Test MSI Prestige 16 AI Evo B1M, czyli jak przekonać się do ultrabooków

Lekki, specjalnie odchudzony, a do tego odznaczający się wysoką wydajnością oraz długim czasem pracy na akumulatorze. Oto w skrócie to, do czego aspiruje ultrabook Prestige 16 AI Evo B1M, który spełnia jednocześnie kryteria certyfikatu Intel Evo. Sprawdźmy więc, czy to dzieło MSI rzeczywiście zasługuje na polecenie.
Test MSI Prestige 16 AI Evo B1M, czyli jak przekonać się do ultrabooków

Moje przygody z ultrabookami można sprowadzić do jednej decyzji zakupowej. Kiedy to potrzebowałem stricte biurowego sprzętu, kupiłem stary poleasingowy laptop za kilka stówek i ten służy mi już od dobrych trzech lat do pisania. Zewnętrzny monitor rozwiązuje problem z jego małym ekranem, a poza okazjonalnym spadkiem płynności działania na przeglądarce, trudno mi na niego narzekać. Zwłaszcza że kiedy potrzebuje wyższej wydajności, sięgam po prostu po komputer stacjonarny lub stricte gamingowy laptop. Test Prestige 16 AI Evo B1M był więc dla mnie nie okazją, aby sprawdzić, czy aby nie tracę dużo, ograniczając się do przestarzałego laptopa.

Początek przygody z MSI Prestige 16 AI Evo B1M

Kartonowe pudełko, w nim zasilacz o mocy 100 watów zakończony portem USB-C i tyle byłoby z pierwszych wrażeń. Tak zaczyna się przygoda z tym ultrabookiem, którego pierwsze podniesienie albo was zaskoczy, albo pozostawi niewzruszonymi. Nie jest to król lekkości, ale w porównaniu do gamingowych czy nawet zwyczajnych laptopów, jego 1,5-kilogramowa waga po prostu robi wrażenie, jak na 99,9-Wh akumulator, który znalazł się w cienkiej obudowie, bo mierzącej w najszerszym punkcie 18,95 mm, a w najwęższym 16,85 mm. 

Od razu budzi to wątpliwości co do trwałości, zwłaszcza że sam laptop jest szeroki i długi, jak na 16-calowy ekran przystało. Mierzy bowiem 358 x 243 mm, ale na szczęście z racji wykorzystania w zaawansowanym procesie produkcji obudowy stopu magnezowo-aluminiowego, nie musicie martwić się o nadmiernie wyginającą lub zwyczajnie podatną na uszkodzenia obudowę. Oczywiście próby umyślnego wyginania obudowy np. na krawędziach ekranu pozwolą wam nieco zdeformować obudowę, ale to już umyślne działanie na szkodę sprzętu. Sprzętu, który sprawia świetne wrażenie swoim wykonaniem na tle niskiej wagi. 

Wyjątkowo gładka matowa obudowa utrzymana w ciemnoszarym kolorze jest raczej tradycyjna, jeśli idzie o samą konstrukcję oraz projekt, ale po prostu już po niej łatwo odczuć, że mamy do czynienia ze sprzętem premium. Płynnie działające zawiasy, minimalistyczne logo MSI na pleckach o lustrzanym odbiciu, zestaw siedmiu wysokich nóżek na spodzie obudowy z twardą gumową powłoką, gęste sito otworów wentylacyjnych w tylnej części i dwa podobne sita, pod którymi ukrywają się 2-watowe głośniki (ich jakość jest po prostu przeciętna z plusem), wielki touchpad, podświetlana (tylko na biało) klawiatura z wyraźną czcionką i opcją regulacji natężenia podświetlenia, czy stosunkowo wąskie ramki boczne (dolnej i górnej belki jednak nie odchudzono), to zestaw cech, które zrobią wrażenie nie tylko na was, ale też waszych współpracownikach. Można wprawdzie doczepić się do nieco ostrych rogów (mimo zaokrąglenia), ale jest to bardzo naciągana wada. Innymi słowy, wykonanie tego laptopa jest wręcz wzorowe, jak na sektor biznesowych ultrabooków, a odporność na zabrudzenia oraz certyfikat MIL-STD-810H/G potwierdza to z nawiązką. 

