Ukraina pokazała naziemnego robota. Ten zminiaturyzowany czołg będzie postrachem wrogów

Armie na całym świecie wręcz oszalały na temat bezzałogowców różnego rodzaju, które dzięki nowoczesnej technologii, rzeczywiście mają dziś sens, choć ich historia sięga już pierwszej połowy ubiegłego wieku. Kolejnym tego przykładem jest zminiaturyzowany czołg w formie naziemnego bezzałogowca, którym pochwaliła się Ukraina.
Ukraina pokazała naziemnego robota. Ten zminiaturyzowany czołg będzie postrachem wrogów

Zrobotyzowany miniaturowy czołg Lyut zaprezentowany. Tak Ukraina chce zyskać przewagę na froncie

Wyobraźcie sobie świat, w którym na froncie zamiast piechoty i różnego rodzaju bojowego sprzętu z załogą na pokładzie, znajdują się tylko roboty. Piękna wizja, co nie? Podobnie zresztą, jak wizja świata, w którym wojny polegające na “wyeliminowaniu tych drugich” po prostu nie mają miejsca. Chociaż dziś chciałoby się, żeby każde wojny były realizowane nie w rzeczywistym świecie, a np. najnowszym Call of Duty, to pewne jest, że w praktyce możemy liczyć tylko i wyłącznie na zwiększenie wykorzystania bezzałogowców różnego typu w celu zmniejszenia bezpośrednich ofiar na froncie. Widać to już dziś, czyli w erze, gdzie współczesna wojna coraz bardziej skłania się ku przewadze technologicznej. Doskonale zdaje sobie z tego sprawę sektor obronny Ukrainy, który poczynił znaczący postęp w dziedzinie bezzałogowców naziemnych, tworząc najnowocześniejszy bezzałogowy pojazd naziemny o nazwie Lyut (Furia).

Czytaj też: Ukraina ma drona do zadań specjalnych. Shoolika Mark 6 nie robi sobie nic z zakłóceń i ciemności

Na papierze Furia to po prostu lekko opancerzony pojazd, który porusza się za sprawą elektrycznych silników zasilanych akumulatorem na czterech wzmocnionych dodatkowo kołach z terenowymi oponami. Jego kluczowym atutem bojowym jest karabin maszynowy PKT 7,62 mm z dostępem do 550 sztuk amunicji, który sprawia, że w praktyce można porównać robota Furię do czegoś w rodzaju mobilnej wieżyczki. Wieżyczki jednak nie byle jakiej, bo tego typu sprzęt może realizować zarówno misje zwiadowcze, jak i szturmowe, utrzymując żołnierzy z dala od niebezpieczeństwa.

Czytaj też: Ukraina sklonowała rosyjską superbroń. Jej wdrożenie poruszy ciągle niepewną szalę zwycięstwa

Pieczę nad robotem Furia stanowi tylko jeden operator o podstawowych umiejętnościach sterowania dronami, który musi pozostawać w zasięgu komunikacji pokładowych systemów do nawet 2 km w środowisku, gdzie między kontrolerem nie znajduje się wiele przeszkód. W przeciwnym wypadku zasięg między operatorem a Furią może wynosić maksymalnie kilkaset metrów. Dodając jednak do tego zestaw pokładowych systemów, które umożliwiają prowadzenie precyzyjnego ostrzału na dystansach do 800 metrów, Furia pozwala na pilnowanie bardzo rozległego terenu w przypadku umiejscowienia robota na wzniesieniu.

Czytaj też: Netflix, Spotify i YouTube się chowa. Ukraina ma miesięczną subskrypcję na niszczycielską broń

Co najważniejsze, Furia to nie tylko robot wyklepany “na szybko” po godzinach. Dziś to już prawdziwy wojskowy robot naziemny, który przeszedł od koncepcji eksperymentalnej do prototypu przemysłowego po tym, jak został poddany rygorystycznym testom w celu dopracowania jego możliwości. Po zaliczeniu ponad trzydziestu protokołów testowych, które oceniły jego precyzję, odporność komunikacyjną w warunkach wojny elektronicznej, biegłość nawigacyjną i żywotność akumulatora, ten UGV udowodnił już swoją ogromną wartość. Nie znamy wprawdzie szczegółów co do planów wprowadzenia Furii do ukraińskiego wojska, ale wiemy, że jego produkcja jest zarówno prosta, jak i tania, bo robot ten łączy w sobie technologię prosto z dronów komercyjnych.