W obecnej sytuacji wydaje się, że smartfon do 2500 złotych stał się dla producentów jednym z najważniejszych świętych gralów, który należy obstawić z każdej strony, oferując urządzenia nieco tańsze, ale i nieco droższe. Taka taktyka sprawia, że w tej klasie cenowej niektórzy producenci są w stanie odważyć się na ryzyko i niecodzienny styl. Inni decydują się na tworzenie bezpiecznych, nierzucających się w oczy telefonów, które jednak mają bronić się swoim wnętrzem.
Wnętrza będą różniły się w tej klasie cenowej w dużym stopniu. Zarówno producenci niemal flagowych rozwiązań, jak i aspirujących średniaków mają tutaj coś do udowodnienia. Dlatego też część urządzeń zostanie wykonana ze szkła, inne będą eksperymentowały z ekologicznymi wariantami wykończenia. Standardem powinna być także zwiększona wodo- i pyłoszczelność, ale zdarzają się jeszcze niechlubne wyjątki. Dość bezpiecznie można założyć za to, że w tej klasie cenowej smartfony nie zawiodą w kwestii jakości ekranów. Warto jednak pamiętać, by nie wybierać ich tylko po jasności maksymalnej czy rozdzielczości, a sprawdzać, czy są to bardziej energooszczędne panele LTPO oraz jak wypadają kąty widzenia (te często ze względu na różne polaryzatory mogą być akceptowalne lub niezbyt przyjemne.

Wśród smartfonów do 2500 złotych znajdą się propozycje o wydajności bliskiej liderom rynku, ale także takie, którym znacznie bliżej do niższych segmentów cenowych. To potrafi mieć przełożenie na codzienne użytkowanie w stopniu większym niż zazwyczaj w innych kategoriach, ale jednocześnie producenci nieraz potrafią zaprzepaścić dobry układ i szybkie pamięci koślawą optymalizacją. Warto sprawdzać zastosowane rodzaje pamięci, jeśli producenci udzielają takiej informacji i w miarę preferencji decydować się na wybór mocniejszych opcji.
Wybór smartfonu do 2500 złotych dla części osób będzie powiązany z preferencjami dotyczącymi nakładki. Dla osób, które wsiąknęły w ekosystem jednej firmy nieraz trudniej będzie podjąć decyzję o zakupie telefonu innej marki. Nie będę tu jednak dokonywał oceny doświadczeń w ekosystemie, a skupię się na bezproblemowości i dodatkowych funkcjach. Ważne będą także aparaty. Poza obiektywem ultraszerokokątnym jakość zdjęć z telefonu za 2500 złotych powinna być blisko najlepszych urządzeń, a detale będą kwestią do zobaczenia przez nielicznych. Podobnie rzecz ma się z akumulatorami – im więcej, tym lepiej, ale nie każdy telefon naładujemy bezprzewodowo i z dużą mocą, co też ma znaczenie w codziennym życiu.
Zobacz wideo i zostaw subskrypcję!
Jak dokonałem wyboru smartfonów do 2500 złotych?
Podobnie jak w przypadku rankingu smartfonów do 1500 złotych, ten tekst zostanie podzielony na trzy sekcje. W pierwszej przybliżę wam urządzenia, które w cenie regularnej poniżej 2500 złotych są dostępne już od jakiegoś czasu. To przede wszystkim propozycje dla poszukiwaczy telefonów w sklepach stacjonarnych i popularnych elektromarketach, którzy chcieliby dostać propozycje nieprzekraczające ich budżetu. W dalszym ciągu kryterium przewodzącym tej selekcji będzie jakość urządzeń.
W drugiej sekcji zaproponuję urządzenia, których cena w danym momencie plasuje je nieco powyżej 2500 złotych, ale jednocześnie są na tyle warte uwagi, by nie pomijać ich w zestawieniu. Niejednokrotnie zdarza się tak, że producenci przed premierą nowych, niekoniecznie dużo lepszych propozycji, potrafią przecenić stare urządzenia i w efekcie kosztujące powyżej 2500 złotych smartfony trafiają do tego segmentu.