Jeśli idzie o zestaw portów, to od razu rozczaruje użytkowników licznych sprzętów na USB-A czy monitorów z DisplayPortem – bez stosownego HUBu się nie obejdzie. Na tylnej krawędzi podstawy MSI zadbało o wyloty powietrza na prawym i lewym boku oraz oddało nam do dyspozycji: pojedynczy port USB-A 3.2 Gen 2 w towarzystwie dwóch USB-C Thunderbolt 4 z obsługą przesyłania sygnału wideo i energii poprzez PowerDelivery 3.0, HDMI 2.1 z obsługą transmisji w 8K@60Hz,  Z lewej strony producent przewidział tylko otwory wentylacyjne i Kensington Lock, a z prawej port RJ-45, czytnik kart SD oraz uniwersalne złącze audio, czyli miejsce na 4-polowe wtyki Jack 3,5 mm słuchawek, głośników czy mikrofonu. 

W MSI Prestige 16 AI Evo B1M znajdziemy jednak również kilka wyróżników, które nadają temu ultrabookowi nowego wymiaru zaawansowania. Pierwszy z nich kryje się na samej klawiaturze w formie niepodświetlanego przycisku on/off, w którym to osadzono czytnik linii papilarnych. Więcej ciekawostek MSI ukryło na górnej belce.

Wystarczy tylko przyświecić na nią np. lampą błyskową z telefonu, aby dostrzec wyjątkowy, 10-elementowy zestaw dobra. Poza fizycznym przełącznikiem, który blokuje kawałkiem plastiku główną kamerę Full HD o 30-Hz odświeżaniu z HDR, znalazły się tam również dwa z trzech otworów mikrofonowych, dwie diody funkcyjne, czujnik odległości, kamera w podczerwieni oraz czujnik natężenia oświetlenia w otoczeniu. 

To wszystko umożliwia laptopowi m.in. wykrywanie użytkowników oraz ich otoczenia, a tym samym reagowania. Mowa nie tylko o automatycznym dostosowywaniu poziomu jasności ekranu, jego wygaszaniu, kiedy akurat się przed nim nie znajdujecie, czy wybudzaniu sprzętu, kiedy się do niego zbliżycie, ale też o zwiększaniu bezpieczeństwa waszych treści na ekranie. Jest to możliwe za sprawą oprogramowania Tobii Experience, które działa sobie w tle i może m.in.: informować was o higienie pracy przed ekranem, poprawić wideokonferencje wraz z opcją wygenerowania własnego awatara w oparciu o np. zdjęcie czy wreszcie zwiększyć poziom waszej produktywności i bezpieczeństwa poprzez m.in. rozmazywanie ekranu, czy informowanie o niechcianym “podglądaczu” za plecami. Osobiście najbardziej kupiła mnie jednak funkcja przesuwania kursora między ekranami na podstawie tego, na który wyświetlacz aktualnie patrzymy. Zwłaszcza że przy dobrych warunkach oświetleniowych jest zadziwiająco szybka w działaniu.

Wydajność MSI Prestige 16 AI Evo B1M

MSI Prestige 16 AI Evo B1M występuje w kilku konfiguracjach, a testowany przeze mnie model zalicza się do tych ze średniego segmentu. Zamiast Core Ultra 9 185H i 32 GB pamięci RAM, czyli najbardziej zaawansowanej konfiguracji, dostałem dostęp do połączenia Intel Core Ultra 7 155H z dwoma 8-GB modułami DDR5-5600 w ustawieniu Dual Channel oraz 1 TB dyskiem SSD na PCIe 4.0, który gwarantuje 937 GB wolnej przestrzeni dyskowej i może doczekać się drugiego nośnika z racji dwóch slotów M.2 PCIe 4.0. Zanurkowanie w programy zdradza obecność jednego wentylatora w układzie chłodzenia, który podczas grania w Wiedźmina 3 rozkręcił się do 4345 obrotów na minutę.

