniu wnętrza znajdziemy nie tylko router, ale też przewód zasilający, zasilacz, pojedynczy przewód Ethernet oraz kilka dokumentów z instrukcją obsługi na czele. Wisienką na torcie jest osiem plastikowych, imponujących anten, które należy zamontować na routerze poprzez “wciśnięcie”. Następnie należy przystąpić do wpięcia potrzebnych przewodów (zasilającego oraz Ethernet) oraz wstępnej konfiguracji, którą można wykonać zarówno z poziomu komputera, jak i smartfonu, dzięki opcji łączności Bluetooth. Oczywiście zanim do tego przejdziecie, zapewne poświęcicie sporo czasu na obejrzenie Archer AX11000 z każdej strony i trudno się temu dziwić, bo ten router to sprzęt nie z tej ziemi. 

Czytaj też: Ma LED-y, ekran dotykowy i wyświetla emotki. Nie, to nie komputer do gier, a kosmiczny router Wi-Fi 7

Jako że TP-Link pielęgnuje w tym modelu gamingową charakterystykę, router składa się z solidnej obudowy z tworzywa sztucznego, której matową czerń urozmaicają czerwone akcenty obecne na antenach o niezmiennej pozycji. Chociaż plastik nie brzmi zbyt “premium”, to umówmy się – aluminiowe obudowy tego typu routerów w 99% nie będą miały sensu. Może i lepiej wypadają w kwestii oddawania ciepła z układów, ale routerem gwoździ przecież nie wbijamy, a zostawiamy go w spokoju albo na biurku, albo na ścianie… i to na niej właśnie Archer AX11000 warto zamontować, bo zajmuje on prawie tyle miejsca, ile podstawowa drukarka (24 x 24 x 19 cm). Waży również sporo, bo 1,5 kg, więc nie jest to “pierwszy lepszy router”, a swoisty kombajn dla waszej sieci domowej, który chce zwracać na siebie uwagę. 

Tak rozległy rozmiar sprawił, że router doczekał się całej masy technicznych dodatków – od funkcjonalnego podświetlanego logo producenta na szczycie po dwa porty USB standardu 3.0 (-A oraz -C) i aż 9 portów RJ-45, z czego 8 to typowe LANy o prędkości 1 Gb/s, a ostatni to 2,5-gigabitowy port WAN. Co ważne, choć można kręcić nosem za brak choć jednego wielogigabitowego połączenia LAN, zawsze możemy zagregować połączenie, dzięki agregacji portu LAN2 oraz LAN3. Obok tego bogatego zestawu portów znalazł się przycisk resetu do fabrycznych ustawień, on/off oraz port zasilający. Zwieńczeniem fizycznych elementów są trzy małe przyciski, które odpowiadają za inicjację WPS, wyłączanie i włączanie Wi-Fi oraz podświetlenia logo na górze, jak również cztery gumowe podkładki na spodzie routera. 

Funkcje i oprogramowanie Archer AX11000

Router jest gamingowy tylko z wyglądu, a jego “przeznaczenie dla graczy” sprowadza się wyłącznie do dobrze działającej funkcji Quality of Service, w której możemy nadać priorytet konkretnej działalności w sieci. Nie jest to więc funkcja zarezerwowana wyłącznie dla routerów przeznaczonych dla graczy, ale muszę przyznać, że producenci ciekawie owinęli sobie klientów wokół palca takim właśnie hasłem. 

Oczywiście w Archer AX11000 dostęp QoS jest, więc jednym kliknięciem możemy albo nadać priorytet grom, albo ustawić go na sztywno dla poszczególnych usług. TP-Link rozszerzył jednak tę funkcjonalność o specjalny “przyspieszacz gier”, który ma ograniczać m.in. opóźnienia i wskazywać to, ile gramy na poszczególnych urządzeniach. Firma zahaczyła jednak o lekki nonsens, nazywając komendę ping z CMD mianem “diagnostyki gier”. 

Możecie dokonać tego zarówno z poziomu aplikacji mobilnej, jak i tej bardziej rozbudowanej, która jest dostępna po przejściu pod odpowiedni adres IP (http://192.168.0.1, http://192.168.1.1 lub tplinkwifi.net). Dla większości użytkowników zdecydowanie wystarczy sama aplikacja, która i tak jest rozbudowana, więc tylko zainteresowani większym wpływem na domową sieć powinni szukać czegoś pod wspomnianymi adresami. Szukać z kolei jest zdecydowanie czego, bo jak na sprzęt z najwyższej półki przystało, Archer AX11000 udostępnia całą masę funkcji. 