Ostatnia sekcja to rozwiązanie dla odważnych. W tym przypadku zaproponuję wam smartfony, których cena kiedyś zbliżyła się do 2500 złotych, natomiast nie w sprzedaży w popularnych polskich sieciach elektromarketów. Sięgamy głębiej i wynajdujemy dobre propozycje z mniej oczywistych źródeł. W grę wchodzą między innymi europejskie oddziały sklepu Amazon, ale też Aliexpress, Trading Shenzhen czy inne strony internetowe. Często dzięki temu możemy pozwolić sobie na mocniejszy smartfon, choć nie brakuje gwiazdek i ukrytych warunków. By taki smartfon pojawił się w zestawieniu, oferta go dotycząca musi spełnić dwa warunki:
- Smartfon musi oferować oprogramowanie w wersji globalnej;
- Smartfon powinien być oferowany z ceną poniżej 2500 złotych przynajmniej od czasu do czasu.
Szczególnie ten pierwszy warunek jest istotny z perspektywy większości użytkowników, bowiem to on zadecyduje, czy urządzenie będzie używalne na co dzień, czy będziemy musieli próbować szczęścia z modyfikacjami systemu. Dla części osób istotne może być także pochodzenie smartfonu spoza Europy, bo to może utrudnić egzekwowanie gwarancji, jeśli takowa w ogóle istnieje i jej realizacja nie zajmie kilku tygodni. Jak jednak traktuje znane przysłowie: Kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana.
Jednocześnie zdaję sobie sprawę, że nie dla wszystkich są takie przedsięwzięcia i w budżecie do 2500 złotych część z was po prostu chce znaleźć niezawodny telefon na lata bez większych mankamentów. W zestawieniu będę bazował zarówno na testach redakcyjnych – własnych, ale też i innych kolegów oraz opiniach i przemyśleniach z korzystania z danych urządzeń. W tej cenie możemy spodziewać się już niemal flagowej jakości zdjęć przy wykorzystaniu wielu aparatów, znakomitych ekranów (najlepiej z technologią LTPO), dobrych czasów pracy na baterii i ogólnej bezproblemowości.
Najlepsze smartfony do 2500 złotych dostępne od teraz
W cenie 2500 złotych bez większego namysłu można wybrać smartfon, który w większości aspektów nie powinien rozczarowywać. Jednak jeśli chcecie mieć urządzenie skrojone pod swoje potrzeby, niezawodne, a jednocześnie oferujące ciekawe rozwiązania, przeczytajcie o kilku tych propozycjach.
Samsung Galaxy S24 Fan Edition to dobry wybór dla fana Samsunga
W świecie pełnym ekscytujących nowości wolisz zdecydować się na coś bezpiecznego? Samsung Galaxy S24 Fan Edition powinien spełnić twoje oczekiwania. Wiem, że brzmi to jak slogan reklamowy, ale ten smartfon stworzono tak, by odpowiadał właśnie na potrzeby tych, którzy nie mają jasno sprecyzowanych potrzeb. Jeśli szukacie dużej baterii z długim czasem pracy na jednym ładowaniu – to nie jest ten wybór, a w dodatku ogniwo o pojemności 4700 mAh ładuje się dość ślamazarnie (ale także i bezprzewodowo, co nie jest regułą). Wydajność Exynosa 2400e nie jest na poziomie najlepszej konkurencji, a w dodatku “tylko” 8 GB RAM-u i 128 GB na pliki wypadają skromnie.

