Test Samsung Galaxy Z Fold5 – kończą mu się argumenty, ale nadal czaruje

O Samsungu Galaxy Z Fold5 zostało powiedziane wiele i prawdą jest, że innowacji i nowości jest tu na lekarstwo. Ale czy to wystarczy, aby z góry wydać na niego wyrok skazujący? Nie do końca tak to wygląda.
Test Samsung Galaxy Z Fold5 – kończą mu się argumenty, ale nadal czaruje

Bardzo długo zastanawiałem się, jak podejść do tego tekstu. Gdybym był bardzo złośliwy, napisałbym że do testu podszedłem jak Samsung do stworzenia Folda5, czyli byłby to prawdopodobnie najkrótszy test smartfonu, jaki kiedykolwiek napisałem. Z drugiej strony pisanie pełnego i szczegółowego testu byłoby zwyczajnie naciąganiem rzeczywistości, jak i Waszego czasu, bo równie dobrze Samsung Folda5 mógł nazwać Galaxy Z Fold4i, albo Galaxy Z Fold4 Plus.

Samsung Galaxy Z Fold5 ucieszy estetów

Jedna z najważniejszych zmian Folda5 to zawias oraz wygląd złożonej obudowy. Jej połówki nie składają się już po skosie, jak miało to miejsce w poprzednich modelach, a są do siebie niemal idealnie symetryczne. Dzięki czemu przerwa w złożonej obudowie jest wręcz symboliczna. Jest i pod światło można to ładnie pokazać (oczywiście, że pokażę to na zdjęciach!), ale to nic więcej jak czepianie się bardzo dobrze przeprowadzonej zmiany. Nie zapominajmy, że składanego ekranu nie można zginąć w pół w takim sam sposób jak kartkę papieru. W miejscu zgięcia musi być pozostawione wolne miejsce i łezka, więc to wbrew pozorom nie jest wcale takie proste, aby przemodelować całą konstrukcję.

Zawias spisuje się wzorowo. Jest sztywny, otwiera się z oporem, ale pewnie i nie trzeba w to wkładać dużo siły. Co ważne, sam otwiera się idealnie na płasko (patrzę na Ciebie Motorolo Razr 40), ale też można go bez problemu pozostawić w pozycji półotwartej.

Wykonanie obudowy nie zmieniło się względem poprzednika. Płaskie krawędzi ala iPhone, perfekcyjnie spasowanie, wodoodporność – wszystko jest na swoim miejscu. Co ważne, Galaxy Fold w przeciwieństwie do smartfonów z klapką, nie chybocze się na boki. Trzeba włożyć bardzo dużo siły, żeby przy zamkniętej obudowie wprawić jej połówki we wręcz mikroskopijny ruch.

Czytaj też: Test motorola edge 40 neo – smartfon w kolorach od Pantone

Chciałem pohejtować ekrany Folda5, ale patrzę na nie i… no nie da się

Samsung w zasadzie nie zmienił nic w ekranach Galaxy Z Folda5. Ok, główny jest według zapewnień nieco jaśniejszy, ale co do ogółu, to te same wyświetlacze co przed rokiem.

Zewnętrzny jest nieco szerszy niż w Foldzie3 i taki sam jak w Czwórce, co ułatwia np. wprowadzanie tekstu, ale niezmiennie na tyle wąski, aby zniechęcać do dłuższego korzystania. A przynajmniej tak jest w moim przypadku. W składanych smartfonach z ekranem zewnętrznym o klasycznych proporcjach często nie widzę potrzeby przenoszenia się na ekran główny. Mam wtedy wyrzuty sumienia, że potencjał smartfonu się marnuje. W Foldzie Samsunga robię to zawsze, jak tylko jest ku temu możliwość. Wyświetlacz zewnętrzny jest świetnej jakości, bardzo jasny, kolorowy i czytelny w praktycznie każdych warunkach.