Czytaj też: Ten laptop zastąpił mi komputer. Test Acer Predator Helios 18

Co trzeba wiedzieć o tym trio? Przede wszystkim to, że o ile pamięci masowej wystarczy wam do typowej “ultrabookowej pracy” zwłaszcza w erze magazynów w chmurze i zewnętrznych dysków, tak 16 GB pamięci operacyjnej w przypadku laptopa bez dedykowanej karty graficznej i tym samym osobnego VRAM-u już nieco ogranicza możliwości sprzętu w bardziej zaawansowanych programach i dużych projektach, a przede wszystkim rozbudowanych grach 3D. 

Sam procesor to już jednak nie lada bestyjka, która gwarantuje dostęp do aż 16 rdzeni. Nie liczcie jednak na “16 prawdziwych rdzeni”, bo w praktyce ta mieszanka sprowadza się do 6 rdzeni wysokiej wydajności (taktowanie od 1,4 do 4,8 GHz), 8 rdzeni wysokiej efektywności energetycznej (0,9 do 3,8 GHz) oraz 2 dodatkowych rdzeni, które odznaczają się jeszcze wyższym potencjałem co do równowagi wydajność obliczeniowa/wydajność energetyczna (od 0,7 do 2,5 GHz). 

Co to wszystko oznacza? Ano to, że w praktyce system operacyjny może żonglować 16 rdzeniami i 22 wątkami Core Ultra 7 155H w najbardziej sensowny sposób, aby zapewniać możliwie najniższe zużycie energii przy najwyższej możliwej wydajności. Dodatkowo ten procesor ma dostęp do 24 MB pamięci podręcznej, odznacza się bazową mocą rzędu 28 watów i maksymalną na poziomie 115 watów, a jego dwie szczególne sekcje obejmują zarówno iGPU, czyli zintegrowany procesor graficzny, jak i NPU (Neural Processing Unit), czyli wyspecjalizowany akcelerator obliczeń związanych ze sztuczną inteligencją o taktowaniu do maksymalnie 1,4 GHz. 

Zintegrowany procesor graficzny bazuje na architekturze Intel Arc, a więc tej samej, z której użytek robią dedykowane karty graficzne z serii Intel A-. W tym wydaniu poza wspieraniem najważniejszych technik (Ray-Tracingu, API DirectX 12.1, wyjść DP2.1, UHBR 20, HDMI 2.1) procesor ma do zaoferowania osiem rdzeni Xe o maksymalnym taktowaniu aż 2,25 GHz.

Warto jeszcze wspomnieć o kwestii łączności, bo Prestige 16 AI Evo B1M doczekał się modułu Wi-Fi 7 Intel Killer BE1750 oraz Bluetooth 5.4, więc nie musicie się martwić, że już za kilka lat sprzęt ulegnie pod tym kątem przedawnieniu. Ba, ciągle większość z nas nie ma nawet dostępu w swoich domach do sieci Wi-Fi 7, a tym bardziej prędkości łącza oferowanych przez tę bezprzewodową sieć.

Ekran MSI Prestige 16 AI Evo B1M

Poza świetnym wykonaniem, zaawansowanym osprzętem i obietnicą wysokiej wydajności oraz wytrzymałości na jednym ładowaniu, MSI Prestige 16 AI Evo B1M wyróżnia się też wielkim, jak na laptopy, 16-calowym ekranem. Firma postawiła w nim na matrycę IPS o 60-Hz odświeżaniu i rozdzielczości QHD+, czyli 2560×1600, a tym samym o proporcjach 16:10. Chciała też zapewne możliwie najbardziej podkreślić potencjał matryc tego typu do wyświetlania kolorów, o czym świadczy wybór nie najczęściej pożądanego, czyli matowego, a błyszczącego panelu wyświetlacza, który poprawia wyświetlane kolory kosztem znacznie wyższej podatności na refleksy świetlne. To problem zwłaszcza w oświetlonych punktowo miejscach czy przy wysokim nasłonecznieniu, więc musicie mieć to na uwadze. 

