Windows 10 musi odejść. Microsoft odcina pępowinę, czas na zmianę systemu

Trudno mi racjonalnie pojąć wrażenie coraz szybszego upływu czasu. W kontekście postrzeganego przynajmniej przez mnie jako nadal nowego Windows 10, mamy do czynienia z systemem, który zadebiutował na rynku już osiem lat temu (w 2015 roku). Dlatego nikogo nie powinno dziwić, że najwyższa pora na zmiany i przesiadkę. Microsoft właśnie odcina pępowinę u swojego kolejnego dziecka w nadziei, że zacznie ustępować miejsca młodszemu. Co prawda udział Windows 11 w globalnym rynku rośnie, ale nie da się jednocześnie zjeść ciastka i go wciąż mieć. Co to de facto oznacza dla użytkowników?
Windows 10 musi odejść. Microsoft odcina pępowinę, czas na zmianę systemu

Według ostatnich danych StatCounter, Windows 10 ma już ponad 73% udziałów w globalnym rynku (jeśli chodzi o podział na wersje systemu operacyjnego Microsoftu). Można to śmiało podsumować jednym słowem: sukces. Dlatego pora ruszyć w dalszą drogę i zbudować podobnie mocną pozycję dla Windows 11, które na obecnym stadium ma ponad 20% udziałów. Windows 10 22H2 jest ostatnią wersją, po której użytkownicy będą otrzymywać już wyłącznie comiesięczny pakiet poprawek w zakresie bezpieczeństwa.

Wspomniane wsparcie w postaci łatek usuwających potencjalnie ryzykowne luki wykryte w systemie, potrwa do 14 października 2025 roku. Z punktu widzenia typowego użytkownika w zasadzie na co dzień niewiele się zmienia – mamy nadal do dyspozycji w pełni wartościowy produkt, który już jednak nie będzie otrzymywać żadnych dużych nowych funkcji. Jeśli zatem już teraz budzi się w was zazdrość względem posiadaczy Windows 11 to znak, że najwyższa pora pomyśleć o przesiadce. W końcu najnowsza odsłona “okienek” jest z nami już dobre 1,5 roku, więc zdążyła się już nieco oszlifować.

Windows 10 dojrzał i musi odejść. Dla opornych będzie LTSC

Całkowicie rozumiem decyzję przedstawicieli Microsoftu, którzy już w styczniu tego roku wyłączyli możliwość kupowania i pobierania cyfrowej wersji Windows 10 z korporacyjnych serwerów. W trakcie swojej dotychczasowej kariery system dorobił się aż 12 kluczowych aktualizacji, które zazwyczaj spływały w odstępie 6 miesięcy. Wspomniane wyżej zamknięcie cyklu życia produktu dotyczy posiadaczy systemów w wersji Home, Pro, Pro Education oraz Pro for Workstations. 

Organizacje, które nie mogą sobie pozwolić na tak szybką zmianę platformy systemowej ratuje tzw. LTSC (long-term servicing channel). To nic innego jak specjalna wersja Windows Enterprise, która nie otrzymuje nowości w zakresie funkcjonalności, ale otrzymuje przez dłuższy czas poprawki dotyczące bezpieczeństwa i stabilności. Jak się pewnie domyślacie, stosuje się ją przy infrastrukturze o znaczeniu krytycznym, gdzie oba te zagadnienia wydają się kluczowe, a wszelkie migracje do nowej wersji bywają skomplikowane.

Dla przykładu Windows 10 Enterprise LTSC 2019 będzie wspierane do 2029 roku, zaś Windows 10 Enterprise LTSC 2021, które nie zawiera rozszerzonego wsparcia, będzie utrzymywane przy życiu do 2027 roku. Wiemy już, że w drugiej połowie przyszłego roku na rynku pojawi się już Windows 11 w wersji LTSC. W tym zakresie możemy spodziewać się zarówno Windows 11 Enterprise LTSC, jak i Windows 11 Enteprise IoT LTSC.

Jak zaktualizować Windows 10 do do Windows 11?

Już przy okazji premiery Windows 11 przygotowaliśmy poradnik, który przeprowadza suchą stopą przez proces aktualizacji systemu. Na szczęście żyjemy w czasach, kiedy takie operacje nie wymagają już posiadania unikalnych umiejętności. Na wszelki wypadek dobrze będzie jednak przed taką operacją zabezpieczyć najważniejsze dane na zewnętrznym dysku. Aktualizacja nie powinna zająć więcej niż 30-45 minut. Przesiadka na Windows 11 z pewnością się opłaci, a doświadczenia z użytkowania nie są skrajnie różne od tego, do czego przyzwyczaiła nas dziesiątka.

Czytaj też: Sprawdziłem aplikację Łącze z telefonem. iPhone i Windows 11 to jakaś prowizorka

Już w przyszłym roku ujrzymy po raz pierwszy na własne oczy Windows 12, które może być dla Microsoftu wersją przełomową, ze względu na silne wykorzystanie sztucznej inteligencji oraz technologii chmurowych. W końcu jak pisał sam Satya Nadella, czyli prezes Microsoftu: granice między tradycyjnym pecetem a chmurą stopniowo się zacierają.