Test Suzuki Vitara – z zewnątrz liceum, ale w środku…

Suzuki Vitara to legendarny już model, obecny na rynku od 1988 roku, ale obecnie mamy dopiero jego trzecią generację. Auto przeszło przez ten czas ogromną metamorfozę i ze wzorowego samochodu terenowego stało się dzisiaj miejskim SUV-em. Co z resztą widać w polskich miastach, po których porusza się w sporych ilościach. Suzuki Vitara jest autem ładnym, stosunkowo niedrogim, ale czy model obecny na rynku od kilku lat nie jest dzisiaj zbyt przestarzały?
Test Suzuki Vitara – z zewnątrz liceum, ale w środku…

Możecie mnie palić na stosie, ale Suzuki Vitara to bardzo ładne auto!

Arkadiusz Dziermański
Zdjęcia – Arkadiusz Dziermański, CHIP.PL

Suzuki Vitara nieco inaczej wygląda w rzeczywistości niż na zdjęciach prasowych. Na nich wydaje się autem długim, masywnym i trochę ociężałym. W rzeczywistości to, jak na dzisiejsze standardy, kompaktowy crossover mający 4175 mm długości, 1775 mm szerokości (bez lusterek) i 1610 mm wysokości, a jego masa własna z pełnym wyposażeniem to skromne 1267 kg. Na tle dzisiejszych SUV-ów to wręcz kruszynka.

Bryła Vitary zdecydowanie wyróżnia ją na rynku i zaryzykuję stwierdzenie, że jest unikatowa i trudno jest znaleźć coś podobnego. Pomijając oczywiście elementy charakterystyczne dla Suzuki, jak choćby przedni grill. To trochę taki bardzo symetryczny, zwarty klocek. Ale w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Na bokach w oczy rzucają się efektowne przetłoczenia, a 17-calowe felgi wariantu Elegance nie są ani za duże, ani za małe. Tył jest nieco kanciasty i trochę nawiązuje do terenowej przeszłości Vitary.

Choć tego nie możemy Wam pokazać, bo przypadł nam w udziale kolor szary, Suzuki trzeba pochwalić za bardzo ładną paletę kolorów Vitary. Szczególnie wariant żółty (solar yellow pearl) i turkusowy (atlantis turquoise paerl).

Czytaj też: [WIDEO] Ford Ranger Raptor jako auto miejskie? Sprawdziliśmy, jak sobie z tym radzi

Wnętrze Vitary trochę cofa nas w czasie

Nie ma co ukrywać, Suzuki Vitara nie jest nowoczesnym autem i jego wnętrze jest… surowe. Dominują w nim duże ilości plastiku, ale przynajmniej nie jest to plastik błyszczący. Wizualnie zdecydowanie nie wygląda to źle, ale youtuberzy specjalizujący się w materiałach ASMR z macania wnętrza aut i próbujący wyrwać tunel środkowy mieliby tu co robić. Choć spasowanie elementów, co warto zaznaczyć, wcale nie jest złe.

Niektórzy mogą się śmiać z opcjonalnego, umieszczonego na szczycie deski rozdzielczej zegara, ale to element przyciągający wzrok i cieszący oko.

Tym, co rzuciło mi się oczy we wnętrzu Vitary jest dużo przestrzeni, szczególnie z przodu. Choć auto jest dosyć kompaktowe, w środku od razu da się poczuć wrażenie, że tu jest zwyczajnie dużo miejsca. Niekoniecznie czuć to z tyłu, bo jest tam zwyczajnie dosyć ciemno, ale jeśli posadzimy tam dwie osoby, to nawet w bardzo długiej trasie będą się czuć komfortowo i nie będą narzekać na brak wolnego miejsca nad głową i na nogi.

Widok materiałowych foteli w tańszych autach wywołuje u mnie traumę po fotelach Dacii Jogger, gdzie nie bardzo było wiadomo, czego się chwytać na zakrętach. W Vitarze, choć optycznie może być podobnie, tego problemu nie ma. Fotele, choć nie są duże, to są bardzo wygodne i spędzonego w nich czasu nie będziecie źle wspominać. Przynajmniej pod kątem komfortu dla pleców.

