Test vivo X90 Pro. Aparat kosztem specyfikacji – czy było warto?

Vivo X90 Pro to bardzo odważne posunięcie ze strony producenta. Ogólna specyfikacja smartfonu została w nim poświęcona na rzecz aparatu. Tylko czy to nadal uber-flagowiec, czy jednak już tylko smartfon z wysokiej półki, ale za to z uber-aparatem?
vivo X90 Pro. Fot. Arkadiusz Dziermański

vivo X90 Pro. Fot. Arkadiusz Dziermański

Pudełko – to ekologia, czy już tutaj widać oszczędności?

Flagowe smartfony vivo od zawsze były kompletnym przeciwieństwem trendów panujących na rynku. Pudełka zawsze były duże, a nawet zeszłoroczny vivo X80 Pro był sprzedawany z bogatym zestawem, obejmującym sztywne etui ze skórzanym tyłem oraz niewidzianymi u niektórych od lat słuchawkami z USB-C. Że o kablu USB i ładowarce nie wspomnę.

Pudełko vivo X90 Pro jest nieco mniejsze, ale nadal bardzo premium. Z fakturą imitującą skórę. Za to zestaw jest już skromniejszy. Mamy tu kabel USB-C, ładowarkę (zestaw testowy nie miał 120 W ładowarki) i budżetowy pokrowiec. To klasyczne, silikonowe etui, które jest bardzo luźne na bokach i jakoś tak… wieje taniością.

Ze specyfikacją vivo X90 Pro jest coś nie tak. Przed rokiem było lepiej?

Jeśli spojrzymy na specyfikację vivo X90 Pro i porównamy ją z zeszłorocznym modelem, szybko zauważymy, że w wielu miejscach zdecydowano się na krok wstecz.

Ekran to dalej AMOLED o przekątnej 6,78 cala, ale o rozdzielczości 1260 x 2800 pikseli, zamiast 1440 x 3200 pikseli. Zmienił się też czytnik linii papilarnych, z chyba najlepszego na rynku czytnika ultrasonicznego, na dużo bardziej popularny optyczny. Bez zmian pozostała obudowa, wodoszczelna z godnie z normą IP68 oraz warianty pamięci – 8/128, 12/256 i 12/512 GB. Pamięć wbudowana jest za to szybsza, bo UFS 4.0. Bez zmian są też warianty łączności, na czele z 5G, Wi-Fi 6 oraz NFC.

Zmienił się procesor i obok niższej rozdzielczości ekranu to największy, powiedziałbym nawet, że psychologicznie, cios. Nie ma tu już flagowego Snapdragona, a jego miejsce zajął flagowy MediaTek Dimensity 9200.

Nieznacznie urósł akumulator, z 4700 do 4870 mAh oraz szybkość ładowania przewodowego z 80 do 120 W. Ładowanie bezprzewodowe pozostało przy bardzo wysokiej mocy 50 W.

Duże zmiany zaszły w aparacie i jak udało mi się dowiedzieć, to aparat wymusił na vivo, delikatnie ujmując, kompromisy w specyfikacji. Sam moduł głównego aparatu z matrycą typu-1 (powszechnie nazywaną 1-calową) o rozdzielczości 50 Mpix kosztuje w produkcji tyle, co wszystkie aparaty vivo X80 Pro (!). Firma chciała pozostawić niezmienioną cenę swojego flagowca, dając mu lepszy aparat główny, stąd takie, a nie inne zmiany w specyfikacji.

Kończąc temat zmian, cięcia dotknęły też pozostałych aparatów. Aparat portretowy ma rozdzielczość 50 Mpix, ekwiwalent ogniskowej 50 mm, przysłonę f/1.6 i optyczną stabilizację obrazu. Ale został pozbawiony funkcji gimbala. Nie ma tu też obiektywu peryskopowego, a stawkę zamyka aparat ultraszerokokątny o rozdzielczości 12 Mpix z przysłoną f/2.0, kątem widzenia 108 stopni i autofocusem.

