Przed wyruszeniem w drogę należy poskręcać całość do kupy
Touroll S2 może i jest składany, ale nie liczcie na to, że przyjedzie do was w kompaktowym pudełku i już gotowy do jazdy. O nie, tyle to nie. W rzeczywistości rower dociera do nas w ciężkim i dużym kartonowym pudle z okazałym wypełnieniem, które gwarantuje, że nic złego nie stanie się z nim podczas transportu. Wewnątrz znajdziemy dodatkowe kartonowe pudełko z instrukcją obsługi (również w języku polskim), materiałowymi rękawiczkami, kilkoma narzędziami, przednim reflektorem, ładowarką sieciową, szybkozamykaczem dla przedniego koła oraz plastikowymi platformami pedałów. Na kierownicy producent podczepił dwa kluczyki do demontowania i blokowania akumulatora, a na dodatek postarał się o przedwstępny montaż kilku elementów, a w tym błotnika tylnego, bagażnika, siodełka czy mostka na kierownicy, więc nie zdziwcie się, jeśli wedle instrukcji będziecie musieli zrobić coś, co zostało już zrobione.







Czytaj też: Test elektrycznego roweru ENGWE L20 3.0 Boost. W pełni legalny, ale ma asa w rękawie
Zanim zajmiemy się kilkuetapowym składaniem Touroll S2 do finalnej formy, musimy tylko zdjąć piankowe i kartonowe zabezpieczenia przyczepione do najważniejszych elementów na opaskach zaciskowych. Najlepiej zacząć też ładować akumulator do pełna, jako że proces ten od kompletnego rozładowania ma trwać od 6 do 8 godzin, choć producent nie dostarcza nam już całkowicie rozładowanego magazynu.








Samo składanie roweru jest z kolei bardzo proste. Montujemy przednie koło, błotnik i reflektor przedni, kierownicę, platformy pedałów i… w sumie to tyle. Można ruszać w trasę. Musicie tylko uważać na to, aby dobrze przykręcić wszystkie śruby, nie pomylić ze sobą samych platform i finalnie dopompować obie dętki obecne w terenowych oponach CST o średnicy 20 cali i grubości 4 cali, bo choć nie są totalnie wypompowane, to w moim przypadku brakowało im kilku jednostek do zalecanego poziomu 15-20 PSI.


Jak jeździ się na Touroll S2?
Już po pierwszych kilometrach widać, że Touroll S2 to nie jest typowy składak do jazdy po mieście. Rower imponuje swoją masywną sylwetką, grubymi oponami i solidną ramą typu step-through, która ułatwia wsiadanie nawet mniej doświadczonym użytkownikom. Jednak tuż za tą przystępną formą kryje się konstrukcja gotowa na znacznie więcej niż asfaltowe alejki. Na leśnych ścieżkach i żwirowych drogach rower zachowuje się bardzo stabilnie, 4-calowe opony CST sprawnie amortyzują nierówności, podczas gdy skromny, ale przynajmniej 80-milimetrowy skok przedniego amortyzatora poprawia zauważalnie komfort. Nawet przy większych prędkościach na tym rowerze nie da się stracić przyczepności ani poczucia kontroli podczas jazdy w terenie. Z kolei w codziennej jeździe po mieście te same cechy przekładają się na świetne tłumienie krawężników i nierówności, które zwykle dokuczają w klasycznych rowerach.


Dużym plusem jest zresztą ergonomia tego roweru, na którą składa się zarówno regulowana kierownica, jak i siodełko, umożliwiając wspólnie dopasowanie pozycji do wzrostu użytkownika (producent zaleca zakres 160–195 cm), podczas gdy składana konstrukcja ułatwia przechowywanie lub transport w aucie. Sama waga (ponad 31 kg) stanowi wprawdzie wyzwanie przy częstym noszeniu, ale jak na rower tej klasy i z takim akumulatorem, ten ciężar nie jest przesadny. W gruncie rzeczy sama konstrukcja roweru jest przemyślana, ale nie pozbawiona niedociągnięć. Samo składanie jest dość toporne, bo szczególnie przy pierwszych próbach łatwo przypadkowo wygiąć błotnik lub przestawić przednie światło. Sama rama i mostek składają się jednak solidnie, choć wymagają pewnej wprawy. Na plus natomiast zasługuje system zabezpieczenia po złożeniu – prosty, ale skuteczny mechanizm dźwigniowy (do tyłu i do góry), który to pewnie blokuje całość w miejscu.