Czego nie zawsze można powiedzieć o ekranie głównym. O ile nie oznaczymy w Ustawieniach dodatkowego podbicia jasności, w słoneczne dni, poza domem jego czytelność jest, delikatnie mówiąc, taka sobie. Podbicie jasności zmienia to diametralnie i w zasadzie nie widzę opcji korzystania z Folda5 bez tej funkcji.

Poza tą jedną niedogodnością i nadal mocno widocznym miejscem zgięcia, które niemal każdy przestaje zauważać już po kilku godzinach, ekran główny Folda5 czaruje. Jasnością, kolorami i rozmiarem. Często łapię się na tym, ze coś na nim przeglądam, a trzymam go znacznie dalej od oczu niż klasyczny smartfon i to zwyczajnie cieszy oko. To trudne do opisania, ale uświadamiając sobie, że trzymamy nadal bardzo kompaktowe prawie 8 cali, które bez problemu mieści się w kieszeni, można poczuć się… dobrze.

W ekranie głównym mamy schowaną kamerę do wideorozmów, przykrytą pikselami wyświetlacza. Niezmiennie ją widać, ale gęstość pikseli jest na tyle zwiększona, że na co dzień można o tym elemencie kompletnie zapomnieć. W zasadzie dopiero robiąc zdjęcia Folda5 przypomniałem sobie, że tam jest kamera. Poza osobami, które będą prowadzić wideorozmowy na główny ekranie jest to element zbędny, bo selfie można przecież zrobić aparatem główny w o wiele wyższej jakości, ale jakby co – kamera jest i dobrze, że jest schowana w ekranie.

Czytaj też: Test Samsunga Galaxy Z Flip 5. Czasem progres jest bez znaczenia

Nie lubię interfejsu Galaxy Z Folda5, ale obiektywnie jest bardzo dobry

Rozdzielenie interfejsu ekranu głównego i zewnętrznego to bardzo dobre posunięcie. Osobiście tego nie lubię, bo przy dużej rotacji smartfonów każdorazowa konieczność konfiguracji nowego modelu jest czasochłonna, a tutaj trzeba ją przeprowadzić dwa razy, aby poustawiać ikony i skróty na pulpitach obu ekranów osobno. Natomiast każdy inny, normalny użytkownik, który taką konfigurację robi nie częściej niż raz na rok, na pewno to rozdzielenie doceni, bo to faktycznie wygodna rzecz. Choć sam wolę lustrzane odbicie pulpitów obu ekranów, to ogółem daje to dużo możliwości personalizacji. W sumie Samsung mógłby wprowadzić opcję duplikowania układu ikon dla takich dziwnych ludzi jak ja.

Tym, co zawsze doceniam w Foldach Samsunga jest możliwość maksymalnego wykorzystania ekranu głównego. Możemy zwiększyć siatkę ikon, tak aby mieścić ich jeszcze więcej. Mamy tabletowy układ Ustawień prezentowanych w dwóch kolumnach, czy tabletowy wygląd stron internetowych. Nowością w tegorocznym modelu jest możliwość zmiany wyglądu Ustawień na wyświetlaczu głównym na klasyczny, wyświetlany tak jak w każdym innym smartfonie. Kompletnie nie wiem po co, ale być może były takie prośby ze strony użytkowników.

Czytaj też: Test Motorola razr 40 – miało być dobrze i tanio, a jest…

Samsung Galaxy Z Fold5 to smartfon dla wielozadaniowców

Wśród niewielu nowości tegorocznego Folda jest poprawa korzystania z wielu okien aplikacji, a co za tym idzie osoby pracujące na smartfonie mogą to robić jeszcze sprawniej i wygodniej. Choć sam nie do końca rozumiem idei pracowania na smartfonie, wiem że jest to możliwe. Podczas jednego z wyjazdów spotkałem fotografa, który przesyłał zdjęcia z aparatu Canona prosto do Folda4, szybko obrabiał je w Lightroomie gotowymi presetami i wysyłał dalej. Na klasycznym smartfonie to dosyć karkołomne, ale na większym ekranie i z pomocą rysika wygląda to o bardzo praktycznie.