Dlaczego zatem polecam Samsung Galaxy S24 FE? Cóż, to po prostu pakiet solidnych rozwiązań, który niespecjalnie się wyróżnia, ale spisuje się udanie. W dalszym ciągu otrzymujemy zestaw trzech aparatów, które choć nie grzeszą rozdzielczością zdjęć, tak zapewniają ich równy, powtarzalny wygląd w wielu warunkach. Choć smartfon nie jest lekki przy 213 gramach, zastosowano w nim bardzo solidne szkło Gorilla Glass Victus+ oraz zachowano wodo- i pyłoszczelność IP68. Do tego ekran Dynamic AMOLED 2X, nawet jeśli “tylko” w rozdzielczości Full HD+ (2340×1080), olśniewa szerokimi kątami widzenia, dobrą reprodukcją barw i opcjami, które zmienią jego ustawienia pod nasze preferencje w wysokim stopniu.
Do tego Samsung Galaxy S24 FE otrzyma od producenta do 7 dużych aktualizacji systemu i 7 lat wsparcia poprawkami bezpieczeństwa. Jest zatem wyborem dla tych, którzy chcą mieć spokój i zakupem telefonu pragną zapewnić swoim danym bezpieczeństwo. Do tego Samsung ma obecnie najlepsze narzędzia sztucznej inteligencji (choć po 2025 roku mogą one stać się płatne), przydatne nie tylko do usuwania osób ze zdjęć, ale i transkrybowania rozmów w wielu językach (w tym języku polskim), podsumowywania treści stron (także po polsku) oraz sugerowania treści wiadomości w klawiaturze.

Honor 200 Pro może nie jest najlepszy, ale nie jest też najdroższy
Czy jesteście w stanie odpuścić sobie wodo- i pyłoszczelność w smartfonie za 2500 złotych? Część z was pewnie nie, ale gdy cena oscyluje bliżej 2000 złotych, zapewne zaczynacie się nad tym zastanawiać. Honor 200 Pro ma sporo czaru i mimo rychłej premiery następcy warto mieć na niego oko. Wiem o tym, bo gdy testowałem Honora 200 Pro, miałem sporo pozytywnych zaskoczeń. Przede wszystkim dotyczyły one obudowy – ta jest bardzo zgrabna i niemal nie da się po niej odczuć, że całość waży 199 gramów. Do tego przyjemne wycięcia po bokach zagięcie tyłu oraz ekranu i nawet IP65 nie jest już tak doskwierające (smartfon poradzi sobie z deszczem, ale nie z zanurzeniem).

Do zaskoczeń dołączam także ekran. Najpierw nieco negatywnie – nie jest to panel LTPO. Potem już jednak pozytywnie – nie wpływa to nadmiernie na czas pracy na jednym ładowaniu, który oscyluje między 5,5 a 8 godzinami z aktywnym ekranem. A ten będzie aktywny często, bo oferuje świetny kontrast, sporą głębię barw oraz po prostu dobrze odwzorowuje obraz. Jeśli problemem nie będzie dla was wcięcie, wokół którego mogą gromadzić się też informacje z panelu powiadomień, to zapewne i nie będziecie mieć problemu z pstrokatą nakładką MagicOS, która jak na razie dość nieśmiało implementuje narzędzia AI. Te skupiają się głównie na sugerowaniu aplikacji i przełączników do uruchomienia w odpowiednich miejscach systemu.
Zdecydowanie warto przyjrzeć się Honorowi 200 Pro, jeśli waszym priorytetem jest robienie zdjęć. Główna matryca o rozdzielczości 50 Mpix i 50-megapikselowe 2,5-krotne przybliżenie to jedne z najlepszych rozwiązań w swojej cenie. Ultraszerokokątny aparat o rozdzielczości 12 Mpix jest pewnym kompromisem, ale zachowuje w miarę spójną kolorystykę. W efekcie jest to jedna z lepszych propozycji. Wydajność Snapdragona 8s Gen 3 połączonego z 12 GB RAM-u była dla mnie w głównej mierze wystarczająca i nie mam wobec tego smartfonu większych zarzutów.

