Xbox Series X bez wejścia na płyty – kupisz?

Z różnych zakątków internetu coraz mocniej słychać nawoływania graczy, które miałyby skłonić Microsoft oraz Sony do wypuszczenia konsol w wersji Pro. Niedługo miną trzy lata od premiery system Xbox Series X oraz Playstation 5, a my nadal nie doczekaliśmy się chociażby zapowiedzi mocniejszych wariantów. Na wersje Pro w poprzedniej generacji czekaliśmy 4 lata, więc wydawałoby się, że to najwyższy czas na zapowiedź odświeżenia portfolio lub przeciek. Microsoft może jednak zaktualizować swoją ofertę w sposób, który nie zadowoli fanów najwyższej jakości grafiki, za to pozwoli zwiększyć firmie zyski z produkcji.
Xbox Series X bez wejścia na płyty – kupisz?

Ostatnie lata na rynku konsol były nietypowe. Dystrybucja sprzętu stała się utrudniona – czy to przez zamykanie fabryk na czas pandemii, czy też przez problemy z szybką produkcją podzespołów o wystarczającej bezawaryjności. Microsoft poprzez wypuszczenie słabszej, ale i tańszej konsoli Xbox Series S był w stanie odpowiedzieć na zapotrzebowanie w okresie zawirowań. Przynajmniej w teorii, bo firma nie dzieli się dokładnymi wynikami sprzedaży z rozbiciem na konkretne modele. Wiemy, że Sony szykuje premierę Playstation na ten rok, a działania firmy mogą inspirować Microsoft.

Sony wypuściło na rynek Playstation 5 w dwóch wariantach – z napędem oraz w wersji Digital, bez opcji odtwarzania płyt (swoją drogą, to w tej wersji bryła konsoli prezentuje się naturalnej, jakby od początku projektowano ją właśnie bez napędu). Firma także nie chwali się, jaki procent sprzedaży Plastation 5 stanowi każda z wersji. Wiemy jednak z historii, że napęd nie należy do tanich. Koszt Playstation 3 był tak wysoki między innymi ze względu na zastosowanie napędu Blu-Ray.

W tamtym momencie konsola stała się obiektem westchnień nie tylko graczy, ale i domowych kinomanów, dla których był to jeden z przystępniejszych cenowo punktów wejścia do świata filmów na Blu-Ray z wysoką rozdzielczością i dźwiękiem przestrzennym. Tyle, że było to istotne około 15 lat temu, gdy o Netflixie mało kto słyszał, a Youtube nie obsługiwał jeszcze jakości 1080P. Czasy się zmieniły, tak samo jak modele biznesowe największych producentów. W końcu 94,2% przychodów z transakcji związanych z grami to zakupy cyfrowe, jak informuje gamesindustry.biz.

Xbox Series X bez wersji Pro, ale i bez napędu?

W obliczu spowolnienia, jakiego przez pandemię oraz inne czynniki doznała branża konsol, trudno spodziewać się, by producenci ochoczo rzucili się do wyścigu zbrojeń. Co prawda coraz więcej deweloperów rezygnuje z tworzenia gier działających na PS5 i XSX w 4K i 60 klatkach na sekundę, ale to nie wydaje się robić wrażenia na Sony czy Microsofcie.

Xbox Series X to kawał konsoli, który może podlegać sporym zmianom

Plany na rekordowe zyski wydają się inne. Nick Shpeshal, współprowadzący The XboxEra Podcast, podzielił się informacją, którą usłyszał z kilku źródeł. Według jego informatorów w najbliższym czasie możemy spodziewać się premiery Xboxa Series X w wersji bez wbudowanego napędu. Firma nie planuje sprzętu korzystającego z nowego układu obliczeniowego, przynajmniej nie według przecieków z AMD, które odpowiadałoby za produkcję takich podzespołów.

Microsoft wcale nie musi mieć w planach jakiejkolwiek ulepszonej wersji konsol Xbox Series. Mogłoby to wiązać się z inną informacją, jaką podzielił się Nick Shpeshal. Gigant z Redmond swoją kolejną premierę sprzętową planuje na 2025 rok. Nie wiemy wiele więcej, ale prędzej uwierzyłbym w jeszcze mniejszą wersję Xboxa Series S aniżeli w potężny wariant Series X. Zwłaszcza, że z fizycznymi produktami Amerykanom ostatnio nie po drodze.

Wypuszczenie Xbox Series X bez napędu ma ogromny sens

Microsoft przechodzi transformację w firmę, która swój dobytek będzie opierać na dostępie do usług i oprogramowania. Firma zrezygnowała z produkcji akcesoriów pokroju myszek, klawiatur czy kamerek komputerowych, a pakiet Microsoft Office, niegdyś flagowy produkt, przemianowała na Microsoft 365, zapewne po to, by odciąć go od dziedzictwa fizycznych kopii.

To naturalna droga wielu korporacji, ale w przypadku giganta z Redmond jest to o wiele bardziej zauważalne niż w przypadku Nintendo czy Sony. Czy gdyby firma tak mocno opierała się na sprzęcie, aniżeli na usługach sieciowych, to czy pozwoliłaby sobie na próbę zakupu Activision Blizzard za 68 miliardów dolarów i to po tym, jak kilka lat wcześniej przejęła ZeniMax? Jasne, gdy chodzi o prestiż marek spod własnego wydawnictwa, nie ma ona do zaoferowania tak rozpoznawalnych serii jak God of War czy wszystko związane z Mario. Ma jednak usługę, której konkurencja jeszcze nie dogoniła.

