To pojęcie już niejednokrotnie pojawiało się na łamach naszej strony, ponieważ odnosi się do zjawiska, które astronomowie bardzo często wykorzystują. Chodzi o tzw. soczewkowanie grawitacyjne, za sprawą którego światło emitowane przez odległe obiekty może być powiększane i zakrzywiane. Jak do tego dochodzi? Kluczem okazuje się grawitacyjny wpływ masywnych ciał znajdujących się pomiędzy źródłami tego światła a jego obserwatorami.
Czytaj też: Myślicie, że dziury w czasoprzestrzeni są fascynujące? Naukowcy właśnie dostrzegli w niej pierwsze pętle
Oddalone o miliardy lat świetlnych źródło zostało niedawno uwiecznione dzięki instrumentom znajdującym się na pokładzie Kosmicznego Teleskopu Jamesa Webba. Ten rozpoczął swoją naukową działalność w lipcu ubiegłego roku i od tamtej pory na dobre zapisał się w historii obserwacji. Stopień zaawansowania technologicznego tego sprzętu sprawia, że może on być wykorzystywany na naprawdę wiele sposobów.
Ale czym dokładnie jest pierścień Einsteina? Do jego powstania dochodzi za sprawą wspomnianego soczewkowania grawitacyjnego, a nadana nazwa odnosi się rzecz jasna do słynnego naukowca, który w swojej ogólnej teorii względności przewidział występowanie zjawiska takiego jak soczewkowanie grawitacyjne.
Ze względu na efekt powiększenia obserwowanego obrazu, jest to szczególnie pożądane w przypadku odległych i zwyczajowo słabo widocznych obiektów. O ile typowo mówimy o częściowych łukach otaczających obrazowane ciała, tak czasami są one kompletne. Właśnie wtedy możemy mówić o pierścieniu Einsteina. Jeden z takowych został uwieczniony w ramach przeglądu nieba COSMOS-Web. Szczegóły na temat przeprowadzonych obserwacji znajdziemy wkrótce na łamach Nature Astronomy.
Pierścień Einsteina powstaje za sprawą zjawiska soczewkowania grawitacyjnego. Jest ono związane z wpływem grawitacji na światło docierające w okolice Ziemi
Jak się okazuje, obiekt nazwany JWST-ER1, składa się z dwóch części. Pierwszą jest JWST-ER1g, czyli galaktyka pełniąca rolę obiektu soczewkującego, natomiast drugim JWST-ER1r, a więc światło z bardziej oddalonej galaktyki tworzącej pierścień. Zdaniem naukowców JWST-ER1g znajduje się około 17 miliardów lat świetlnych od Ziemi, podczas gdy JWST-ER1r dzielą od nas nawet 4 miliardy lat świetlnych więcej. Warto w tym miejscu podkreślić, że wszechświat jest według obecnej wiedzy młodszy, ponieważ ma mniej niż 14 miliardów lat, ale jego ekspansja sprawia, że światło musi pokonywać większe odległości.
Czytaj też: Polak rzucił Einsteinowi wyzwanie. Czy słynny naukowiec miał rację?
Członkowie zespołu badawczego nie ograniczyli się wyłącznie do prowadzenia obserwacji. Określili też masę soczewkującej galaktyki, co było możliwe dzięki jej wpływowi na czasoprzestrzeń. W ten sposób dowiedzieliśmy się, że owa galaktyka ma masę około 650 miliardów Słońc. To zaskakująco wysoki wynik, który może być wytłumaczony istnieniem ciemnej materii. Ta, choć nie została jeszcze bezpośrednio zaobserwowana, wydaje się odpowiadać za dużą część masy wszechświata – być może nawet 85 procent.