Te najciekawsze możecie podejrzeć na zrzutach ekranów w galeriach, bo żeby nie zanudzać wszystkich, chciałbym skupić się na tych najważniejszych opcjach, które dostrzegłem. Tak więc, wspomniane dwa porty USB zapewniają nam możliwość podpięcia do routera dysków zewnętrznych (SSD, HDD, pendrive) i tym samym zagwarantowanie sobie domowego serwera NAS z dostępem nie tylko lokalnym, ale też z sieci zewnętrznych. Jak dla mnie bomba. Zwłaszcza że prędkości Wi-Fi 6 sprawiają, że transfer plików jest szybki, a wszyscy domownicy mogą bez problemu uzyskać dostęp do czegoś, czym chcecie się dzielić. 

Poniżej możecie z kolei zobaczyć ustawienia pod menu HomeCare, które dotyczą zarówno wbudowanego w router antywirusa firmy TP-Link z ciągle aktualizowaną bazą, wspomnianego QoS oraz rozbudowanych ustawień kontroli rodzicielskiej. Kilkoma klikami możecie ograniczać podłączone do sieci urządzenia i nawet podglądać czas jego aktywności i to, co i kiedy jego użytkownik przegląda. W tych ustawieniach nie zabrakło też harmonogramów, odgórnych limitów bycia “online”, wskazywania konkretnych adresów i grupowania urządzeń, więc jeśli szukacie tego typu sprzętu do kontrolowania swojej sieci na tym poziomie, to w AX11000 znajdziecie wszystko, czego potrzebujecie. 

Z ciekawszych funkcji warto wspomnieć o opcji zdalnego sterowania spoza sieci lokalnej, wsparciu asystenta głosowego Alexa, funkcji Mesh (potrzebujecie do niej większej liczby routerów/punktów dostępowych), możliwości podejrzenia wszystkich połączonych urządzeń (wraz z nadawaniem im priorytetu) i aktualnego poziomu obciążenia połączenia sieciowego. 

Archer AX11000 w praktyce

Test TP-Link Archer AX11000 był dla mnie świetną okazją sprawdzenia, czy aby na pewno nadal potrzebuję przewodów RJ-45 w swojej domowej sieci. W praktyce bowiem tylko smartfony korzystają u mnie z Wi-Fi, a że sam smartfonu specjalnie nie używam do bardziej “sieciowo wymagających” zadań, nie wiedziałem, że mój domowy router Wi-Fi 5.0 aż tak ogranicza podpięte do niego urządzenia. Poszedłem więc o krok dalej i tam, gdzie tylko mogłem, porzuciłem przewody na rzecz Wi-Fi. 

Część z nich wprawdzie nie wspierała Wi-Fi 6, ale nawet pomimo tego wzrost prędkości połączenia sieciowego był rzeczywiście odczuwalny od razu i nawet coraz bardziej wraz z rosnącą liczbą jednocześnie podłączonych urządzeń. Innymi słowy, AX11000 nie miał problemu z obsłużeniem większej liczby urządzeń i nawet okazjonalne kopiowanie lub odtwarzanie danych z podpiętego dysku nie sprawiało, że prędkość sieci odczuwalnie spadała. Opóźnienia również były najwyraźniej niskie, bo przy obciążeniu sieci Overwatch nie zgłaszał żadnego problemu z wysokim pingiem.

Czytaj też: Test Tenda TX2 Pro. Tani domowy router Wi-Fi 6

Zanim przejdziemy do pomiarów, musicie wiedzieć, że TP-Link Archer AX11000 to nie jedno, nie dwu, a trzyzakresowy router, który gwarantuje dostęp do jednej częstotliwości 2,4 GHz i dwóch 5 GHz. Obsługuje standard IEEE 802.11 a/n/ac/ax i tym samym łącznie zapewnia prędkość na poziomie 10756 Mb/s, czyli prawie 1350 MB/s. W praktyce zapewnia do 1148 Mb/s w zakresie 2,4 GHz oraz 4804 Mb/s w obu 5-GHz zakresach i wspiera jednocześnie wszystkie technologie i rozwiązania charakterystyczne dla Wi-Fi 6 (pasmo 160 MHz, modulację 1024 QAM, MU-MIMO 4×4, beamforming, OFDMA). 