Z rzeczy praktycznych, do dyspozycji mamy nieduży, przesuwany podłokietnik i dwa proste, może nie tyle uchwyty, co zagłębienia na napoje. Testowany wariant wyposażenia miał też podgrzewane, dwustopniowo, przednie fotele.

Rzut oka bo bagażnika – wydaje się ciasno. Jest płytki i ma wysoką podniesioną podłogę, co przy pakowaniu cięższych zakupów będzie akurat pomocne. Pojemność bagażnika to 362 litry i uzyskamy ją po obniżeniu podłogi, co jest bardzo prostą czynnością. Te dodatkowe, choć pojedyncze centymetry przestrzeni, optycznie znacznie powiększają bagażnik.

Czytaj też: Wideorecenzja Mercedes EQA 300 – najtańszy elektryczny Mercedes

Suzuki Vitara może mieć ekran dotykowy. Podłączacie do niego smartfon i zapominacie o reszcie

Tak, najtańsze wersje wyposażenia Vitary nie mają w standardzie dotykowego ekranu. Patrząc na zastosowany tu system inforozrywki to może i dobrze, ale wtedy nie skorzystacie z Android Auto lub Apple CarPlay.

Tak, system jest straszny wizualnie, ale nie obciąża podzespołów, więc działa całkiem sprawnie. Choć po ustawieniu w nim korektora dźwięku zwyczajnie nie będziecie mieć potrzeby, aby z niego więcej korzystać. Ewentualnie zostaje włączanie radia i awaryjne korzystanie z nawigacji. Awaryjne, bo ta smartfonowa zawsze będzie działać lepiej, ale w razie potrzeby fabryczna nawigacja działa przyzwoicie, trzeba się tylko przyzwyczaić do jej interfejsu.

Android Auto na ogół działa. Na ogół, bo na smartfonie Sylwii działać nie chciał. Po nawiązaniu połączenia Android Auto się zawieszał i potrafił reagować na dotknięcie ekranu po kilku minutach, albo na kilka minut wygaszał wyświetlacz. Czy to wina smartfonu czy samochodu? Trudno powiedzieć, bo Sylwia korzysta z vivo X90 Pro i u niej nie działało, natomiast na moim vivo X80 Pro działało wzorowo do… dnia zwrotu auta, kiedy połączenie ze smartfonem całkowicie się zbuntowało. Z podłączanym testowo iPhonem 15 Pro Max i Apple CarPlay było wszystko ok. Wyświetlacz główny jest podłej jakości, ale pozostaje czytelny w każdych warunkach, więc pewne minimum mamy tu zapewnione.

Na wyświetlaczu głównym nie wprowadzimy żadnych ustawień dotyczących samego auta i do tego służy prosty ekran pomiędzy zegarami. Obsługujemy go za pomocą korbki… Ok, może nie aż tak, ale służy do niego pokrętło. Takie, którym w starszych autach np. zerowało się przebieg.

Poruszanie się za jego pomocą po Menu jest proste, ale niezbyt przyjemne, więc jak już raz poustawiacie sobie działanie asystentów jazdy, raczej nie będziecie chcieli do niego wracać. Może o to tu chodziło?

Kamera cofania jest i… wiadomo, że zawsze lepiej jak jest, niż jej nie ma, natomiast ze względu na niską jakość ekranu szału z jakością obrazu nie ma. Natomiast ze względu na dobrą perspektywę jest mimo wszystko użyteczna i pozwala się zorientować, co dzieje się za samochodem.