Wracając do Folda5… na swoim miejscu pozostał pasek u dołu ekranu ze skrótem do ostatnio używanych, albo wybranych przez nas aplikacji. Działa to dosłownie jak pasek z Windowsa i jak chcę się przenieść pomiędzy aplikacjami, to wśród urządzeń mobilnych nie widzę lepszego rozwiązania.

Kolejny udogodnieniem jest praca na wielu oknach. Bardzo łatwo można podzielić ekran na pół, albo wywołać na nim cztery okna. Nowością jest możliwość, nazwijmy to dalszego przesunięcia nieużywanych okien poza ekran. Przy bokach ekranu widzimy tylko ich krawędź, dzięki czemu nadal można je łatwo wywołać, ale zajmują mniej miejsca. Mała rzecz, a sporo ułatwia.

Bez zmian i na swoim miejscu pozostał bezprzewodowy DeX, czyli możliwość zamienienia Folda5 w niemal pełnoprawny komputer. Wystarczy połączyć go bezprzewodowo np. z telewizorem, ale możemy też skorzystać z tradycyjnego połączeni kablowego, korzystając z portu USB-C smartfonu. Na dużym ekranie widzimy wtedy pulpit zbliżony do tego, jaki znamy z Windowsa, możemy na nim otwierać niemal windowsowe okna programów i jako awaryjne narzędzie do pracy jest to całkiem wygodna opcja.

Czytaj też: Test Honor Magic 5 Pro – stracił przy bliższym poznaniu, czy to nadal super-smartfon?

No i znowu musiałem wywalić klawiaturę Samsunga…

Nie mam pojęcia, dlaczego to sobie robię, ale w każdym testowym smartfonie Samsunga na początku używam fabrycznej klawiatury. To zazwyczaj nie trwa długo, choć w Foldzie5 męczyłem się z nią dwa tygodnie. Być może to kwestia przyzwyczajenia, albo innej konfiguracji, ale autokorekta w klawiaturze Samsunga to nieśmieszny żart i z wielką ulgą przełączyłem się na Gboarda produkcji Google. Podobnie jak rozwiązanie fabryczne, można ją podzielić na pół, co jest dużym ułatwieniem na rozłożonym ekranie. Co ciekawe, niektóre litery są zdublowane po obu stronach, za co duży plus.

Jako narzędzie komunikacji Samsung Galaxy Z Fold5 sprawuje się prawie wzorowo. Prawie, bo nie zawsze prawidłowo działają powiadomienia i np. kiedy dostanę wiadomość na Twitterze czy Messengerze lub powiadomienie z aplikacji, a po chwili kilka kolejnych z tego samego programu, na ekranie smartfonu jak i sparowanym smartwatchu pojawia mi się treść pierwszego powiadomienia. Choć to nie do końca może być wina Samsunga, bo podobne kwiatki pojawiają się też ostatnio u innych producentów, więc to może być jakaś chwilowa wada samego Androida.

Poza tą jedną niedogodnością nie ma się do czego przyczepić. Wysoka jakość rozmów, bardzo dobry sygnał sieci komórkowej i Wi-Fi, parowanie z innymi urządzeniami przez Bluetooth, płatności zbliżeniowe, czytnik linii papilarnych… wszystko działa bez najmniejszych zastrzeżeń.

O aparatach Galaxy Z Fold5 będzie krótko, bo tu zupełnie nie ma nad czym się rozwodzić

Jeśli chodzi o aparat Folda5 to zdecydowanie nie widzę sensu, aby zabierać Wam jego omówieniem zbyt dużo czasu. Mamy tu dokładnie ten sam zestaw aparatów co w Samsungu Galxy S23 i Galaxy S23 Plus. Omówienie aparatu tego pierwszego znajdziecie w jego recenzji, a możliwości drugiego znajdziecie również w recenzji oraz nietypowym porównaniu z aparatem Ricoh. Oczywiście zmiany i aktualizacje oprogramowania nieznacznie poprawiają jakość zdjęć w Foldzie5, ale ogółem to dokładnie te same aparaty, robiące takie same zdjęcia.

