Dzisiaj rozpoczął się pierwszy prawdziwy wyścig kosmiczny w XXI wieku

Od dawna się o tym mówiło, ale oficjalnego potwierdzenia do dzisiaj nie było. Więcej, bezustannie pojawiały się artykuły i opinie ekspertów przekonujące, że w rzeczywistości żadnego wyścigu kosmicznego między Stanami Zjednoczonymi a Chinami nie ma, bowiem gdzie tu porównywać legendarną NASA, która już pół wieku temu postawiła człowieka na Księżycu do chińskiej agencji kosmicznej, która jeszcze kilka lat temu co najwyżej kopiowała amerykańskie i sowieckie misje sprzed wielu dekad. Między możliwościami i zdolnościami obu krajów miała być istna przepaść. I tak oto dotarliśmy do dnia dzisiejszego, w którym to Chiny poinformowały o swoich planach na ostatnie lata bieżącej dekady. Zaskakująco plany i ambicje Chin są takie same jak plany i ambicje Stanów Zjednoczonych. Wyścig kosmiczny, choć nieoficjalnie trwa już od lat, wchodzi na zupełnie nowy poziom.
ksiezyc
ksiezyc

Stany Zjednoczone od wielu lat sumiennie planują powrót człowieka na powierzchnię Księżyca. Warto przypomnieć, że Amerykanie są jak dotąd jedynym narodem, któremu udało się postawić ludzi na powierzchni innego ciała niebieskiego niż Ziemia. W 1969 roku załoga misji Apollo 11 wylądowała na powierzchni Księżyca, spędziła tam trochę czasu, a następnie bezpiecznie wróciła na Ziemię. W ciągu zaledwie czterech lat statki załogowe jeszcze pięć razy lądowały na powierzchni Srebrnego Globu. Kiedy w grudniu 1972 roku astronauci startowali z powierzchni Księżyca z pewnością nie spodziewali się, że będą ostatnimi, którzy tam dotarli przez kolejne pięćdziesiąt lat.

Na początku XXI wieku chęć powrotu na Księżyc, tym razem jako punkt pośredni dla astronautów lecących w kierunku Marsa stała się jednym z najważniejszych celów programu załogowych lotów kosmicznych. Po latach przygotowań w końcu rozpoczęto realizację programu. Najpierw powstał statek załogowy Orion, potem powstała rakieta Space Launch System. Choć Orion został przetestowany już pod koniec 2014 roku, to na rakietę musieliśmy czekać do drugiej połowy 2022 roku. Oczekiwanie się jednak opłaciło, rakieta wystartowała prawidłowo i wyniosła w przestrzeń kosmiczną statek Orion, który poleciał w kierunku Księżyca, okrążył go i bezpiecznie wrócił na Ziemię. Nagle powrót na Księżyc – choć wciąż odległy – stał się o jeden wyraźny krok bliższy. Już w 2024 roku w kierunku Księżyca poleci niemal identyczna misja, tym razem jednak z astronautami na pokładzie. Będzie to pierwszy od ponad pół wieku tak odległy lot załogowy. Astronauci okrążą Księżyc w Orionie, a następnie wrócą na Ziemię.

Potem jednak będą poważne schody. Obecnie planowana architektura misji Artemis III z pierwszym od 1972 roku lądowaniem ludzi na powierzchni Księżyca obejmuje nie tylko rakietę SLS oraz statek Orion, ale także lądownik. Astronauci najpierw przemierzą odległość między Ziemią a Księżycem na pokładzie Oriona, a potem na orbicie wokół Księżyca połączą się tam z przygotowanym przez SpaceX statkiem Starship, który działając jak lądownik zawiezie ich bezpiecznie na powierzchnię, a następnie wywiezie z powierzchni ponownie na orbitę wokół Księżyca. Pełni wrażeń i kamieni astronauci przesiądą się do Oriona i wrócą na Ziemię. Plan brzmi świetnie, ale ma jeden poważny problem. W przeciwieństwie do Oriona i rakiety SLS lądownik Starship wciąż nie istnieje.

Zanim będziemy mogli mówić o pełnym przygotowaniu do misji SpaceX musi chociaż raz prawidłowo wynieść Starshipa na orbitę (jak na razie dotarł tylko na 39 km, gdzie eksplodował), nauczyć się kontrolowanie lądować Starshipem po wejściu w atmosferę po locie orbitalnym, przygotować Starshipa-cysternę, nauczyć się przetłaczania paliwa na orbicie okołoziemskiej, wysłać Starshipa pustego na orbitę wokół Księżyca i zademonstrować bezzałogowo zdolność bezpiecznego lądowania na jego powierzchni. Co ciekawe, NASA nie wymaga testowego prawidłowego startu z powierzchni Księżyca na orbitę. Nawet jak na SpaceX jest to kolosalnie dużo i bardzo wątpliwe jest, aby firma Elona Muska była w stanie zrealizować wszystkie te punkty, z odpowiednim zapasem bezpieczeństwa w ciągu dwóch czy trzech lat. Można zatem zakładać, że misja planowana pierwotnie na 2024 rok odbędzie się najwcześniej w 2026-2027 roku.