Co z kolei wykazały testy matrycy i czy MSI nie koloryzowało, wspominając o maksymalnej 400-nitowej jasności czy 100% pokryciem przestrzeni barw DCI-P3? Wnioski po teście z użyciem kolorymetru SpyderX Elite nasuwają się same  – ekran w Prestige 16 AI Evo B1M jest dobrym, ale nie idealny. Najsłabiej wypada w kwestii zdolności do tworzenia gładkich i dokładnych kolorystycznie przejść od najciemniejszej do najjaśniejszej wartości szarości i jej odwzorowanie kolorów ma się nijak do obiecanych 100 procent pokrycia palety DCI-P3, choć 92-procentowe pokrycie sRGB nie jest już aż tak złe. Podobnie zresztą, jak odczyt prawie 450-nitowej maksymalnej jasności przy kontraście 1700:1 i punkcie bieli 7400. To więcej, niż deklarował producent. Kolorystyczne odchyły sprowadzają się z kolei maksymalnie do 4,9 jednostek w porównaniu strony lewej do prawej, podczas gdy różnice w podświetleniu sięgają maksymalnie 11% i zamykają się głównie w dolnych partiach. Jest więc dobrze, ale nie idealnie. Ot ekran do biurowej pracy bez szału… pomijając oczywiście rozmiar i bardzo dobrą maksymalną jasność.

Ultrabook MSI Prestige 16 AI Evo B1M na co dzień

Na co dzień komputer i laptop służy mi do przeszukiwania sieci, pisania, nauki, programowania, tworzenia gier i grania, dlatego zawsze, kiedy nowy sprzęt, który wpada do mnie na testy, jest w stanie pozwolić mi realizować bezproblemowo wszystkie te aktywności, to z marszu biorę go za sprzęt udany. Czego z kolei na Prestige 16 AI Evo B1M nie mogłem robić z tych rzeczy? Zarówno tworzyć bardziej zaawansowanych graficznie gier, jak i grać w podobne tytuły. W innych kwestiach laptop spisywał się wzorowo, jak można oczekiwać po nowoczesnym ultrabooku z wyższej półki, a nie gamingowym mobilnym “potworkiem”, który waży i zajmuje swoje.

Czytaj też: MacBook Pro 14 M3 Max okiem Kowalskiego. Bolid rodem z Formuły 1 w zakorkowanym mieście

Wielki ekran o rozdzielczości 2560 × 1600, niski poziom hałasu i wysoka wydajność nawet podczas pracy na akumulatorze przy mniej zaawansowanych czynnościach, to połączenie, które po prostu musi sprawdzać się wzorowo. Jednak nie samą pracą biurową i siedzenie w Wordzie i Excelu człowiek żyje, więc dlatego sprawdziłem, w co na wspomnianym Core Ultra 7 155H można pograć. Wnioski? To zależy, w co gracie. 

Zabawa w Against The Storm okazała się możliwa i przyjemna na najwyższej rozdzielczości i ustawieniach, bo umówmy się, że poziom 15-20 FPS w strategii nie razi aż tak w oczy. Inaczej sprawa ma się w strzelankach pokroju Borderlandsa czy Overwatcha, bo choć na najniższych ustawieniach dało się w te produkcje grać, to byle okazalsza akcja na ekranie sprawiała, że ścinki ograniczały nasze ruchy. W grach RPG (Wiedźmin 3 czy Elden Ring) na ustawieniach najniższych dało się wprawdzie grać… ale tylko wtedy, jeśli zadowoli was poziom wcale nie takich stabilnych ~30 FPS. 

