Spojrzeli teleskopem w gwiazdy, a zobaczyli… kota. Skąd się tam wziął?

Gdyby ludzkość dysponowała sposobami na odbywanie lotów kosmicznych z prędkością bliską prędkości światła, to zapewne byłaby w stanie wysłać kota w tak odległą podróż. Niestety, realizacja tego typu misji jeszcze przez długi czas będzie poza naszym zasięgiem, więc pozostaje nam się cieszyć z obserwacji “kotów”, które już są w przestrzeni kosmicznej.
Spojrzeli teleskopem w gwiazdy, a zobaczyli… kota. Skąd się tam wziął?

Oczywiście wzmiankę o wysłaniu zwierzęcia w taką podróż należy traktować z dystansem, ponieważ realizacja takiego przedsięwzięcia wiązałaby się z szeregiem problemów. Największym z nich byłby czas potrzebny na dostarczenie przesyłki do celu, nie wspominając o wszelkiej maści wyzwaniach natury biologicznej. Faktem jest natomiast, że astronomom z Europejskiego Obserwatorium Południowego udało się niedawno uwiecznić mgławicę Sh2-284.

Czytaj też: Kosmiczny motyl, czyli mgławica NGC 6302. Jej losy pokazują, jak skończy Słońce

To właśnie jej, ze względu na charakterystyczny wygląd, przypadła nazwa “uśmiechnięty kot”. Obiekt ten jest czymś, co w świecie astronomii określa się mianem gwiezdnego żłobka. Złożony z ogromnych pokładów pyłu i gazu, gwiezdny żłobek stanowi miejsce intensywnych narodzin gwiazd. Ten konkretny ma około 150 lat świetlnych średnicy i jest oddalony od Ziemi o mniej więcej 15 tysięcy lat świetlnych.

Obserwacje poświęcone Sh2-284 zostały przeprowadzone z wykorzystaniem Bardzo Dużego Teleskopu. Analiza danych dostarczonych przez ten sprzęt wykazała, iż tuż pod miejscem, w którym znajduje się nos tego kosmicznego kota znajduje się gromada młodych gwiazd. Nazwana Dolidze 25, wytwarza silne promieniowanie, które może jonizować gazowy wodór w tym obszarze. W takich okolicznościach powstają pomarańczowe i czerwone kolory widoczne w obrębie mgławicy. 

Uśmiechnięty kot to nazwa nieprzypadkowo nadana mgławicy Sh2-284, która ma około 150 lat świetlnych średnicy

Poza intrygującym aspektem wizualnym, osobną kwestię stanowi fakt, iż takie chmury mogą zawierać elementy budulcowe młodych gwiazd. A przecież Słońce też kiedyś znajdowało się na tym etapie. W pewnym momencie stało się ono gospodarzem dla całego układu, w skład którego obecnie wchodzi Merkury, Wenus, Ziemia, Mars, Jowisz, Saturn, Uran i Neptun.

Czytaj też: Co się dzieje 12 km nad Ziemią? Naukowcy nie wiedzą, jak to się skończy

Poza silnym promieniowaniem wykryto tam również wiatry, które wypychają gaz i pył z mgławicy. Mogą one napotykać gęstsze skupiska materii, gdzie opór staje się większy, a ewentualne zmiany zachodzą jako pierwsze. W takich okolicznościach mogły powstać filary rozciągające się wzdłuż krawędzi Sh2-284. Ich rozmiary są naprawdę imponujące i mogą mieć kilka lat świetlnych szerokości. Na tak dużym obszarze nie brakuje gazu i pyłu potrzebnych w procesie tworzenia młodych gwiazd. Niestety, skale czasowe, w których mają miejsce te procesy są zbyt duże jak na długość ludzkiego życia, ale obserwacja poszczególnych etapów w ewolucji gwiazd jest bardzo przydatna w kontekście poznawania genezy naszego własnego układu.