Chwiejna równowaga na orbicie. Rosja myśli o broni atomowej w kosmosie

Żyjemy w czasach, których jeszcze dekadę temu nikt się nie spodziewał. Przyzwyczajeni do tego, że o wojnie czytaliśmy tylko w książkach do historii, zostaliśmy postawieni przez Rosję w sytuacji, w której ponure widmo wojny powróciło ze zdwojoną siłą. Od czasów II wojny światowej wiele jednak się zmieniło i teraz zbrojenia mogą się nie ograniczyć jedynie do lądu, morza i powietrza. Na to przynajmniej wskazuje informacja, która pojawiła się w połowie lutego 2024 roku w Kongresie Stanów Zjednoczonych. Senatorzy donieśli bowiem, że Rosja może planować umieszczenie ładunków jądrowych na orbicie okołoziemskiej.
Chwiejna równowaga na orbicie. Rosja myśli o broni atomowej w kosmosie

Bardzo szybko po tej informacji pojawiła się informacja uzupełniająca, która wskazywała na to, że Rosja może kontemplować taki ruch, ale jak na razie ani nie umieściła takiego ładunku na orbicie, ani nie jest jeszcze do tego gotowa. Co więcej, nie wiadomo nawet, czy chodziło o umieszczenie głowicy jądrowej na orbicie (np. do niszczenia satelitów na orbicie okołoziemskiej), czy też do wystrzelenia satelity o napędzie jądrowym wyposażone w jakiś rodzaj broni antysatelitarnej.

Myśl raz zasiana jednak w umysłach wielu, pozostała tam na dłużej. Cały rozwój eksploracji przestrzeni kosmicznej rozpoczął się już po II wojnie światowej. To wtedy na orbitę trafiły pierwsze satelity, pierwsze statki kosmiczne, a w końcu i pierwsi ludzie. Od tego czasu jednak sytuacja międzynarodowa nigdy nie była tak napięta jak teraz. Nikt się przez dekady nie spodziewał, że Rosja jest w stanie przypuścić pełnoskalowy atak na sąsiadujące z nim niepodległe państwo i kraje NATO będą zmuszone do wspomagania zaatakowanego w obronie terytorium przed napastnikiem. Po raz pierwszy mamy zatem do czynienia z sytuacją, że wrogo nastawione są do siebie prawdziwe potęgi kosmiczne zdolne do wynoszenia ładunków na orbitę okołoziemską.

I tu pojawia się poważny problem.

O ile na Ziemi bezustannie są jakieś tarcia między krajami, o tyle w przestrzeni kosmicznej jak dotąd wszyscy zachowują się w sposób cywilizowany. Najlepszym dowodem na to jest przestrzeganie przez wszystkie potęgi kosmiczne „Układu o zasadach działalności państw w zakresie badań i użytkowania przestrzeni kosmicznej łącznie z Księżycem i innymi ciałami niebieskimi” zwanego skrótowo Traktatem o przestrzeni kosmicznej, który został podpisany w 1967 roku. Na przestrzeni lat ten sam traktat został podpisany przez przedstawicieli 114 krajów w 1967 roku. Warto tutaj przypomnieć, że bezpośrednim czynnikiem, który doprowadził do stworzenia tego dokumentu, było opracowanie międzykontynentalnych pocisków balistycznych. Można zatem powiedzieć, że mimo wyścigu zbrojeń, wszyscy sygnatariusze postanowili pozostawić przestrzeń kosmiczną wolną od broni.

Czytaj także: Broń atomowa na orbicie? To bardzo zły pomysł, który może zaszkodzić wszystkim

Na przestrzeni lat jednak sytuacja się zmieniła. Od pierwszych lotów i pierwszych satelitów na orbicie doszliśmy do czasów, w których na orbicie satelity liczy się w tysiącach, a ludzie bezustannie przebywają w przestrzeni kosmicznej od ponad dwudziestu lat.