Jak widzicie, zmiany miejscami są spore, a poza ulepszonym aparatem główny, większym akumulatorem i wyższą mocą ładowania są to głównie zmiany na minus. Przynajmniej teoretycznie. A skoro już wiem, co się zmieniło, zobaczmy czy vivo X90 Pro jest w stanie obronić swoją pozycję. Dodam tylko nieśmiało, że vivo X80 Pro niezmiennie uważam za najlepszy smartfon 2022 roku.

Czytaj też: Test Oppo Reno 8T – kolejna ofiara megapikselowej wojny

Ogromna wyspa aparatów to wbrew pozorom zaleta vivo X90 Pro

Obudowę vivo X90 Pro można śmiało nazwać bezkompromisową. Z daleka krzyczy – jestem premium! Trudno inaczej określić skórzany tylny panel z ogromną wyspą aparatów. Ta wbrew pozorom może być uznawana za zaletę. W przypadku vivo X80 Pro niektórzy narzekali, że opierali kciuk na wyspie aparatu, przez co ta ciągle zbierała odciski palców. W X90 Pro łatwo można wyczuć aparat palcem i np. w trakcie rozmowy delikatnie się o niego oprzeć. Podobnie wygląda to podczas trzymania smartfonu w jednej ręce i faktycznie jest to o wiele wygodniejsze. Nawet pomimo tego, że wyspa aparatu nie wystaje tak mocno w żadnym innym smartfonie, wliczając w to Xiaomi 12 Ultra.

Choć vivo X90 Pro jest węższy od poprzednika o zaledwie 0,8 mm, mocniej zakrzywione szkło na ekranie powoduje, że optycznie wydaje się znacznie węższy i nieco podłużny. Kwestia gustu, ale osobiście wolę szersze obudowy i jakoś do tej nowej nie mogłem się długo przyzwyczaić.

Ogółem obudowa vivo  X90 Pro to prawdziwa perełka. Jest na czym oko zawiesić, a jej wykonanie stoi na najwyższym poziomie.

Czytaj też: Test Samsung Galaxy S23 Ultra. Przez miesiąc sprawdzałem, czy jest lepszy niż iPhone 14 Pro Max

Czy ekran i wydajność vivo X90 Pro ucierpiały na zmianach w specyfikacji?

Słabszy ekran, procesor który nie jest już najmocniejszy na rynku. Dramat? Niekoniecznie, bo na co dzień tego kompletnie nikt nie zauważy.

O ile tylko smartfon po zmianie rozdzielczości ekranu na wyższą nie zmniejsza wyświetlanych elementów, a tak czasem bywa, nikt nie jest w stanie zobaczyć różnicy między FullHD, a nawet 4K. Nie na wyświetlaczu o przekątnej niewiele ponad 6,5 cala. Nie inaczej wygląda to w przypadku vivo X90 Pro, bo różnica między 1260 x 2800 pikseli, a 1440 x 3200 pikseli w poprzedniku jest absolutnie żadna. Jest to topowy ekran AMOLED ze 120 Hz odświeżaniem obrazu i wsparciem HDR10+. Z perfekcyjną czernią, bardzo ładnymi kolorami i wzorową czytelnością w każdych warunkach. Co ciekawe w pomiarach przeprowadzonych choćby przez GSMArena wynika, że ekran vivo X90 Pro jest jaśniejszy niż w X80 Pro przy maksymalnej jasności ustawionej ręcznie (517 vs 934 nity), ale ciemniejszy przy jasności automatycznej (w piku 934 vs 1014 nitów). Nadal są to wartości praktycznie niezauważalne gołym okiem.

Ponarzekać można tylko na automatyczne adaptacyjne odświeżanie obrazu, które w przeciwieństwie do większości flagowców nie zmienia się płynnie w zakresie 1-120 Hz, a przeskakuje między 60 a 120 Hz, w zależności od wykonywanej czynności. Nie ma to żadnego wpływu na komfort użytkowania, być może w minimalnym stopniu mocniej obciąża to akumulator.