Plakat z połączenia Xbox i Activision Blizzard King
Próba przejęcia Activision Blizzard przez Microsoft nie dobiegła końca

W centrum jakichkolwiek rozważań o kształcie, czy nawet sensie powstawania przyszłych generacji konsoli Microsoftu, musimy postawić abonament Xbox Game Pass, który zjada Playstation Plus na śniadanie. Zaryzykuję stwierdzeniem, że bez tego asa w rękawie powołanie Xboxa Series S do życia nie miałoby większego sensu, nawet gdyby Microsoft obrzucał nas promocjami na gry z lewej i z prawej.

Sukces abonamentu pieczętuje kilka faktów. Po pierwsze Microsoft ochoczo chwali się przychodami usługi. W 2021 roku jej wariant dla konsol zarobił dla firmy 2,9 miliarda dolarów, w październiku 2022 roku Phil Spencer (szef dywizji gier w Microsofcie) przyznał, że usługa odpowiada za około 15% przychodów z wszystkich usług i subskrypcji. Po drugie – według danych z końcówki 2022 roku Game Pass gromadzi 29 milionów użytkowników (a według szefa Take-Two nawet 30 milionów), czyli połowę całkowitej sprzedaży konsol generacji Xbox One. Po trzecie, nie tak dawno pożegnaliśmy Xbox Live Gold na rzecz abonamentu Game Pass Core.

Xbox Game Pass Core zastąpił Xbox Live Gold

W obliczu tego wszystkiego zdaje się, że Xboxom potrzeba nie napędu na płyty, a większej przestrzeni dyskowej. Sam miewam problemy z tym, by na terabajtowym Xboxie Series X zachować kilkanaście tytułów bez potrzeby kasowania jednego lub kilku z nich. Gdy wpadnie mi w oko inna gra AAA niż te, między którymi rotuję, jeden z większych tytułów musi zniknąć. Aktualnie ogrywam po raz pierwszy Quantum Break, które poza tym, że jest słusznych rozmiarów (83,7 GB) to zachęca jeszcze do pobrania serialu uzupełniającego fabułę, więc całość zajmuje 159 GB.

Z 1 TB faktycznie zostaje nam 802 GB

Ktoś może powiedzieć, że nie trzeba z miejsca zabijać napędu – w końcu to tańszy dostęp do gier, a ponadto konsola ma port rozszerzeń pamięci. Z perspektywy konsumenta te stwierdzenia mają rację bytu, ale konsole i tak nie są przyjazne płytom. Po ich włożeniu gry instalujemy na dysku SSD, przez co jest ciszej i szybciej. Z kolei rozszerzenia pamięci w swojej cenie raczej nie są gigantycznym źródłem przychodu dla firmy, bo są dość drogie. Jednak gdyby Microsoft w tej samej cenie, w której sprzedaje Xboxa Series X, dał nam konsolę bez napędu, ale z 2 TB pamięci, z pewnością część osób skusiłaby się na taki wariant.

Microsoft wbije gwóźdź do trumny płytom?

I tak Microsoft maluje nam pejzaż, w którym nie znajdzie się zbyt wiele miejsca na fizyczne nośniki. Firma może podjąć kroki zgodne z jej dotychczasową polityką, która zmniejszała znaczenie napędu w sprzętach marki Xbox. W końcu Xbox One S po prawie 3 latach od premiery (i 6 od pierwszej konsoli Xbox One) doczekał się wersji All-Digital. Xbox Series S z pewnością dał też włodarzom firmy do myślenia w zakresie fizycznych nośników

Napęd oraz port USB-A w Xbox Series X
Xbox Series X – napęd konsoli

Kupując Xboxa Series X w 2021 roku uznałem napęd za konieczność. Dziś, po tym jak nabyłem trzy lata abonamentu Xbox Game Pass Ultimate w okazyjnej cenie i uruchomiłem z użyciem płyt może z trzy gry, nie potrzebuję go tak mocno, jak myślałem. To samo zresztą dotyczy innych dziedzin mojego życia.

Płyty oraz inne fizyczne nośniki nie mają lekko – w świecie muzyki koneserzy kierują się ku winylowi, a niedzielni słuchacze – ku serwisom streamingowym. W samochodach coraz częściej mamy Apple CarPlay i Android Auto, więc nie trzeba kombinować z transmiterami FM czy zmieniarkami. Jeżeli piracimy, to najpewniej na nośnik USB, z którego treści odtworzymy na Xboxie i Playstation bez większych problemów. W komputerach ślad po napędach zaginął już dobrych parę lat temu.

Konsole Xbox to maszynki do Game Passa. Spędziłem 2 lata z Xboxem Series X i to wrażenie nie odstępowało ode mnie ani na krok, a zwłaszcza w ostatnich miesiącach. Na półce mam gry, które udało mi się nabyć w promocji i które chciałem mieć w wersji pudełkowej (jak Cyberpunk), ale moja biblioteka jest w znacznej mierze cyfrowa. Ostatni raz o skorzystaniu z napędu pomyślałem, gdy chciałem uruchomić… film ze studniówki. Wtedy to też zdałem sobie sprawę, że nie posiadam komputera, laptopa ani jakiegokolwiek urządzenia zdolnego odtworzyć film z płyty poza konsolą Microsoftu.

Ktoś powie, że przecież kupno zewnętrznego, łączącego się przez USB rozwiązania odtwarzającego DVD to koszt zaledwie kilkudziesięciu złotych i będzie miał rację. Przynajmniej częściową, bo najtańsze rozwiązania nie grzeszą ani jakością wykonania, ani długowiecznością. W przypadku Blu-Ray łatwiej z kolei o nagrywarkę niż o coś, na czym odczytamy płyty. Nim się obejrzymy, możemy stracić łatwy dostęp do odtwarzaczy popularnych nośników, w tym wielu zapisanych w ten sposób wspomnień. Nie ma jednak co płakać za napędami w konsolach – ten pociąg już dawno odjechał dla znakomitej części osób.