Morskie turbiny wiatrowe zagrożeniem dla statków? Tego chyba nikt nie przewidział

Pewien statek towarowy po wypłynięciu z Polski spędzi sporo czasu na naprawach w stoczni po tym, jak morskie turbiny wiatrowe stanęły mu na kursie, a jedna z nich zniszczyła jego kadłub.
Morskie turbiny wiatrowe zagrożeniem dla statków? Tego chyba nikt nie przewidział

Morskich farm wiatrowych będzie tylko przybywać, więc są szanse na to, że incydentów z nimi również. Instalacje te są bardzo ciekawym źródłem energii odnawialnej, które może pomóc zmniejszyć emisję gazów cieplarnianych i zależność od paliw kopalnych. Zwłaszcza że prędkość wiatru w głębi mórz i oceanów jest zwykle większa i bardziej stabilna niż na lądzie, a nadmorskie rejony zwykle mają zwykle problem właśnie z dostępem do energii. Gdyby tego było mało, morskie farmy wiatrowe nie zużywają wody, nie emitują zanieczyszczeń ani gazów cieplarnianych, ani nie wykorzystują zasobów lądowych i mogą tworzyć miejsca pracy oraz pobudzać lokalną gospodarkę… choć jak pokazuje najnowszy przykład, mogą też stanowić zagrożenie.

Kadłub statku i kręcące się turbiny to wyjątkowo paskudne połączenie

Poznaliśmy nowe szczegóły incydentu, w ramach to którego 24 kwietnia 2023 roku statek towarowy Petra L uderzył w morską turbinę wiatrową na farmie Gode Wind 1 na niemieckim Morzu Północnym. Zmierzał w kierunku Belgii z 1500 tonami zboża, które zostały załadowane na jego pokład w polskim porcie, kiedy niespodziewanie zapisał się na kartach historii, jako pierwszy statek, który uderzył w pracującą turbinę wiatrową.

Czytaj też: Spawanie elektronowe w budowie turbin wiatrowych? Brytyjczycy dokonali historycznego wyczynu

Znajdująca się całe 45 kilometrów od niemieckiego wybrzeża instalacja Gode Wind 1 generuje moc rzędu 330 megawatów, wykorzystując do tego 55 turbin… a raczej już 54, bo ta, w którą uderzył statek Petra L, została wyłączona z eksploatacji. Nie trwało to jednak długo, bo kiedy została poddana analizie przez Ørsted, czyli duńską firmę będącą właścicielem farmy wiatrowej, okazało się, że może powrócić do pracy już po 24 godzinach. Z kolei mimo tego, że kadłub statku towarowego został znacznie uszkodzony, bo uderzenie łopaty wyrwało w prawej burcie dziurę o wymiarach 3 na 5 metrów, przez którą na pokład zaczęła wdzierać się woda, załoga była w stanie bezpiecznie dopłynąć do portu Emden w Niemczech.

Czytaj też: Rekord pobity. Ta morska turbina wiatrowa jest wyjątkowa

W ramach tego incydentu nikt nie ucierpiał, a sprawą szybko zajęli się urzędnicy. Wedle ustaleń dostępnych 6 kwietnia, statek towarowy uderzył w turbinę, ponieważ jego autopilot zboczył z kursu na kilka kilometrów. Aktualnie nadal trwa dochodzenie w sprawie kolizji i sprawa jest o tyle nieciekawa, że systemy monitorowania farmy wiatrowej nie zarejestrowały uderzenia statku w turbinę wiatrową, Ørsted nie skontaktował się z kapitanem statku, a sama załoga nie zgłosiła uderzenia w turbinę.

PS – po więcej materiałów najwyższej jakości zapraszamy na Focus Technologie. Subskrybuj nasz nowy kanał na YouTubie!