Uspokoić mogę też osoby obawiające się gorszej wydajności ze względu na zastosowany układ MediaTek, zamiast Qualcomma. Tego też nie zauważycie w codziennym użytkowaniu. Smartfon działa wzorowo w praktycznie wszystkich zastosowaniach. Czy to codzienne przeglądanie Internetu i korzystanie z mediów społecznościowych, czy gry film filmy w wyższej rozdzielczości. Animacje cały czas są płynne, a wzrosty temperatury obudowy nie mają wpływu na komfort użytkowania. Dopiero podczas stress testów w benchmarkach, jak choćby 3DMark, wzrost temperatury jest nie do zniesienia, a spadek wydajności mocno zauważalny. O ile zrobi to komuś różnicę, bo poza benchmarkami na ten problem nie traficie.

Jeśli zaś kogoś interesują tabelki i wykresy to tak, MediaTek Dimensity 9200 z vivo X90 Pro nie jest królem benchmarków, ale raz, że osiąga wyższe rezultaty niż vivo X80 Pro we wszystkich popularnych benchmarkach, a dwa, że jeśli z kimś przegrywa to tylko z tegorocznymi flagowcami pokroju Samsunga Galaxy S23 Ultra, OnePlus 11, czy Xiaomi 13 Pro, ale nie są to ogromne różnice.

MediaTek Dimensity 9200 wzbudzał jednak moje obawy, choć w zupełnie innym aspekcie.

Czytaj też: Test Samsung Galaxy S23 – powolna ewolucja w naprawdę dobrym kierunku

Czy warto było szaleć tak? Czy vivo X90 Pro zachował topowy poziom aparatu poprzednika?

Na rynku próżno szukać smartfonów z topowym aparatem i układem MediaTeka. Króluje Snapdragon oraz układy Kirin Huaweia. Dużo jednak zależy nie tyle od samego układu głównego, ile układu przetwarzania obrazu (ISP) i tutaj do dyspozycji mamy autorski układ vivo V2. Producenci smartfonów mocno stawiają na własne rozwiązania w tym zakresie i to procentuje. Wystarczy spojrzeć na to, co potrafi Oppo Find X5 Pro czy Huawei Mate 50 Pro.

Przetwarzanie obrazu to jedno, ale z której strony nie spojrzeć, na papierze vivo X90 Pro ma zdecydowanie mniej uniwersalny zestaw aparatów niż vivo X80 Pro i to niestety boli. Na szczęście do czasu, aż zobaczymy, jakie potrafi robić zdjęcia. Pierwsze zdjęcie, jakie zrobiłem, wyglądało tak:

Noc, lekki zoom, samochód uchwycony z jadącego samochodu – nie jest źle, a wręcz obiecująco. Niestety pogoda w trakcie okresu testowania, a był to początek lutego, była koszmarna. Dlatego też bardziej niż na możliwościach ogólnych postanowiłem sprawdzić, czy faktycznie większa matryca robi różnicę. Cóż… robi.

Szczególnie tam, gdzie potrzebujemy zarejestrować więcej światła, czyli podczas zdjęć nocnych. Tutaj vivo x90 Pro wypada bardzo dobrze. Nie stara się na siłę zrobić z nocny dnia, nie przesadza też z ocieplaniem kolorów, rejestruje sporo szczegółów, a algorytmy odszumiania nie są przesadnie agresywne. Przynajmniej póki nie skorzystamy z zoomu.

Bardzo ładnie i naturalnie wypada rozmycie tła. Zarówno podczas fotografowania obiektów martwych, jak i podczas zdjęć portretowych.

Oczywiście nie byłbym sobą, gdybym jak Reksio na szynkę nie rzucił się na statyw i funkcję malowania światłem. Jeśli chodzi o jej działanie, wstajemy i klaszczemy, bo jest za co! Do dyspozycji mamy sporo różnych dodatkowych filtrów i jest to najbardziej rozbudowany tryb malowania światłem, jaki znajdziecie w smartfonach.

Aparat główny vivo X90 Pro wypada bardzo pozytywnie. Nowa, większa matryca faktycznie robi różnicę i śmiało możemy powiedzieć, że to jeden z najlepszych aparatów na rynku. Nie zapominajmy jednak, że to tylko jeden z trzech dostępnych aparatów i najważniejsze pytanie brzmi – czy dają radę? Na pewno się starają i bardzo dobrze im to wychodzi.