Na uwagę zasługuje też dobre wyposażenie dodatkowe. Regulowania podpórka nie jest zła, bagażnik tylny stanowi świetną podstawę do zapewniania sobie pojemnej sakwy, przednie i tylne światła z homologacją StVZO sprawdzają się świetnie w nocnej jeździe, szerokie błotniki chronią nasze ubrania przed błotem, a obecny na kierownicy wyświetlacz LCD jest czytelny i przejrzysty. Pokazuje m.in. aktualną prędkość, poziom wspomagania i stan naładowania akumulatora, a po odpowiednich kombinacjach, pozwala zmieniać fabryczne ustawienia roweru.



Same przyciski są z kolei intuicyjne i w sumie na uwagę zasługuje nieco ukryty przycisk włączenia, który znajduje się głębiej względem innych, co teoretycznie utrudnia przypadkowe wyłączenie systemu e-bike podczas jazdy. Producent nie postarał się jednak z doborem twardych uchwytów rowerowych, bo choć są one wyprofilowane i są dosyć wygodne, to… obracają się zbyt łatwo. Efekt? Spróbujcie na tym rowerze wstać i wjechać na stromą górkę, a od razu je przekręcicie.
Producent nie chwali się niestety szczegółami ramy i to może wcale nie być przypadek. Touroll S2 waży bowiem sporo, a to sugeruje jednoznacznie wybór nie aluminium, a tradycyjnej stali na ramę. Na całe szczęście Touroll nie jest jednak całkowicie prostym modelem w tym zakresie, a to z racji okablowania prowadzonego wewnętrznie, choć przyznam, że nie jest to najlepsze prowadzenie przewodów, jakie widziałem w swoim życiu, bo sprowadza się tylko do przedniego członu ramy. Manetka i 7-biegowa przerzutka od Shimano to również przykład osprzętu z niższej półki, ale za to możemy liczyć na osłonę zarówno dolnej sekcji, jak i właśnie tylnej przerzutki, a to za sprawą solidnych metalowych prętów w kształcie litery U.


Na szczęście producent nie oszczędzał nadmiernie na układzie hamulcowym. Choć nie zastosowano tu hydrauliki, mechaniczne hamulce tarczowe wydają się w tym segmencie w pełni uzasadnione. W praktyce działają poprawnie, choć wymagają wstępnej regulacji – przynajmniej w testowanym egzemplarzu siła hamowania była przeciętna i wymagała zarówno podciągnięcia linki, jak i korekty ustawienia zacisków przy tylnej tarczy. System odcinania napędu silnika w chwili hamowania działa natomiast wzorowo. Warto jednak pamiętać, że mamy tu do czynienia z ponad 30-kilogramowym rowerem na grubych, ale niewielkich kołach, co sprawia, że Touroll S2 podczas hamowania zachowuje się inaczej niż typowy rower. W skrócie? Po prostu trudniej go zatrzymać.

Na sam koniec zostawiłem najważniejsze – układ wspomagania. Obejmuje on 250-watowy silnik w piaście tylnego koła, który to maksymalnie jest w stanie wycisnąć z siebie 650 watów i 55 Nm momentu obrotowego, a aktywujemy go nie poprzez naciskanie na platformy pedał, a obracając korbami. Chociaż związany z tym mechanizmem czujnik kadencji radzi sobie odpowiednio, tak musimy pamiętać, że zabieranie Touroll S2 w góry nie jest najlepszym wyjściem, bo jeśli zatrzymacie się podczas wjeżdżania pod górę, to… najpewniej już nie ruszycie. Wysoka waga, szerokie opony i brak reakcji na moment obrotowy robią bowiem swoje. Chociaż mocy temu e-bike’owi nie brakuje, to szczerze odradzam słuchać producenta i kupować go z myślą o podbijaniu bardziej wymagającego terenu, gdzie podjazdów nie brakuje.