Tymczasem w Chinach…

O tym, że Chiny mają w swojej długofalowej strategii wysłanie chińskich astronautów na powierzchnię księżyca mówi się od lat. Jeszcze kilka lat temu wydawałoby się, że jest to zbyt ambitny cel jak dla Państwa Środka dopiero raczkującego w przemyśle kosmicznym. Faktycznie, w pierwszej dekadzie XXI wieku chińskie misje, choć spektakularne i udane przypominały osiągnięcia Stanów Zjednoczonych z lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych. W ostatnich latach jednak wszystko się zmieniło.

Chiny powoli zabrały się za realizację misji, których nikt nigdy wcześniej nie realizował. Po przywiezieniu na Ziemię próbek gruntu z Księżyca chińscy inżynierowie jako pierwsi dostarczyli łazik na powierzchnię niewidocznej z Ziemi strony Księżyca. Co więcej, łazik jeździ tam do dzisiaj i realizuje swoją misję z zaskakującą wprost wytrzymałością. W międzyczasie Chiny wysłały swoją pierwszą misję w kierunku Marsa. W ramach jednej misji Tianwen-1 udało im się dostarczyć sondę na orbitę wokół Marsa, wypuścić w kierunku powierzchni lądownik, a następnie wyjechać z lądownika łazikiem. Był to istny marsjański hattrick. Zazwyczaj każdy z tych etapów realizuje się w osobnych misjach o rosnącej trudności.

Kiedy po powierzchni Marsa jeździł dumnie łazik Zhurong, chińscy inżynierowie zabrali się za budowę własnej stacji kosmicznej. Jak się okazało, cały proces był bezproblemowy i budowę podstawowej wersji stacji ukończono w 18 miesięcy. Od tego czasu już sześć załóg gościło na pokładzie stacji Tiangong, a na początku czerwca w kierunku stacji poleci kolejna załoga. Warto tutaj dodać, że od tego czasu chińska agencja kosmiczna zmieniła zdanie i stwierdziła, że w sumie to stację można powiększyć. Kolejny, czwarty już moduł stacji kosmicznej jest w budowie i wkrótce powinien trafić na orbitę.

Chińczycy na powierzchni Księżyca?

To właśnie podczas konferencji, na której zaprezentowano załogę kolejnej misji orbitalnej Lin Xiqiang, zastępca dyrektora chińskiego programu kosmicznych lotów załogowych poinformował oficjalnie, że Chiny planują wysłać swoich astronautów na powierzchnię Księżyca przed 2030 rokiem. Jak zwykle w przypadku Chin, tak i tym razem szczegółów zasadniczo nie podano. Wiadomo, że chodzi jedynie o krótki pobyt na powierzchni Księżyca, a do wyniesienia astronautów posłuży projektowana obecnie rakieta Długi Marsz 10. Statek kosmiczny, lądownik, skafandry – nad tym wszystkim prace już trwają. Stanowisko startowe w porcie kosmicznym Wenchang, z którego misja ma wystartować jest już w trakcie budowy.

Różnica między NASA a chińską agencją kosmiczną jest jednak istotna. NASA zawsze podaje ambitne daty realizacji swoich misji kosmicznych, a następnie przesuwa je w nieskończoność. Tak było z rakietą SLS, tak było z Kosmicznym Teleskopem Jamesa Webba, tak jest z misją Psyche do metalowej planetoidy. W przeciwieństwie jednak do Amerykanów Chińczycy realizują swoje misje zasadniczo zawsze na czas tak, jakby wszystkie misje były przygotowane z dziesięcioletnim wyprzedzeniem. To sprawia, że jestem skłonny wierzyć, że gdy przedstawiciel chińskiej agencji kosmicznej mówi o misji załogowej przed 2030 rokiem, to oznacza to nie 2034 rok a 2029 lub 2028. Zważając na to, że Stany Zjednoczone uparcie mówią o lądowaniu na Księżycu w 2024 roku (nierealne), nawet mimo tego, że pierwsze skafandry dla astronautów mają być w 2025 roku i na to, że do stworzenia lądownika przez SpaceX jest jeszcze bardzo daleko, można podejrzewać, że Amerykanie dotrą na Księżyc w latach 2027-2029.

I tu pojawia się pytanie: kto będzie pierwszy, bowiem te dwa zakresy dat bardzo się ze sobą zazębiają. Trzeba mieć świadomość, że obecne pokolenie dorosłych nie pamięta już programu Apollo. Dla tego pokolenia jedna z tych dwóch misji będzie tą pierwszą, pobudzającą wyobraźnię. Jest to zatem nie tylko walka agencji kosmicznych, ale walka o wyobraźnię przyszłych pokoleń. Ten, kto pierwszy postawi stopę na Księżycu w XXI wieku zdefiniuje pojęcie potęgi kosmicznej. Chiny mają zatem ogromną szansę, z której nie zrezygnują. Stany Zjednoczone mają do stracenia status swojej legendy, a tego z pewnością nikt by nie chciał. Niezależnie zatem od tego, kto wygra, walka już trwa, a szeregi inżynierów po obu stronach są już zmobilizowane. Nam pozostaje wziąć popcorn i obserwować ten wyścig z bezpiecznej odległości.