Aparat ultraszerokokątny rejestruje dużo szczegółów i na bokach traci ich zaskakująco mało względem konkurencji. Pod tym względem jestem bardzo pozytywnie zaskoczony. Tym bardziej że w smartfonowych aparatach z obiektywem ultraszerokokątnym zazwyczaj obowiązuje zasada, że im wyższa rozdzielczość, tym lepiej. Ta zmalała w stosunku do poprzednika, ale spadek jakości zdjęć jest niewielki. Bardzo pozytywnie wypada teleobiektyw, który w dobrych warunkach oświetleniowych oferuje niemal bezstratne przybliżenie względem aparatu głównego. Różnicę widać dopiero w gorszych warunkach oświetleniowych, gdzie algorytmu odszumiania i kompresja obrazu są mocniej widoczne, ale nadal wygląda to bardzo pozytywnie. Problemem jest natomiast to, z czym często nie radzą sobie smartfony z Androidem, czyli utrzymanie tej samej kolorystyki zdjęć każdym z obiektywów. Na ogół poziom jest równy, ale czasem zdarza się, że rozstrzał jest dosyć spory. Poniżej możecie zobaczyć zdjęcia ze wszystkich dostępnych aparatów:

W materiałach promocyjnych vivo mignęła mi informacja o zdjęciach RAW, więc mówię – sprawdzam. Wyglądało to obiecująco, bo pliki DNG ważą sporo, ponad 20 MB. Dla kontrastu powiedzmy, że w Xiaomi 13 Pro to zazwyczaj 5-8 MB, więc mamy tu sporo więcej danych i ma to przełożenie na późniejszą edycję. Plastyka zdjęć RAW z vivo X90 Pro jest wyróżniająca się. Zaryzykowałbym nawet stwierdzenie, że są na podobnym poziomie co w Xperii Pro-I, a to jest jak na smartfony, poziom wybitny. A oto efekty szybkiej obróbki:

Vivo X90 Pro stracił jedną z największych zalet poprzedników, czyli gimbal. Przypomnijmy może najpierw przykładowe wykorzystanie stabilizacji obrazu w vivo X80 Pro.

A tak wygląda wideo w ruchu z vivo X90 Pro i nie ma co ukrywać, różnica jest kolosalna. Na niekorzyść nowego modelu.

Tutaj mamy nagranie statyczne w rozdzielczości 4K i 60 klatkach na sekundę. Jakość obrazu jest bardzo dobra i to może się podobać.

Czytaj też: Test Xiaomi 13 Pro – zabrałem go do Mekki fotografów. Oto nowa jakość mobilnej fotografii

Jako smartfon vivo X90 Pro to świetne narzędzie

Przez trwający niecałe dwa tygodnie okres testów nie miałem okazji narzekać na to, jak działa i jak korzystało mi się z vivo X90 Pro. Interfejs Funtouch OS 13 niewiele różni się od poprzednika, więc dotychczasowi użytkownicy smartfonów vivo poczują się tu jak w domu. Interfejs pozwala na sporą personalizację, możemy wybrać choćby układ Menu, rozmiar i kształt ikon, animacje przejść, powiadomień, czy akcenty kolorystyczne. Coś czuję, że wiele osób doceni też tylko jedną rozwijaną belkę ze skrótami i powiadomieniami.

Jako narzędzie komunikacji vivo X90 Pro ani razu mnie nie zawiódł. Zasięg sieci komórkowej (w tym 5G), Wi-Fi, parowanie przez Bluetooth czy płatności NFC działają wzorowo. Do tego mamy wzorową jakość rozmów i bardzo dobre głośniki stereo. Głośne, z ładnym brzmieniem, choć nie jest to jeszcze poziom oferowany przez iPhone’y czy Samsunga Galaxy S23 Ultra. Szkoda tylko czytnika linii papilarnych, który był jedną z największych zalet vivo X80 Pro. Zamiast czytnika ultrasonicznego mamy optyczny. Działa bardzo dobrze, choć na wyraźnie mniejszej powierzchni.