Każda z przetestowanych produkcji wyciskała z MSI Prestige 16 AI Evo B1M w trybie growym ostatnie poty, rozgrzewając procesor do nawet 114 stopni Celsjusza. Wtedy to procesor pobierał 61 watów, a cały laptop 91 watów wedle HWInfo (104 waty wedle miernika), podczas gdy układ chłodzenia z obracającym się 4345 razy na minutę wentylatorem ewidentnie nie wyrabiał i zmuszał procesor do ograniczania swoich możliwości poprzez obniżanie zegarów. Najwyższe odnotowane przeze mnie taktowanie procesora wynosiło 4789 MHz na dwóch rdzeniach Performance, podczas gdy pozostałe rozkręcały się do 4489 MHz. Procesor graficzny dobijał z kolei do 86 stopni i maksymalnego poziomu 2250 MHz, a 16 GB pamięci DDR5 ewidentnie nie wystarczało do utrzymania odpowiedniej ilości danych dla GPU i CPU, zważywszy na liczne ścinki podczas rozgrywki.

Poniżej możecie z kolei rzucić okiem na wydajność w tradycyjnych benchmarkach. Wynika z nich, że jeden dysk SSD na M.2 PCIe 4.0 to porządny nośnik, a nie byle model, który wykorzystuje wspomniany interfejs tylko po to, aby dobrze to wyglądało w arkuszu specyfikacji. Test w Cinebench 2024 wskazuje z kolei, że w operacjach jednowątkowych Core Ultra 7 155H spisuje się lepiej, niż desktopowy Ryzen 7 5800X o całe 6 punktów, ale jednocześnie (z oczywistych względów) jego wydajność wielowątkowa wypada już znacznie gorzej, ale ciągle nie tak źle, jak na ograniczanego przez formę ultrabooka.

Jeśli z kolei idzie o pracę na akumulatorze, poniżej możecie podejrzeć kilka pomiarów z tradycyjnego cyklu pracy. Średnio na jednym ładowaniu, automatycznym dostosowywaniu jasności ekranu i podczas pracy na przeglądarce lub w Unity (w obu przypadkach RAM był ciągle zapchany pod kurek, a procesor działał średnio na 30-40% obciążenia z okazjonalnymi skokami do 70-100%) laptop był w stanie posłużyć mi przez od 3 do 6 godzin zależnie od obciążenia (kolejno granie lub programowanie w Unity i praca na przeglądarce oraz Wi-Fi 6). Sam proces ładowania sprowadzał się z kolei do około dwugodzinnego oczekiwania przy uśpionym laptopie, choć poziom 80% Prestige 16 AI Evo B1M osiągał już po około jednej godzinie. 

Cały proces testowy był realizowany głównie z wykorzystaniem trybu dobierania poziomu wydajności z wykorzystaniem sztucznej inteligencji w aplikacji MSI Center, ale podczas pomiarów za każdym razem aktywowałem tryb najwyższej wydajności dla stuprocentowej pewności co do wykorzystania pełnego potencjału sprzętu. Niestety nie byłem w stanie sprawdzić możliwości podobnie wspomaganym SI dostosowywaniem układu chłodzenia do aktualnego dźwięku otoczenia przez błąd oprogramowania, ale za to sprawdziłem, że nawet przy najwyższych obrotach wentylatora z szumem radzą sobie zarówno pokładowe głośniki na poziomie głośności rzędu 35-40%, jak i byle słuchawki z ANC. W trybie oszczędnym laptop jest z kolei praktycznie bezgłośny.

Jednocześnie nie mogę przyznać, że praca na Prestige 16 AI Evo B1M była całkowicie bezproblemowa. Raz opcja regulacji jasności ekranu w ogóle nie wpływała na wyświetlacz, raz doczekałem się monitu o niskim poziomie baterii, kiedy laptop był podpięty do zasilania i naładowany do pełna, a brak 32 GB pamięci RAM w moim egzemplarzu skutecznie ograniczało wielozadaniowość tego sprzętu w formie np. utrzymywania zarówno przeglądarki Edge, jak i środowiska Unity z IDE JetBrains Rider. O ile po podłączeniu laptopa do zasilania ten tylko okazjonalnie łapał czkawkę w codziennym użytkowaniu, tak przy pracy na akumulatorze i włączonym trybie zarządzania wydajnością przez SI te momenty były już znacznie liczniejsze, ale byłem w stanie wybaczyć sprzętowi za to, zważywszy na jego imponującą wytrzymałość na jednym ładowaniu 99,9-Wh akumulatora. 