Jeśli z kolei idzie o akumulator, to możecie liczyć na magazyn energii o pojemności 720 Wh. Dołączona ładowarka ładuje go przez 6-8 godzin od totalnego rozładowania, a oba dołączone kluczyki pozwalają wyciągnąć ogniwo z porządnych prowadnic pod siodełkiem, ale nie jest to konieczne do przeprowadzenia ładowania. W tym celu wystarczy tylko odsunąć gumową zaślepkę i… w sumie to tyle. Poza tym możecie całkowicie wyłączyć akumulator prostym przełącznikiem on/off oraz podejrzeć poziom jego naładowania po wciśnięciu przycisku z boku, który to aktywuje na moment cztery diody, przekładające się na naładowanie do 25, 50, 75 i 100%. Na port USB i opcję zrobienia z roweru jeżdżącego powerbanku jednak nie liczcie.


Jeśli idzie o wytrzymałość na jednym ładowaniu, Touroll S2 zweryfikowałem dokładnie w dwóch trasach – jednej międzymiastowej, trzymając się utwardzonych dróg i poziomu wspomagania 0-3, a drugiej typowo górskiej, gdzie 5 poziom wspomagania był ciągle aktywny. Wnioski? W pierwszym przypadku możecie liczyć na od 60 do 90 km na jednym ładowaniu, a w drugim na 25-35 km. To z kolei już bardzo dobry wynik. Rower oferuje również tzw. tryb wspomagania pieszego (walk mode), który umożliwia prowadzenie pojazdu z prędkością 6 km/h. Warto jednak wiedzieć, że jego działanie wymaga ciągłego trzymania przycisku – co jest wprawdzie skutecznym zabezpieczeniem przed przypadkowym uruchomieniem, ale w praktyce okazuje się niewygodne podczas dłuższego prowadzenia pod górę.
Elektryczny rower Touroll S2 w praktyce
W ostatnim czasie miałem okazję sprawdzić w praktyce podobny typ roweru o znacznie wyższej klasie. Mimo prawie dwukrotnie wyższej ceny (3569 zł vs 5999 zł) droższy model dręczył dokładnie ten sam problem, który w moich oczach dyskwalifikuje wszystkie składane rowery tego typu. Mowa o wysokiej wadze, a zwracam na to ta dużą uwagę nie bez powodu, bo w ostatnich latach media utrwaliły w świadomości użytkowników przekonanie, że to, co jest składane, to jest jednocześnie stworzone z myślą o wysokiej mobilności i łatwości w transporcie.






Może was to zaskoczy, ale tak nie jest ze znakomitą większością elektrycznych rowerów i Touroll S2 nie jest wyjątkiem. Chociaż rower ten rzeczywiście przyjemnie się składa i zabezpiecza solidnymi dźwigniami (choć sam mechanizm zabezpieczający sprzyja powstawaniu zarysowań), to nic nie naprawi tego, że to ciągle 31,2-kg kawał nieforemnego sprzętu, którym nie chcecie uderzyć w ścianę czy karoserię samochodu.



Mając już to za sobą, czas odpowiedzieć na pytanie, czy Touroll S2 to nie tylko dobry, ale też godny swojej ceny rower elektryczny? W momencie pisania tych słów jest on dostępny do kupienia za 3569 złotych, a jego największym wyróżnikiem jest umieszczenie akumulatora nie w dolnej rurze ramy, lecz pod siodełkiem. Dla wielu może być to zaskoczenie, ale w praktyce to rozwiązanie często spotykane w rowerach miejskich, kompaktowych i składanych, gdzie priorytetem jest wygoda użytkowania i łatwość serwisowania. To właśnie umiejscowienie akumulatora jednoznacznie określa charakter i przeznaczenie Touroll S2 wbrew temu, co próbuje nam wmówić producent, zachwalający terenowe możliwości modelu.


