To jakiś żart czy Rosjanie rzeczywiście bawią się w szalonych konstruktorów?

Najnowszy projekt wojskowego sprzętu Rosjan sugeruje, że stoi za nim albo geniusz wykorzystywania wszystkiego w magazynach tak, aby “się nie zmarnowało”, albo ktoś z brakami w arsenale, który został zmuszony do dziwacznych eksperymentów.
To jakiś żart czy Rosjanie rzeczywiście bawią się w szalonych konstruktorów?

Rosjanie zaczęli montować wyrzutnie RBU-6000 na podwoziu czołgu T-80. To zły pomysł

Najnowsze nagrania w sieci potwierdziły, że Rosjanie postanowili sprawdzić, jak to jest z możliwością montażu RBU-6000, czyli radzieckiej wyrzutni rakiet przeciwpodwodnych z okresu zimnej wojny na podwoziu czołgu bojowego T-80. Propozycja ta budzi wiele wątpliwości z szeregu powodów, a przede wszystkim przez znaczącą rozbieżność charakterów obu sprzętów. Wielozadaniowość i elastyczność wojskowego sprzętu jest oczywiście ważna, ale można mieć spore wątpliwości, czy przed dekadami komuś przeszło w ogóle przez myśl, żeby łączyć tak różne systemy ze sobą.

Czytaj też: Ważą 4 tony i pamiętają naszych dziadków. Rosja zaczęła wykorzystywać kolosalne i archaiczne pociski

T-80 to główny czołg bojowy zaprojektowany i produkowany w byłym Związku Radzieckim i Rosji. Jego podwozie w oryginale bazuje na T-64, zawiera elementy z T-72, a dzięki silnikowi z turbiną jest szybszy i bardziej mobilny na froncie względem obu wspomnianych “dawców”. Na przestrzeni lat doczekał się kilka wariantów, takich jak T-80B, T-80BV, T-80U i T-80UD, które różnią się opancerzeniem, uzbrojeniem, systemem kierowania ogniem i silnikiem, a aktualnie służą ciągle w wielu krajach na całym świecie. Innymi słowy, T-80 to po prostu stary czołg… którego Rosjanie uznali za platformę okrętową.

RBU-6000 to system zwalczania okrętów podwodnych, który został zaprojektowany do wystrzeliwania niekierowanych lub kierowanych bomb głębinowych przeciwko zagrożeniom podwodnym. Ten system jest zoptymalizowany pod kątem środowiska morskiego i montowany na okrętach nawodnych, takich jak fregaty i niszczyciele, więc z definicji jest zupełnie niedostosowany do użytku na tradycyjnych platformach lądowych. Rosjanie i tak jednak sprawdzili, czy ma to sens, a my możemy obejrzeć nagranie z praktycznych prób.

Czytaj też: Rosja dostała cios od Polski. Nasz dron zniszczył system przeciwlotniczy

Strzelać strzela, a że próby systemu przeprowadzono na jałowych ziemiach, możemy uznać, że nawet może się poruszać. Jeśli tylko na tym zależy Rosjanom, to właśnie doczekali się “nowego” systemu wyrzutni lądowej o dosyć potężnej sile rażenia. Jednak wystarczy tylko wejść w szczegóły, żeby zrozumieć, że takie połączenie nie ma sensu. Przynajmniej w armii, gdzie liczy się skuteczność, a nie bezmyślne ostrzeliwanie dużych obszarów.

Największą wadą takiego połączenia jest rozmiar i waga RBU-6000, które w połączeniu mogą naruszyć mobilność i integralność strukturalną T-80. Konstrukcja tego czołgu, a w tym jego zawieszenie i układ napędowy, są zoptymalizowane dla określonej klasy wagowej i profilu wyposażenia, więc samo dodanie masywnego systemu morskiego bezpośrednio ogranicza jego mobilność. Ba, rodzi również ryzyko wywrócenia czołgu w trudnym terenie, a to wszystko przy niekoniecznie wysokiej skuteczności ataków, bo pociski w wyrzutniach RBU-6000 są zaprojektowane do detonacji pod wodą przeciwko okrętom podwodnym, więc są słabo przystosowane do angażowania celów lądowych.

Czytaj też: Rosja wytoczyła na front “pogromcę HIMARS” i szybko tego pożałowała

Z tego typu połączeniem wiążą się również problemy logistyczne oraz konserwacyjne, a nawet zwiększone ryzyko na froncie zwłaszcza na pociski z naprowadzaniem na sygnaturę cieplną. Innymi słowy, w erze, gdzie precyzja i efektywność są najważniejsze, tego typu naprędce skręcone systemy wojskowe rodem z wysypiska śmieci może i są w stanie wyrządzić ogromne szkody, ale w rzeczywistej wojnie ich rzeczywista skuteczność na froncie jest zwyczajnie niska.