Po próbki z Marsa poleci sześcionogi robopająk. Do towarzystwa będzie miał helikopter

Choć obecnie najważniejsze wydarzenia w eksploracji przestrzeni kosmicznej to przede wszystkim rozpoczęcie programu załogowego powrotu na Księżyc w ramach programu Artemis oraz testy Starshipa, największej i najmocniejszej rakiety w historii. Jeżeli jednak chcemy spojrzeć w przyszłość, to kolejnym dużym krokiem będzie przywiezienie na Ziemię pierwszych próbek gruntu i skał z powierzchni Marsa. Doskonale o tym wiedzą Stany Zjednoczone i Chiny.
Po próbki z Marsa poleci sześcionogi robopająk. Do towarzystwa będzie miał helikopter

W przypadku Stanów Zjednoczonych program przywiezienia próbek tak naprawdę już trwa. Łazik Perseverance, który dwa lata temu wylądował w kraterze Jezero na Marsie od samego początku swojej misji przemierza dno krateru, zbiera co ciekawsze próbki gruntu marsjańskiego, pakuje je w tytanowe fiolki, które za jakiś czas mają wrócić na Ziemię. Problem jednak w tym, że kolejne etapy misji nie tylko wciąż się nie rozpoczęły, ale wciąż znajdują się w fazie koncepcyjnej. Wystarczy przypomnieć, że wysłanie łazika paradoksalnie było najłatwiejszym etapem. W kolejnym etapie na Marsa ma polecieć lądownik, na którego pokładzie znajdą się dwa drony. Ów lądownik musiałby wylądować bardzo blisko łazika Perseverance oraz tytanowych fiolek pozostawionych przez niego na powierzchni. Drony miałyby zebrać fiolki z powierzchni i zapakować je do specjalnego zasobnika, który następnie miałby być wystrzelony na orbitę wokół Marsa (!), gdzie miałby go znaleźć europejski orbiter, który go przechwyci i przywiezie w otoczenie Ziemi.

Czytaj także: Z Marsa na Ziemię. To będzie jedna z najtrudniejszych misji w historii

Chiny rozpychają się w kosmosie

Jeszcze dziesięć lat temu, gdyby ktoś powiedział, że Chiny spróbują także przywieźć próbki z Marsa wielu specjalistów ogarnąłby pusty śmiech. Teraz z dnia na dzień Chiny stają się nie tylko coraz bardziej realną alternatywą, ale także i faworytem. Po kilku pierwszych poważnych misjach, w których Chiny z powodzeniem wysłały łazik na Księżyc, pierwszy w historii łazik na niewidoczną stronę Księżyca, przywiozły na Ziemię próbki gruntu z Księżyca, zbudowały załogową stację kosmiczną na orbicie w ciągu osiemnastu miesięcy i w końcu wysłały pierwszą misję na Marsa dostarczając na Czerwoną Planetę za jednym zamachem orbiter, lądownik i łazik nikt już z Chin w kosmosie nie odważy się szydzić.

Czytaj także: Mikrometeoryty zagrożeniem dla misji Mars Sample Return. NASA już testuje osłony

Od jakiegoś czasu Chiny otwarcie mówią o tym, że planują w najbliższych latach przywieźć na Ziemię próbki gruntu z Marsa. Gdyby ta misja się powiodła i Chinom udałoby się wyprzedzić w tym NASA, moglibyśmy mówić o tym, że w XX wieku w przestrzeni kosmicznej dominowały Stany Zjednoczone i Związek Sowiecki, ale w XXI wieku pałeczkę po nich przejęły Chiny.

Jak Chińczycy chcą przywieźć na Ziemię próbki z Marsa?

Według planów przedstawionych przez Liu Jizhonga, dyrektora centrum programu eksploracji Księżyca i przestrzeni kosmicznej podczas Międzynarodowej Konferencji Eksploracji Kosmosu w Hefei w chińskiej prowincji Anhui odbywającej się w połowie kwietnia, Chiny planują rozpoczęcie niezwykle ambitnej misji w okolicach 2028 roku.

Czytaj także: Łazik Perseverance z ważnym odkryciem. Coraz więcej próbek szykowanych na powrót na Ziemię

Wtedy to z jednego z portów kosmicznych w Chinach miałyby wystartować w podróż dwie rakiety Długi Marsz 5. Na szczycie jednej z nich znajdowałby się lądownik i dwustopniowa rakieta powrotna, na szczycie drugiej – orbiter i statek powrotny.

Ładunek pierwszej rakiety miałby wylądować na powierzchni Marsa, zebrać około 500 gramów regolitu marsjańskiego, zapakować je do rakiety i wystrzelić na orbitę wokół Marsa. Tam miałby na niego czekać orbiter, który następnie przekazałby próbki na pokład statku powrotnego i wysłał je w kierunku Ziemi.

Rakieta, która miałaby wynieść próbki z powierzchni Marsa na orbitę miałaby masę około 360 kilogramów i składać się z pierwszego stopnia na paliwo stałe i górnego stopnia na paliwo ciekłe. Orbiter oczekujący na próbki miałby przechwycić zasobnik za pomocą specjalnego ramienia robotycznego, które następnie miałoby załadować go do statku powrotnego.

Zalety chińskiej misji Tianwen-3

Warto zauważyć, że w przypadku chińskiego projektu mamy do czynienia z jednym wykonawcą. Wszystkie kluczowe komponenty misji muszą być gotowe przed startem i w kierunku Marsa wyrusza pełen komplet: orbiter, lądownik, rakieta i statek powrotny. Nie ma tutaj ryzyka, że któryś komponent misji ulegnie opóźnieniu, a takie ryzyko istnieje w przypadku koncepcji amerykańskiej.

Co ciekawe, na pokładzie lądownika znajdzie się wiertło i ramię robotyczne, które będzie w stanie pobrać próbki gruntu z głębokości 2 metrów pod powierzchnią Marsa. Jakby tego było mało, na slajdach z prezentacji Liu Jizhonga omawiających misję widoczny jest helikopter/dron uderzająco podobny do helikoptera Ingenuity, który już lata na powierzchni Marsa, oraz sześcionożny robot przypominający pająka. Być może będzie to pierwsze zwierzę na powierzchni Marsa, owszem robotyczne, ale jednak.

Gdyby faktycznie chińskie rakiety wystartowały w kierunku Marsa w 2028 roku, próbki z Marsa mogłyby dotrzeć na Ziemię już w lipcu 2031 roku. To bardzo ważna informacja, bowiem już teraz NASA oraz ESA w swoim harmonogramie mówią o dostarczeniu próbek na Ziemię w 2033 roku. Czy zatem to Chiny będą pierwsze w wyścigu po piach z Marsa?