Czytaj też: Test Cupra Formentor VZ i Cupra Formentor VZ5 – czysta moc na czterech kołach

Suzuki Vitar to auto dla spokojnego kierowcy

Sylwia Januszkiewicz

Przejdźmy do danych technicznych. Najmocniejsza Vitara w wariancie mild hybrid została wyposażona w 1.4-litrowy silnik o maksymalnej mocy 95 KM (5 500 obr./min.) i 235 Nm maksymalnego momentu obrotowego (2 000 – 3 000 obr./min.). Do tego mamy silnik elektryczny o mocy 10 KM i 50 Nm momentu obrotowego, ale ponieważ jest to miękka hybryda, silnik ten nigdy nie będzie samodzielny – jego zadaniem jest wspieranie silnika spalinowego przy ruszaniu i przyspieszaniu. Skoro już o przyspieszaniu mowa – Vitara do osiągnięcia 100 km/h potrzebuje 10,2 s. Czy jest to zaskoczenie? Nie. To auto nigdy nie było przeznaczone dla kierowców z zacięciem do dynamicznej jazdy, jest produktem stworzonym dla fanów jazdy statecznej, którym się w życiu nie spieszy. Ludziom, którzy swoje w życiu przepracowali, a teraz mogą cieszyć się swobodą i mnóstwem wolnego czasu.

Jak w Vitarze będzie się czuła osoba, która o godzinie 6:10 rano odpala silnik i w pośpiechu wyrusza do pracy? Dobrze i komfortowo, o ile będzie poruszała się wyłącznie po świetnej jakości nawierzchniach, a grafik to w jej mniemaniu jedynie sugestia. Jeśli trzeba jechać po dziurach, a do tego trzymać się górnych ograniczeń prędkości w mieście, nie będzie tak kolorowo. Zresztą, po co ja tańczę wokół tematu? Jazda po dziurawej drodze oznaczała podskakiwanie, bujanie i przechyły na wszystkie strony, mało przyjemne wycie silnika i wsteczne lusterko wpadające w namiętne drżenie przy każdym silniejszym basie wypływającym z głośników. Kiedy podczas pierwszego przejazdu taką właśnie drogą kierownica zaczęła żyć własnym życiem i latać na boki, podczas walki o utrzymanie panowania nad autem przy prędkości 70 km/h uzmysłowiłam sobie, że nie tylko potwornie mocne auta bywają trudne do opanowania. Ba, łatwiej było mi utrzymać w ryzach niemieckie potwory o mocy przekraczającej 500 KM, niż Vitarę na połatanej, mokrej jezdni.

Przy bardziej sprzyjających warunkach Vitara zachęca do statecznej jazdy. Nawet jeśli kogoś najdzie rajdowa fantazja, to kilka przechyłów nadwozia na zakrętach spowoduje, że pomysł mniej agresywnego prowadzenia nie będzie wyglądać źle.

Czy zostało tu coś z terenowego rodowodu? Vitara nie jest już autem do kąpieli błotnych, ale jeśli dojeżdżacie nim na działkę za miastem, albo do Waszego domu prowadzi zapomniana przez samorząd nieutwardzona droga, to możliwość zablokowania napędu na cztery koła będzie bardzo pomocna i nie musicie się obawiać, że pierwszy śnieg odetnie Was od świata. Co prawda na nierównościach będzie bujało, ale to coś za coś.

Żeby nie było, że tylko krytykuję – większych zastrzeżeń nie mam do manualnej, 6-biegowej skrzyni biegów. Jest zupełnie standardowa, pracuje poprawnie i generalnie nie ma się nad czym rozwodzić.

Czytaj też: Test Toyota Corolla Touring Sports – Corolla to w Polsce nowy Passat, ale tego modelu możesz nie znać

Spalanie? Wzorowe!

Biorąc pod uwagę ceny paliw (w końcu jesteśmy już po wyborach), miło mi zameldować, że Vitara jest ekonomicznym autkiem. Poniżej przedstawiam wyniki spalania, jakie uzyskaliśmy w ciągu tygodnia jazd:

Cykl miejski7,4 l/100 km
Trasa do 90 km/h (70-90 km/h)4,8 l/100 km
Droga ekspresowa (110-120 km/h)6,4 l/100 km
Autostrada (130-140 km/h)7,1 l/100 km

Te wyniki mówią same za siebie, prawda? Jasne, jeżeli poruszacie się przede wszystkim po zatłoczonych miastach, pełna hybryda będzie bardziej ekonomiczna, ale jeśli trzymacie się mniejszych miejscowości i łączących ich dróg, spalanie Vitary nie przekroczy 5 l/100 km.