Oczywiście szkoda, że w tej cenie nie ma do zagwarantowania tego, co określa Wi-Fi 6E, ale pamiętajmy, że router ten ma już praktycznie trzy lata od premiery, a w toku tych lat doczekał się jedynie drugiej rewizji. Nad tym wszystkim pieczę stanowi 4-rdzeniowy procesor o taktowaniu 1,8 GHz, który ma do dyspozycji 1 GB pamięci operacyjnej. Jak więc takie połączenie sprawdza się w praktyce? Wręcz wzorowo, a żeby nie być gołosłownym, zweryfikowałem to w teście pobierania i wysyłania na domowy serwer postawiony na laptopie z obsługą Wi-Fi 6 (bo hej, przecież porzuciłem przewody Ethernet). 

Powyżej możecie obejrzeć rozkład pomieszczeń, lokalizację routera (lewy dolny róg) i miejsca realizowania pomiarów z wykorzystaniem smartfonu z obsługą Wi-Fi 6, gdzie zielony oznaczał świetny zasięg, pomarańczowy średni, a czerwony całkowity jego brak lub niską stabilność połączenia. Gwoli wyjaśnienia, router miałby oczywiście łatwiej z tym zadaniem, gdyby laptop został połączony przewodem Ethernet, ale tego typu test miał na celu zweryfikowanie połączenia między dwoma urządzeniami podłączonymi z Wi-Fi właśnie, aby lepiej oddać znaczne obciążenie sieci związane z wieloma podłączonymi jednocześnie urządzeniami. 

Z jednej strony urządzenia mobilne doczekały się internetowego kopa względem mojego prywatnego routera, a z drugiej dotychczasowe sekcje domu bez dostępu do dobrego sygnału, z Archer AX11000 się go doczekały. Opóźnienia również stały się dla mnie obce…, ale to zapewne przez warunki testowe (dom na wiejskim terenie bez żadnych zakłóceń ze strony Wi-Fi sąsiadów). 

Z racji stosunkowo niewielkiej prędkości połączenia Internetowego, AX11000 nie byłbym w stanie wykorzystać w pełni, bo gwarantowane nawet 4804 Mb/s to aż 16 razy więcej niż moje skromne 300 Mb/s prędkości pobierania. Innymi słowy, bez korzystania z Wi-Fi do przesyłania plików w sieci lokalnej nie zyskałbym zbyt wiele z tego routera i lepiej wyszedłbym np. na kupnie systemu Mesh w niższej cenie, choć wtedy oczywiście nie mógłbym porzucić przewodów Ethernet przy najważniejszych sprzętach.

Test TP-Link Archer AX11000 – podsumowanie

Po testach routerów z najwyższej półki zawsze wracam myślami do konfigurowania sprzętu firmy CISCO i MikroTik, z którym okazjonalnie mam do czynienia od dobrych kilku lat i no cóż, cieszę się, że sektor routerów idzie w kierunku, który określa Archer AX11000. Mowa z jednej strony o szalenie wysokiej wydajności, mogącej śmiało zastąpić przewody Ethernet do większości zastosowań (zwłaszcza w przypadku urządzeń znajdujących się w tym samym pomieszczeniu, co router), a z drugiej o bardzo intuicyjnym oraz przejrzystym interfejsie, podsuwającym nam pod nos wiele zaawansowanych funkcji. 

Czytaj też: Sprawdziłem router TP-Link Archer AX55 AX3000 i expander TP-Link RE700X. W sam raz do domu

Tyle tylko, że zakup Archer AX11000 równa się z wydaniem prawie 2000 złotych, więc oczywiście nie jest to router dla każdego. Dla kogo więc jest? Przede wszystkim dla tych, którzy czytając powyższy test, dostrzegają potencjał w praktycznie każdej funkcji tego routera (od kontroli rodzicielskiej po zwiększone bezpieczeństwo i na namiastce NASa oraz zarządzania ruchem sieciowym kończąc). Pamiętajmy, że najprostsze routery Wi-Fi 6 kupimy już poniżej 200 złotych i choć ich możliwości będą ogólnie odleglejsze od tego, co ma do zaoferowania 

Archer AX11000, to spełnią zapewne wymagania większości osób. Kupując tę gamingową bestię firmy TP-Link musicie po prostu wiedzieć, że wykorzystacie jej możliwości w pełni, bo inaczej zwyczajnie wydacie kupę kasy na coś, co będzie nudzić się w waszej sieci.