Czytaj też: Test OnePlus 11 5G. Nie musisz być Pro, żeby zabijać flagowce

Większy akumulator i szybsze ładowanie. Są miejsca, w których vivo X90 Pro wyraźnie wygrywa z poprzednikiem

Na pierwszy rzut oka różnica nie są duże – 4870 mAh i 120 W w vivo X90 Pro i 4700 mAh i 80 W w vivo X80 Pro. W praktyce jednak zmieniło się naprawdę dużo. Jest to na pewno po części wina Snapdragona 8 Gen 1 z ubiegłorocznego modelu, który zdecydowanie nie należał do tych, które delikatnie obchodzą się z baterią. Na koniec dnia vivo X80 Pro miał w okolicach 20% zapasu energii, podczas gdy X90 Pro rzadko kiedy spadał mi poniżej 30%. Potwierdzają to też testy syntetyczne, bo czas ciągłego odtwarzania filmów wzrósł z niecałych 15 do 18 godzin.

Jeszcze większą różnicę zobaczymy w szybkości ładowania. Choć trudno w to uwierzyć przy tych wartościach, vivo udało się skrócić czas ładowania akumulatora aż o 15 minut. A konkretnie z 39 do 24 minut. Zarówno 15 minut krócej, jak i samo ładownie w 24 minuty to świetne wyniki. Moc ładowania bezprzewodowego pozostała na poziomie 50 W i niezmiennie przekłada się to na naładowanie akumulatora do pełna w bardzo dobre 50 minut.

Czy odważny ruch vivo odbije się na sprzedaży? Jak vivo X90 Pro wypada na tle konkurencji?

Ubiegłoroczny vivo X80 Pro był świetnym smartfonem. Moim prywatnym numerem jeden, a sam producent, choć nie znam konkretnych liczb, był bardzo zadowolony z jego sprzedaży w Polsce. W tym roku vivo X90 Pro to iście pokerowa zagrywka, która niekoniecznie może się opłacić.

Trudno jest nie oceniać smartfonu przez pryzmat jego poprzednika, szczególnie kiedy był tak udany. W tym najważniejszym aspekcie, którym w przypadku flagowców vivo jest aparat, X90 Pro niestety wypada gorzej od poprzednika. Tak, mamy lepszy aparat główny. Praktycznie pod każdym względem, a największy postęp widać w przypadku zdjęć nocnych i świetnych zdjęciach RAW. Mamy też lepszy portretowy teleobiektyw oraz nieco wyższą jakość filmów w 4K. Mamy też nieco słabszy aparat ultra-szerokokątny, brak gimbala i peryskopowego teleobiektywu. Czy coś na tym zyskaliśmy? Tak. Czy straciliśmy najlepszą na rynku uniwersalność vivo X80 Pro? Oczywiście.

W pozostałych aspektach vivo X90 Pro bardzo dzielnie się broni. Ma równie dobry ekran co poprzednik, jest od niego wydajniejszy, działa dłużej na pojedynczym ładowaniu, ładuje się krócej i jest równie skutecznym narzędziem komunikacji. Do tego jest efektowniej wykonany za sprawą skórzanego tylnego panelu.

Jak vivo X90 Pro wypada na tle konkurencji? Na jego nieszczęście używałem go przed Xiaomi 13 Pro, który niestety, ale łoi mu skórę. Poza zdjęciami RAW, za to teleobiektywem i uniwersalnością aparatu. Prawda, jest od niego droższy, więc należało się tego spodziewać. No właśnie, cena. Firma vivo stanęła na głowie, aby zrobić wszystko, obu tylko utrzymać cenę ubiegłorocznego modelu, czyli 5999 zł. To się faktycznie udało. Cena jest w tym przypadku adekwatna do możliwości na tle konkurencji.

Vivo X90 Pro wypada lepiej niż tańszy OnePlus 11, ale słabiej niż Xiaomi 13 Pro i Samsung Galaxy S23 Ultra. O ile jednak warto dopłacić do X90 Pro względem OnePlusa, tak czy warto oszczędzać względem droższego o 300 zł Xiaomi? Niekoniecznie. Mam ogromny dylemat z tym smartfonem. To bardzo udany sprzęt, uczciwie wyceniony, ale cały czas w moich oczach pozostaje w cieniu poprzednika. Choć zdecydowanie go polecam, to mam wątpliwości co do tego, czy i w tym roku vivo będzie zadowolone ze sprzedaży swojego flagowca w Polsce.