USB-C to oficjalnie nowy standard. Ułatwienie czy kaganiec dla rozwoju technologii?

Rok 2024 wprowadza bardzo ważną zmianę w elektronice. Wszystkie urządzenia sprzedawane w Unii Europejskiej muszą być wyposażone w port USB-C służący do ładowania. Ujednolicenie standardu to jedno, ale czy w ten sposób przypadkiem nie zakładamy kagańca dla rozwoju technologii?
USB-C to oficjalnie nowy standard. Ułatwienie czy kaganiec dla rozwoju technologii?

Obowiązek stosowania USB-C to bardzo duże ułatwienie i zmiana w dobrym kierunku

Do napisania tego tekstu zainspirował mnie Krzysztof Stanowski swoim wpisem na Twitterze:

Chciałbym wierzyć, że był to wpis na zasadzie – nie znam się, więc zapytam, a nie – nie znam się, wiec się wypowiem, ale trudno mi idzie z tą wiarą. Niemniej jednak uznajmy, że to wcale nie był atak na złą Unię, która znowu wprowadza coś głupiego, a faktycznie wpis pytający, czy to dobre rozwiązanie.

Z punktu widzenia szarego konsumenta jest to rozwiązanie genialne! Posiadanie i używanie na co dzień urządzenia, które do ładowania wymaga innej wtyczki niż USB-C jest problematyczne. Dla przykładu, jako prompter podczas nagrań służy nam stary tablet Samsunga, jeszcze z micro-USB. Podczas ostatnich nagrań straciliśmy pół godziny, bo musiałem pojechać do domu po kabel, bez którego nie mogliśmy naładować tabletu.

Dzięki temu, że wszystkie urządzenia można ładować za pomocą tego samego kabla, nie musimy mieć osobnej ładowarki do każdego sprzętu. Sam na wyjazdy zabieram obecnie dwie. Jedną o mocy minimum 65 W i drugą dowolną z dwoma wtyczkami. Do tego trzy kable USB-C i jestem w stanie dostarczyć prąd o laptopa, smartfonu, aparatu, powerbanku, czy co tam jeszcze mam ze sobą. Dzięki temu, że mamy jeden standard, nawet jak zapomnimy kabla do ładowania, w zasadzie każdy będzie w stanie nam go pożyczyć, bo będzie miał taki sam.

Nie wiem, czy są jakieś wyliczenia dotyczące tego, jak to będzie wyglądać z ekologicznego punktu widzenia, ale tak na chłopski rozum, skoro każdy sprzęt możemy naładować takim samym kablem, to ilość elektrośmieci powinna z czasem spadać.

Dlatego też z czysto konsumenckiego punktu widzenia, USB-C jako jedyny słuszny standard ładowania jest bardzo dobrym rozwiązaniem.

Czytaj też: Czy oglądanie Sejmu może zepsuć telewizor? Fakty i mity o wypalaniu ekranu

Czy USB-C zatrzyma rozwój technologii? Dzisiaj niekoniecznie, ale w przyszłości…

Zabetonowanie USB-C jako wtyczki/gniazda nie wpłynie na rozwój technologii. Bo o ile wtyczka jest taka sama, tak korzystająca z niej technologia jest stale rozwijana już od wielu lat. Cały czas rośnie prędkość przesyłania danych za pomocą USB-C, szybkość ładowania urządzeń czy rozdzielczość przesyłanych treści wideo. Thunderbolt, czyli standard przewodów, złączy i protokołów, doczekał się już piątej generacji, a wynaleziony został w 2009 roku. W tym czasie prędkość przesyłania danych wzrosła z 10 do 120 Gb/s, z kolei maksymalna moc ładowania urządzeń to już 240 W, więc na dobrą sprawę to wystarczy do zasilania laptopa gamingowego. Te dzisiaj nawet jeśli posiadają portu USB-C do ładowania, to podczas grania w gry wymagają podłączenia większego zasilacza o wyższej mocy, z dedykowaną wtyczką.

Nawet jeśli pominiemy standard Thunderbolt, to przecież dzisiaj praktycznie każdy producent smartfonów rozwija własny standard szybkiego ładowania. Wszyscy robią to niezależnie, moc cały czas rośnie, a każdy z nich wykorzystuje tam sam port USB-C.

Czytaj też: Play zabrał mi Internet, a ja muszę go… pochwalić

Oczywiście złącze USB-C bez względu na standard nie oferuje najwyższej na rynku przepustowości. Mamy choćby stosowane w komputerach PCI Express x16, które obecnie pozwala na przesyłanie danych z prędkością 256 GB/s, a dla gigabitów musielibyśmy to przemnożyć przez osiem. Ale raz, że po co nam to w smartfonie, a dwa, że gniazdo PCI Express jest, delikatnie mówiąc, za duże. Wykorzystują je m.in. karty graficzne, a ich wtyczki wyglądają tak (ta złota część na długim boku):

test MSI GeForce RTX 4070 Ti Gaming X Trio, recenzja MSI GeForce RTX 4070 Ti Gaming X Trio, opinia MSI GeForce RTX 4070 Ti Gaming X Trio

USB-C z czasem stanie się ograniczeniem dla konstrukcji smartfonów. Choć z drugiej strony jest też wygodną wymówką dla producentów. Grubość gniazda USB-C powoduje, że smartfony nie mogą mieć cieńszych obudów. Bo pamiętajmy, że gniazdo to nie tylko dziura w obudowie do podpięcia kabla, ale też elektronika wewnątrz obudowy. Dlatego też łatwo można powiedzieć, że smartfon nie może być cieńszy, bo gdzieś trzeba zmieścić port ładowania. Ale też moduł aparatów czy baterię, więc zwalanie winy na samą wtyczkę jest przesadzone.

A przynajmniej dzisiaj, ale z czasem wraz z postępującą miniaturyzacją faktycznie, USB-C będzie stanowić ograniczenie. Smartfon z obudową składającą się z trzech części, zginaną w dwóch miejscach w pewnym miejscu będzie musiał być grubszy ze względu na port ładowania. Patrząc od tej strony faktycznie, USB-C będzie hamulcowym rozwoju, a idąc jeszcze dalej możemy powiedzieć, że przez to Chiny będą wyprzedzać Europę, bo tam będzie można wprowadzić do sprzedaży smartfon z cieniutką obudową i nowym złączem ładowania. Patrząc na to chłodnym okiem, dobrze przecież wiemy, że dzisiaj i tak najwięksi producenci w pierwszej kolejności wprowadziliby swój przełomowy smartfon na rynek chiński, a nie europejski i żadne USB-C tutaj nie robi różnicy.

Dzisiaj zrobienie z USB-C standardu i obowiązek wyposażenia w taki port ładowania elektroniki sprzedawanej w Europie jest bardzo dobrym posunięciem i według mnie nie ma żadnego mocnego argumentu przeciwko takiemu rozwiązaniu. Z czasem, w perspektywie lat na pewno pojawi się coś nowego, lepszego, szybszego, zajmującego mniej miejsca… ale póki co nic nie wskazuje na to, aby miało się to wydarzyć w bliskiej przyszłości.