A tak wygląda próbka możliwości fotograficznych Galaxy Z Fold5:

Czytaj też: Oppo Reno10 5G – a jednak da się zrobić średniaka z przemyślanym aparatem fotograficznym

Galaxy Z Fold5 ma bardzo dobry czas pracy. Problemem jest czas ładowania

Samsung podniósł pojemność akumulatora Fold5 względem poprzednika, z 4000 do 4400 mAh. Już poprzednik bardzo dobrze radził sobie z czasem pracy, a tu jest zwyczajnie lepiej. Wytrzymanie do wieczora z zapasem 15-30% w zależności od dnia było w moim przypadku standardem codziennej pracy, obejmującej ok 40 minut rozmów, ok 2-3 godzin przeglądania Internetu i korzystania z komunikatorów, godzinę muzyki przez słuchawki Bluetooth, 10-20 minut oglądania filmów na YouTubie i stale sparowany zegarek. Oczywiście zdarzały się dni, kiedy akumulator musiałem naładować nawet dwa razy dziennie, ale było to np. w podróży, kiedy praktycznie cały czas korzystałem ze smartfonu.

Ładowanie Folda to cały czas problem, bo Samsung szybkim ładowaniem nazywa ładowanie przewodowe z maksymalną mocą 25 W, a bezprzewodowo mamy do dyspozycji 15 W. A to oznacza, że akumulator ładuje się do ok 30% w ciągu 15 minut, do połowy w 30 minut, a do pełna w prawie 1,5 godziny. O szybkim doładowaniu przed wyjściem z domu możemy zapomnieć i okres testów Folda5 był czasem, w którym musiałem na nowo zaprzyjaźnić się z powerbankiem.

Samsung Galaxy Z Fold5 to świetny smartfon, ale Panie Samsung – ile można?!

Chyba nikt nie spodziewał się, że Samsung Galaxy Z Fold5 będzie złym smartfonem. Skoro dostajemy kopię ubiegłorocznego modelu z paroma usprawnieniami to z góry wiadomo, że to będzie bardzo udany sprzęt. Ze świetnymi ekranami, bardzo wydajny, idealnie sprawdzający się w pracy, ale i rozrywce. Czytanie książek czy komiksów, granie w gry i oglądanie filmów (mamy tu bardzo dobre głośniki stereo), praca z użyciem wielu okien i aplikacji… To wszystko działa wzorowo. Mamy też bardzo dobry czas pracy i jakby nie patrzeć bardzo przyzwoite aparaty.

A mimo to – wieje nudą! I niestety, ale wiele wskazuje na to, że to się szybko nie zmieni, bo Samsung nie ma dla Folda konkurencji. Która co ciekawe, jest od niego lepsza pod kątem sprzętowym pod wieloma względami. Może poza jakością ekranów (pomijając kwestię widoczności miejsca zgięcia ekranu głównego) w zasadzie cała flagowa składana konkurencja Xiaomi, Honora, vivo czy Huaweia ma znacznie lepsze aparaty, smuklejsze obudowy i rozkłada Samsunga szybkością ładowania. Tylko co z tego, skoro większość z nich albo nie jest dostępna w Europie, albo jest słabo dostępna w Europie, a do tego ma o wiele gorzej przygotowane oprogramowanie. Duża w tym zasługa partnerów, którzy przygotowują swoje oprogramowanie dopasowując je do ekranu Folda. Inni nie mają takiej siły przebicia (albo budżetu).

Samsung Galaxy Z Fold5 to świetny smartfon i prawdziwa multimedialna bestia, którą zdecydowanie polecam. Może nie każdemu, bo nie widziałbym sensu zamiany Folda4 na Piątkę, chyba że masz nadmiar wolnych pieniędzy. Jednocześnie jest to smartfon bardzo przewidywalny, momentami nudny i pozbawiony innowacji. Gdybym miał się dzisiaj zakładać, to jestem pewny, że za rok o Galaxy Z Fold6 będziemy pisać dokładnie to samo.