Muszę też wspomnieć o dwóch wadach konstrukcyjnych w moim inżynieryjnym egzemplarzu testowym. Z jednej strony zauważyłem, że mikrofony oznaczone chińskimi literkami kompletnie nie działają (Audacity i Steam nie wykrywały żadnego sygnału), a co najgorsze, zdarzało się, że wentylator podczas wytracania prędkości zaczyna delikatnie stukać, kiedy laptop był ustawiony pod kątem około 7-10 stopni na podkładce ergonomicznej, co było szczególnie uciążliwe w niektórych scenariuszach przez ustawienia krzywej wentylatorów, które w trybie zarządzania priorytetami przez SI okresowo zwiększały i zmniejszały swoją prędkość. Co ciekawe problem ten nie występuje przy ustawieniu laptopa na płaskiej powierzchni, ale wystarczyło go nieco unieść, aby ponownie zaczął występować. W laptopach dostępnych w regularnej sprzedaży te problemy nie powinny jednak występować.

Czytaj też: Jak grać, to na najlepszym sprzęcie. Czy takim jest MSI Vector GP68 HX 13 V?

Podobnie martwi mnie również kwestia wykorzystania jednostki NPU, której obecność (wraz z funkcjami SI) podkreśla MSI. Podczas jednej z sesji korzystania z tego ultrabooka włączałem praktycznie wszystkie dostępne aplikacje, gry i funkcje, aby sprawdzić, jak często NPU będzie wkraczać do akcji, ale ku mojemu zdziwieniu, HWInfo utrzymywało, że system z tej jednostki tak naprawdę nigdy nie skorzystał. Albo to błąd, albo zastosowanie dla NPU jest bardzo, ale to bardzo niszowe i na pewno nie obejmuje aplikacji MSI Center, która “żyje SI”.

NPU takie ważne, a takie… nieużywane?

Test Prestige 16 AI Evo B1M – podsumowanie

Dobry, czy niedobry? Jak w skrócie można ocenić dostępnego już do kupienia ultrabooka Prestige 16 AI Evo B1M od MSI? To oczywiście zależy tylko i wyłącznie od waszego zapotrzebowania na laptopa. Ten konkretny model dostępny m.in. za 6790 złotych w wersji z 32 GB DDR5 (taką też wersję polecam) wyróżnia się świetnym wykonaniem, wysoką wytrzymałością na jednym ładowaniu, bogatym zestawem złączy, wielkim 16-calowym ekranem i wreszcie wysoką wydajnością obliczeniową, której z racji dedykowanej karty graficznej brakuje tylko w zaawansowanych projektach lub grach w środowisku 3D. Pamiętajmy jednak, że to ultrabook, a nie sprzęt gamingowy, więc możemy przymknąć na to oko.

Największe wady, które wykryłem podczas testu, sprowadzają się raczej do albo mojego egzemplarza testowego, albo samego oprogramowania, które zostanie jeszcze (zapewne) stosownie zaktualizowane. Pewne jest więc, że w razie problemów stricte sprzętowych będziecie mogli liczyć na wsparcie MSI i najpewniej wymianę samego sprzętu. Nie wiem jednak, jak to finalnie będzie z NPU obecnym w tym laptopie, bo choć to tylko dodatek, bardzo liczyłem na to, że to właśnie z niego będą korzystać funkcje sztucznej inteligencji, którymi tak bardzo chwali się MSI. Czy przyszłe aktualizacje to naprawią? Miejmy nadzieję. Innymi więc słowy, Prestige 16 AI Evo B1M to sprzęt dla tych, którzy cenią sobie nie tylko jego ultrabookowy, ale też profesjonalny (patrz funkcje bezpieczeństwa) charakter.

Lokowanie produktu: MSI