Warto tutaj wspomnieć o incydentach związanych z wykorzystaniem naziemnej broni antysatelitarnej. Jakby nie patrzeć Chiny, Rosja i Stany Zjednoczone przeprowadziły testy dowodzące, że owe kraje są w stanie pociskiem wystrzelonym z powierzchni Ziemi zestrzelić satelitę znajdującego się na orbicie okołoziemskiej. Każdy taki test zamienił nieaktywnego satelitę w chmurę odłamków zagrażających innym satelitom. Każdy kraj jednak zestrzelił w takim teście swojego własnego satelitę.

Powstaje jedynie pytanie o to, jak sytuacja wygląda obecnie, gdy coraz częściej mówi się o wykorzystaniu napędów jądrowych, czy też energii jądrowej w przestrzeni kosmicznej, szczególnie w kontekście konfliktów zbrojnych prowadzonych na powierzchni Ziemi.

Jak przekonują Sharon Squassoni z George Washington University w rozmowie z portalem Space.com, trudno w dzisiejszym świecie ufać, że kraje takie jak Rosja będą przestrzegać zapisów Traktatu o przestrzeni kosmicznej. Jeżeli bowiem w jej interesie będzie wyniesienie ładunków jądrowych w przestrzeń kosmiczną, to z pewnością takie ładunki tam trafią.

Część naukowców wskazuje na konieczność podpisania nowego traktatu o przestrzeni kosmicznej, który będzie obejmował także obecną sytuację międzynarodową. Pojawia się jednak pytanie, czy kraje takie jak Rosja i Chiny będą zainteresowane podpisaniem takiego dokumentu. Nawet jeżeli tak, to pozostaje kwestia zaufania do sygnatariuszy takiego traktatu, o dotrzymanie jego zapisów.

Z drugiej strony jednak trzeba przypomnieć, że już 15 lat temu pojawił się pomysł aktualizacji Traktatu o przestrzeni kosmicznej o zapisy zakazujące umieszczania jakiejkolwiek broni w przestrzeni kosmicznej. Z dzisiejszej perspektywy jest to niezwykle ironiczne, ale pomysł ten był autorstwa Rosji i Chin, a kraje takie jak Stany Zjednoczone były przeciwne takim zapisom.

Czytaj także: Działania Rosjan wywołały poruszenie w USA. Nuklearna potęga na orbicie?

Niezależnie jednak od tego, kto takie zapisy zaproponuje, a kto je złamie, społeczność międzynarodowa nie będzie miała tak naprawdę żadnej możliwości ukarania kraju, który te zapisy pogwałci. Można tutaj przywołać test broni antysatelitarnej przeprowadzony przez Rosję w 2021 roku. Pocisk wystrzelony z Ziemi zmienił nieaktywnego radzieckiego satelitę w chmurę odłamków, która zagrażała nie tylko satelitom, ale także Międzynarodowej Stacji Kosmicznej, na której podówczas znajdowali się także rosyjscy astronauci. Sytuacja była na tyle poważna i dynamiczna, że obsada stacji kosmicznej w ciągu kolejnych kilkunastu godzin dwukrotnie musieli przygotowywać się do ewakuacji stacji i zamykać się w statkach Sojuz i Crew Dragon, w pełnej gotowości do odcumowania od stacji, w przypadku gdyby uległa ona zniszczeniu przez powstałe w teście odłamki. Siłą rzeczy jednak Rosji nie spotkały w związku z tym żadne konsekwencje, poza publicznym potępieniem ze strony przedstawicieli różnych krajów, co — umówmy się — nie jest żadną sankcją.

W obecnej sytuacji geopolitycznej podpisywanie nowego Traktatu o przestrzeni kosmicznej, a nawet modyfikowanie już obowiązującego wydaje się nierealne. Być może lepiej pozostać przy dokumencie, który obowiązuje od ponad pół wieku, w nadziei na to, że nikt nie będzie chciał być tym pierwszym, który go naruszy.