Wizja rodem z Gwiezdnych Wojen. Latający kolos ma strzelać laserami

USA ma wielką wizję uczynienia ze swoich samolotów bojowych AC-130J Ghostrider sprzętów latających rodem z Gwiezdnych Wojen. Są jednak szanse, że powietrzny kolos USA z laserów wystrzeli raz i… na tym się to skończy.
Wizja rodem z Gwiezdnych Wojen. Latający kolos ma strzelać laserami

USA chcą niszczyć naziemne cele laserami w samolotach. Czy udany test AHEL ma szanse to zapewnić?

W przyszłości zamiast wybuchów i wystrzałów na polu bitwy będzie można słychać tylko krzyki żołnierzy zabijanych niewidzialnymi promieniami. Tak przynajmniej sugeruje trwający ciągle wysiłek w zakresie rozwoju broni laserowej, wśród której wyróżnia się zwłaszcza dążenie amerykańskiego AFSOC (Air Force Special Operations Command) do zapewnienia samolotom AC-130 pokładowego systemu laserowego właśnie. Jest to częścią programu AHEL (Airborne High Energy Laser), który w aktualnym etapie trwa od 2021 roku za sprawą 5-letniego kontraktu podpisanego z firmą Lockheed Martin. Firmą, która przed dwoma laty ogłosiła pomyślne zakończenie testów akceptacyjnych podsystemu AHEL i dostarczyła jego prototyp po testach naziemnych.

Czytaj też: Poznaj tajemnicę niszczyciela bunkrów. USA pokazały wyjątkową bombę

Niszczycielskie promienie z nieba, laser AHEL na samolocie C-130J Sił Powietrznych USA, C-130J, AHEL

Pierwsze testy samolotu AC-130J z bronią laserową miały mieć miejsce przed rokiem, ale zdecydowano się przełożyć je na tegoroczne lato. Aktualnie nic nie wskazuje na to, że i tym razem realizacja programu AHEL zostanie opóźniona, co oznacza, że już za kilka tygodni powinniśmy dowiedzieć się, jak samolot zaczął strzelać swoim 60-kilowatowym laserem i jak wiele zniszczeń był w stanie wyrządzić. Nie jest to oczywiście poziom mocy, który zabije człowieka jednym celnym strzałem, ale nie taki jest jego cel. AHEL opracowano głównie po to, aby niszczyć wrogą infrastrukturę oraz lżej opancerzony sprzęt, choć dopiero w testach okaże się, czy założenia rozpisane na papierze znajdą pokrycie w rzeczywistości.

Czytaj też: Tajemnice Rosji w rękach USA. Amerykanie przechwycili wrogi sprzęt

Niszczycielskie lasery są bowiem niczym innym, jak ukierunkowaną energią w formie wiązki światła, którą osłabia każda przeszkoda na drodze od broni do celu. Tyczy się to nie tylko deszczu, ale też nawet pyłu, przez co wspomniane 60-kW nie oznacza, że taka właśnie moc będzie “padać” na cel. Z drugiej jednak strony ta moc jest i tak wystarczająco wysoka, aby dosłownie usmażyć nadajnik, silnik czy drona przy dłuższym “naświetlaniu”. Z drugiej jednak strony broń laserowa “atakuje” niewidzialnymi promieniami w całkowitej ciszy i z racji prędkości światła, celowanie nią jest bardzo uproszczone. Jedyne czego wymaga, to dostępu do wydajnego źródła energii, bo wraz z nim każdy strzał z takiej broni jest kwestią kilkudziesięciu centów, a nie dziesiątek tysięcy dolarów, jak to ma miejsce w przypadku pocisków.

Czytaj też: USA mówią “dość” groźbom Korei Północnej. Wysłały okręt, który może rozpętać nuklearną zagładę

Jest to więc broń, którą warto rozwijać, ale to wcale nie oznacza, że po udanym teście AHEL samoloty AC-130J doczekają się broni laserowej. System może zwyczajnie nie zostać zintegrowany z aktualnie wykorzystywanymi przez amerykańskich pilotów samolotami AC-130J, ponieważ AFSOC planuje właśnie ich modyfikację, która obejmie nowe czujniki oraz broń, a te mogą wymagać dodatkowych prac integracyjnych i testów dla broni laserowej. Tylko więc czas i wyniki testów AHEL odpowiedzą nam na pytanie, jak to rzeczywiście będzie z tymi latającymi kolosami i bronią laserową.