Izrael ma problem. Potężna Żelazna Kopuła zagrożona przez tanie bronie

Wszystko zaczęło się od ciekawego z punktu militarnego nagrania, na którym to Hezbollah ponoć zniszczyli wyrzutnię izraelskiego systemu obrony powietrznej Iron Dome (Żelazna Kopuła). Ten incydent wyewoluował do dyskusji na temat rzeczywistego potencjału pewnych pocisków i wyzwań, z którymi musi radzić sobie nawet tak zaawansowany system przeciwlotniczy.
Wojsko USA, test Iron Dome, Iron Dome
Wojsko USA, test Iron Dome, Iron Dome

Pociski Almas potwierdzają, że z odpowiednią bronią można skruszyć wojskową potęgę Izraela

Niedawno Hezbollah, czyli libańska partia polityczna radykalnych szyitów, która toczy bój z Izraelem od dłuższego czasu, opublikowała film, na którym rzekomo widać atak na wyrzutnię izraelskiego systemu obrony powietrznej Iron Dome w pobliżu granicy z Libanem. Rzekomo, bo nadal nie wiemy, czy była to rzeczywista izraelska wyrzutnia, czy jedynie atrapa. Bez względu jednak na to, jak było naprawdę, tego typu nagranie podkreśla problem związany z podatnością zaawansowanych systemów obrony powietrznej pokroju Iron Dome na tanie, precyzyjne pociski kierowane, takie jak drony i pociski krążące. Dodatkowo taki incydent uwypukla rosnące zagrożenie ze strony arsenału Hezbollah, a szczególnie pocisków Almas dostarczanych przez Iran.

Czytaj też: Izrael przeniósł naziemnego niszczyciela w powietrze. Air LORA to pionierski pocisk balistyczny

Na filmie, rzekomo nagranym przez pocisk Almas podczas ataku, możemy dostrzec uderzenie w miejsce przypominające wyrzutnię Iron Dome. Przynajmniej na pierwszy rzut oka, bo późniejsza analiza ujawniła kilka nieścisłości, które sugerują fałszerstwo, co tyczy się zarówno brakujących elementów aktywnego systemu Żelaznej Kopuły, jak i zupełnego braku wtórnych eksplozji od pocisków Tamir, które zwykle znajdują się w tych wyrzutniach. To doprowadziło do spekulacji, że celem mogła być atrapa lub nieaktywna wyrzutnia, którą Izrael specjalnie zostawił w takim miejscu, aby siły Hezbollah straciły jeden pocisk w tym ataku.

Czytaj też: Znak czasów. Bezzałogowce Izraela wyjechały na ulice Rafah

Almas nie jest bowiem byle pociskiem, jako że jest to irańska wersja izraelskiego pocisku przeciwpancernego SPIKE, która jest potężną bronią w odpowiednich rękach. Ten właśnie pocisk może wykonywać precyzyjne uderzenia na odległość kilku kilometrów, dzięki systemowi man-in-the-loop, który pozwala operatorowi na dokonywanie korekt kursu na bieżąco w czasie rzeczywistym podczas lotu. Stąd zresztą możliwość nagrywania ostatnich sekund lotu pocisku. Ta zdolność czyni go znaczącym zagrożeniem dla izraelskiej infrastruktury i zasobów wojskowych w pobliżu granicy, co regularnie potwierdza się aż od stycznia, kiedy to doszło do pierwszego udokumentowanego użycia pocisku Almas przez Hezbollah w ramach ataku na izraelski posterunek wywiadowczy.

Wykorzystanie przez Hezbollah pocisków Almas podkreśla szerszy problem obrony przed precyzyjnymi pociskami kierowanymi. Rozprzestrzenianie się takiej technologii oznacza, że nawet dobrze chronione miejsca, takie jak systemy Iron Dome, są podatne na stosunkowo tanie, bardzo precyzyjne ataki. Dlatego właśnie Izraelskie Siły Obronne (IDF) stoją przed skomplikowanym wyzwaniem, bo nie tylko zapewnieniem ochrony swoim systemom obrony powietrznej, ale też przeciwdziałaniem rozwijającemu się zagrożeniu ze strony precyzyjnych broni kierowanych Hezbollah. Wymaga to wielowarstwowej strategii obronnej, integrującej zwłaszcza systemy obrony powietrznej krótkiego zasięgu (SHORAD) w celu ochrony przed zagrożeniami operującymi na niskim pułapie, takimi jak drony kamikadze.

Czytaj też: Izrael stworzył nowy system przeciwlotniczy. Od niego niebo zrobi się czerwone

Rosnący arsenał precyzyjnych pocisków kierowanych Hezbollah, w tym pocisk Almas, stanowi poważne wyzwanie dla Izraela. Chociaż Iron Dome okazał się skuteczny przeciwko tradycyjnym atakom rakietowym, tak pojawienie się dronów kamikadze oraz zaawansowanych pocisków kierowanych wygenerowało kolejny problem, z którym musi zmierzyć się Izrael.