Lotnictwo USA sprawdziło nową broń. Drony będą spadać jak za dotknięciem magicznej różdżki

System THOR opracowany przez Laboratorium Badawcze Sił Powietrznych Stanów Zjednoczonych we współpracy z firmą Leidos, doczekał się właśnie oficjalnego testu na poligonie. W jego ramach wykazano, jak w rzeczywistości radzi sobie ta nowa broń lotnictwa USA, która została stworzona po to, aby zwalczać nowe zagrożenie na wojnie.
Lotnictwo USA sprawdziło nową broń. Drony będą spadać jak za dotknięciem magicznej różdżki

THOR stawił czoła dronom. Nowa broń lotnictwa USA zwalcza bezzałogowce cicho i skutecznie

THOR (Tactical High-power Operational Responder) to o tyle ciekawy system, że jego opracowanie i przetestowanie nie ciągnęło się długimi latami, jak to zwykle ma miejsce w przypadku nowej formy uzbrojenia. Związany z nim projekt rozpoczął się w 2018 roku, a pierwsza wersja tego zestawu została zaprezentowana w 2020 roku. Aktualnie to jeden z kilku rodzajów ukierunkowanych broni energetycznych, które amerykańskie siły zbrojne opracowują w celu przeciwdziałania rosnącemu zagrożeniu ze strony dronów.

Czytaj też: Satelity odkryły tajemnicę Chin. Ten unikalny dron jest szpiegiem idealnym

Niedawno, bo 5 kwietnia, THOR doczekał się testu, kiedy to Siły Powietrzne Stanów Zjednoczonych zabrały ten mikrofalowy system przeciwdziałania dronom do bazy w Nowym Meksyku i sprawdziły, jak poradzi sobie z symulowanym rojem dronów. Oczywiście to nie tak, że przez ostatnie trzy lata system ten czekał sobie spokojnie w hangarze na ten wielki test, bo w rzeczywistości jego możliwości były weryfikowane już wiele razy, ale dopiero ten ostatni sprawdzian objął dużą skalę zagrożenia. Forma THOR nie uległa zmianie w ciągu ostatnich lat, co oznacza tyle, że to ciągle system kontenerowy, którego można transportować np samolotem C-130 i skonfigurować w ciągu trzech godzin.

Czytaj też: Trochę dron, trochę żaglówka. Czym w zasadzie jest Morpho?

Mimo tego, że broń energetyczna kojarzy się nam z dużą mocą, THOR może czerpać zasilanie wyłącznie ze standardowej sieci energetycznej i “z gniazdka”, zasilając zarówno system broni, jak i system radarowy. System ten może zwalczać różne typy dronów, najpierw wykrywając i namierzając je, a następnie wykorzystując wiązkę mikrofalową do zakłócania lub niszczenia ich systemów elektronicznych. Jego szczególną cechą jest możliwość zwalczania wielu dronów jednocześnie, dzięki możliwości emitowania impulsów mikrofalowych na dużych obszarach, ale trudności sprawiają mu nie tylko bardzo oddalone, ale też zarówno małe, jak i szybkie bezzałogowce.

Czytaj też: Rosja się rozmarzyła. Wrogów mają pokonać drony i myśliwce, których… nie ma

Dokładny zasięg systemu THOR nie został jeszcze ujawniony, ale z pewnością może atakować wyłącznie drony w zasięgu widzenia i na krótkich dystansach rzędu kilkuset metrów. Moc emitowanych przez niego mikrofal spada bowiem wraz z dystansem i warunkami pogodowymi, a nawet stanem powietrza (zapylenia czy wilgotności). Dręczy go więc to samo, co systemy laserowe, ale z drugiej strony THOR ma wiele zalet. Może unieszkodliwić lub zniszczyć wiele dronów jednocześnie w całkowitej ciszy oraz od razu po wykryciu zagrożenia, a w chwili zniszczenia, nie generuje żadnych odłamków i eksplozji. Ma więc wiele zalet i cech, na którym zależy lotnictwu USA i stąd właśnie ciągłe testy oraz niemalejące zainteresowanie tym systemem.