Po co bowiem projektować coś z myślą o terenie i podnosić środek ciężkości, a tym samym pogarszać stabilność i balans roweru, którego większość masy przypada właśnie na tylną część? Terenowy bieżnik grubych opon tego problemu nie załatwi i na pierwszym lepszym podjeździe w górzystym terenie czy na ścieżce pełnej korzeni poczujecie, co mam na myśli. W tego typu trasach lepiej spisywał się wspomniany wcześniej e-bike, który jednak był reklamowany jako miejski model. Zwłaszcza że miał amortyzację tylnego koła, a to akurat coś, czego w Touroll S2 nie znajdziemy, choć oczywiście nie ma w tym nic dziwnego, zważywszy na znacznie niższą cenę.


Biorąc to wszystko pod uwagę i mając z tyłu głowy moje problemy w przeszłości z mechanicznymi hamulcami tarczowymi, chcę podkreślić, że Touroll S2 to nie e-bike terenowy. Moim zdaniem ten rower zyskałby wiele, gdyby był reklamowany jako sprzęt do miasta, który nie boi się okazjonalnego wjechania na mniej wymagające trasy terenowe, gdzie pełno jest luźnych liści, kamieni czy nierówności wszelakiej maści. Mimo terenowych opon, Touroll S2 bez żadnych nieprzyjemności pozwolił mi m.in. przejechać z jednego miasta do drugiego, zaliczając 50-kilometrowy dystans, który pozbawił akumulatora trzech z pięciu kresek naładowania. Zaskoczenie przyszło dopiero później.

Czytaj też: Test elektrycznego roweru Eleglide Tankroll
Nie ładując akumulatora, wybrałem się na następny dzień na krótką trasę, aby rozładować go do zera, a tu… niespodzianka. Aktywacja roweru najpierw zgłosiła naładowanie do czterech kresek, które po kilkunastu metrach spadły do kresek trzech, aby po 5 kilometrach na najwyższym poziomie wspomagania spaść do jednej i wzrosnąć z powrotem do trzech/dwóch przy kolejnym postoju. Finalnie skończyło się na tym, że jedno ładowanie jest w stanie zapewnić do nawet 70-80 km zasięgu w przypadku prawie 90-kg obciążenia, aktywnych świateł i nieoszczędzania swoich nóg w trasie przy jednoczesnym ograniczaniu wspomagania do poziomu 2-3 z okazjonalnymi skokami na 1 i 5. Sęk w tym, że kontroler bardzo nieprecyzyjnie zgłasza poziom naładowania akumulatora, bo finalnie moment jego rozładowania zawsze nadchodził niespodziewanie. Zarówno przy racjonalnej jeździe, jak i terenowych wojażach posuwających sprzęt do granic, gdzie główną rolę odgrywał silnik, drenując akumulator do zera na 20-30 km dystansie.
Test elektrycznego roweru Touroll S2 – podsumowanie
Dla kogo więc Touroll S2 jest? Przede wszystkim dla tych osób, które poszukują prostego roweru elektrycznego, chcą siedzieć na nim prosto, jeżdżą głównie po utwardzonych drogach i wiedzą, jak wykorzystać możliwość złożenia go w pół. Jeśli to akurat nie wy, to znacznie lepiej wyjdziecie na zakupie innego roweru. Jeśli jednak na każdy postawiony warunek odpowiedzieliście w duszy “tak, właśnie tego szukam”, to Touroll S2 warto się zainteresować. Wystarczy bowiem dokupić do niego byle większą sakwę na tylny bagażnik, żeby stał się idealnym miejskim e-bike na co dzień czy idealnym pojazdem na wypad do lasu za miasto lub na biwak.

Touroll S2 to wprawdzie nie e-bike do górskich eskapad, ale jako miejski składak z ambicjami terenowymi wypada bardzo dobrze. Za cenę około 3569 zł (-250 zł z kodem Touroll250) oferuje solidne wykonanie, dobry zasięg i komfortową jazdę. Jeśli nie przeszkadza ci jego masa i nie oczekujesz cudów w terenie – to godny polecenia wybór.