Czutaj też: Test Kia ProCeed GT – usportowione kombi w takiej cenie, że można od razu kupować dwa egzemplarze

Suzuki Viatara kusi niską ceną, ale za lepsze wyposażenie trzeba dopłacić

Ceny Vitary z układem mild hybrid wahają się między 95 900 zł a 127 900 zł. O ile nie macie wyboru w kwestii pojemności silnika, czy mocy, możeście wybrać opcję z napędem na jedną lub obie osie oraz skrzynię biegów. „Nasz” egzemplarz został wyposażony w napęd 4WD i skrzynię manualna, do tego wersję wyposażenia Elegance, plasująca się mniej więcej w połowie stawki pod względem ilości udogodnień. Mamy tutaj LED-owe reflektory, przyciemniane tylne szyby, elektrycznie regulowane, podgrzewane, składane lusterka, klimatyzację automatyczną, 7-calowy dotykowy ekran, podgrzewane przednie fotele, kametę cofania, czujniki parkowania przód/tył, Android Auto Apple CarPlay, nawigację, tapicerkę z połączenia zamszu i skóry syntetycznej i dosyć szeroki pakiet bezpieczeństwa w którym jednak zabrakło systemu monitorowania martwego pola. Nie jestem w stanie powiedzieć Wam jak zostało to ocenione na tle konkurencji, bo Vitara co prawda otrzymała komplet pięciu gwiazdek w testach Euro NCAP, ale było to w 2015 roku, więc ważność testu wygasła, a wszyscy doskonale zdajemy sobie sprawę z tego, że w ciągu tych 8 lat świat poszedł do przodu, a w raz z nim – standardy bezpieczeństwa.

Zastanawiacie się pewnie, ile kosztuje tak wyposażony egzemplarz. Osoby, które liczyły na konkurencyjną cenę nieco rozczaruję – taka Vitara to koszt 122 900 zł. Jasne, jest tutaj sporo udogodnień, ale sami widzicie – wymienione przeze mnie elektryczne lusterka, światła LED, czy kamera cofania to naprawdę nie są elementy trudno spotykane, w dodatku ich jakość jest przeciętna, więc nie bardzo wiem, z czego wynika taka cena. Za ponad 120 000 zł da się kupić coś o wiele ciekawszego, niż Vitara w opcji mild hybrid.

Czytaj też: Wideorecenzja Honda CR-V e:PHEV – czy to Plug-In prawie doskonały?

Nie zabraknie osób, dla których Suzuki Vitara będzie bardzo dobrym wyborem

Przyznaję, nie dogadałam się z Vitarą. Zbyt wolna, zbyt rozklekotana, zbyt toporna. Po prostu nie miałam do niej cierpliwości. Nie znaczy to jednak, że jest autem ze wszech miar kiepskim. Zabrałam na przejażdżkę moją mamę i co usłyszałam? Ooo, Sylwuniu, jak fajnie! Wygodnie się wsiada i wysiada, dużo widać, no i te podgrzewane siedzenia! Aż nie chce się wysiadać! No właśnie, większy prześwit, klimatyzacja i podgrzewane przednie fotele wystarczyły, by Vitara zdobyła uznanie mojej kochanej mamy, której akurat tego dnia dokuczał ból pleców. Może rzeczywiście powinna sobie taką sprawić? W sumie Suzuki to Suzuki – psuć się nie będzie, a dla osoby o raczej niewygórowanych oczekiwaniach względem auta, będzie jak znalazł. Wbrew pozorom, takich klientów może być całkiem sporo.