Armia USA chce przywrócić sens aerostatom. Jaką rolę otrzymają statki powietrzne rodem z innego świata?

Jeśli kojarzycie serię gier Battlefield, to z pewnością widzieliście choć raz scenę niszczonego aerostatu, czyli statku powietrznego, którego zestrzelenie w dzisiejszych czasach jest błahostką. Jak więc Armia USA chce zacząć wykorzystywać je ponownie na większą skalę, nadając im nowy sens?
Armia USA chce przywrócić sens aerostatom. Jaką rolę otrzymają statki powietrzne rodem z innego świata?

Wielkie balony napełnione gazem mogą powrócić do łask. Armia USA ma na to plan

Aerostaty, czyli różnego rodzaju i wielkości balony oraz sterowce, nie są obce wojskowemu poletku. Ba, kilka lat temu Armia USA wykorzystywała nie jeden, a aż dwa ich typy – Persistent Threat Detection System (PTDS) oraz Joint Land Attack Cruise Missile Defense Elevated Netted Sensor System (JLENS). Oba systemy są wykorzystywane przez amerykańskie wojsko do realizowania misji nadzoru i umożliwiania komunikacji. Aktualnie PTDS jest obsługiwany przez armię amerykańską, podczas gdy JLENS był wspólnym programem obejmującym armię, marynarkę wojenną i siły powietrzne.

Czytaj też: Wojskowa bestia pokazana w USA. Ten pojazd to maszynka do siania zniszczenia

System PTDS wykorzystuje pojedynczy aerostat, który jest wyposażony w radar obserwacyjny i czujnik elektrooptyczny i podczerwieni, aby zapewnić 360-stopniowe pokrycie otaczającego obszaru. Z kolei JLENS robi użytek z dwóch aerostatów: jeden wznosi się z radarem obserwacyjnym do wykrywania i śledzenia celów powietrznych i powierzchniowych, a drugi z radarem kontroli ognia do dostarczania informacji celowniczych dla pocisków przechwytujących. Podczas gdy użytkowany od 2004 roku PTDS jest wykorzystywany głównie w misjach zwalczania rebelii i ochrony sił w odległych lokalizacjach pokroju Iraku czy Afganistanu, porzucony w 2017 roku (po awarii) JLENS został zaprojektowany do zwalczania pocisków manewrujących, bezzałogowych statków powietrznych i innych nisko latających zagrożeń ze strony rywali, takich jak Chiny i Rosja.

Czytaj też: Drony V-BAT niczym Power Rangers. Taka drużyna nada się idealnie dla wojska USA

Można więc dojść do wniosku, że wojsko Stanów Zjednoczonych nie zaprzestało całkowicie używania aerostatów na wojnie, ale z różnych powodów zmniejszyło ich liczbę i słusznie, bo powodów ku temu nie brakuje. Wbrew pozorom, aerostaty są drogie w obsłudze i utrzymaniu oraz wymagają dużej ilości personelu i zasobów, a do tego cechuje je wysoka podatność na warunki pogodowe i ostrzał wroga, które mogą je uszkodzić lub zniszczyć. Jednak armia USA chce teraz zmodernizować flotę aerostatów i stworzyć prawdziwe balony przyszłości, dodając do nich autonomiczne funkcje, wszechstronność operacyjną i ładunki do zwalczania dronów.

Czytaj też: Wojsko USA chce zrewolucjonizować pociski. Gambit będzie prosty, tani i przepotężny

W dążeniu do zrewolucjonizowania aerostatów Amerykanie chcą uczynić je przede wszystkim bardziej autonomicznymi, wszechstronnymi i elastycznymi, aby przeciwdziałać pojawiającym się zagrożeniom ze strony rywali, takich jak Chiny i Rosja. Plany obejmują zapewnienie im środków obronnych przed wrogimi dronami i jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, armia USA może przywrócić aerostatom świetność znaną z I i II wojny światowej. Czy jednak tak rzeczywiście się stanie? Czy jednak w obliczu tanich dronów powinna być to już przeszłość, do której wojsko nie powinno wracać? Odpowiedź na to pytanie przyniesie jedynie przyszłość.