POCO F7 Pro to nowy gracz, ale niczego nie musi się wstydzić
Seria F7 od POCO sporo namiesza na rynku, bo jej zalety nie kończą się na zaoferowaniu dobrej wydajności. Producent postarał się, byśmy nie czuli dyskomfortu w żadnym elemencie smartfonu i to podejście faktycznie się opłaca. Weźmy chociażby akumulator – 6000 mAh to sporo, a jedocześnie obudowa nadal waży 206 gramów – mniej niż chociażby w przypadku Galaxy S24 Fan Edition. Czasy pracy na jednym ładowaniu spokojnie wykraczają poza dzień intensywnego korzystania. Obudowa oferuje też standard IP68.

Zapas mocy zapewne kosztował POCO F7 Pro pozbycie się aparatu tele. Zamiast tego dostajemy ten sam 50-megapikselowy aparat o dobrych parametrach oraz dość przeciętne 8-megapikselowe oczko ultraszerokokątne. Jednocześnie rekompensuje to układ, bo Snapdragon 8 Gen 3 to jedna z najmocniejszych rzeczy, jaką przez lata będziemy widzieli w świecie Androida. W połączeniu z pamięcią UFS 4.1 dostajemy błyskawicznie działający smartfon.
POCO F7 Pro to także propozycja z udanym ekranem o wyższej niż średnia rozdzielczości 3200×1440 pikseli. Może i nie jest to AMOLED z LTPO, ale jego kolory i jasność w codziennym użytkowaniu są więcej niż wystarczające. Musicie jedynie pamiętać o tym, że POCO F7 Pro nie zaoferuje eSIM, a osobiście polecam wam zabezpieczyć frontowe szkło Gorilla Glass 7i folią. Moje doświadczenia z nim w smartfonach z tego roku nie należały do zbytnio udanych.

Kilka modeli, których nie polecam aż tak mocno jak tej trójki, ale pamiętajcie o nich:
- Samsung Galaxy S24 – w wariancie z 256 GB da się go znaleźć poniżej 2500 złotych. Warto, jeśli chcecie mniejszy smartfon i poczucie spokoju związane z długim wsparciem aktualizacjami. Nieco mocniejszy od S24 FE, ale ze znacznie krótszym czasem pracy na baterii.
- Google Pixel 9a – nieduży smartfon od Google z tym samym układem, co Google Pixel 9, ale gorszymi aparatami. Dobra opcja, jeśli potrzebujecie 7 lat aktualizacji oprogramowania i kompaktowej obudowy.
- Motorola razr 50 – Wydajnościowo nie ma tu fajerwerków, bo MediaTek Dimensity 7300X szału nie robi. W tym budżecie jest to jednak najlepszy składany smartfon i do tego oferuje funkcjonalny, duży ekran widoczny po złożeniu.
Do tych smartfonów za około 2500 złotych warto dopłacić
Są na rynku urządzenia, które rynek zweryfikował dość brutalnie i w efekcie ich cena zdążyła spaść znacząco na przestrzeni kilku miesięcy. W ten sposób w cenie za lepsze średniopółkowe urządzenie możemy mieć już niemal flagową propozycję. Oto kilka najciekawszych z nich:
OnePlus 13R może nie jest mistrzem zdjęć, ale ma sporo mocy
Gdy pisałem recenzję OnePlusa 13R, miałem nadzieję, że ten będzie zauważalnie tańszy niż iPhone 16 czy Samsung Galaxy S25. A jako, że nie był, to rynek uznał, że jednak powinien być i teraz znajduje się w przyjaźniejszym segmencie cenowym. Nadal nie jest idealnym wyborem, chociażby ze względu na ograniczoną wodoodporność w standardzie IP65, zamiast wyższego, natomiast jeśli nie maczacie telefonu w wodzie, to bardziej zaboli was kompromis fotograficzny. Problematyczne okazuje się przetwarzanie ciemnych elementów zdjęć, ale nie da się odmówić telefonowi, że zdjęcia mają sporo kolorów, a dla części osób to ważniejsze niż szczegółowość.

Dla niektórych ważniejsza będzie też wydajność, a ta jest znakomita dzięki połączeniu Snapdragona 8 Gen 3 z 12 GB szybkiej pamięci operacyjnej oraz 256 GB przestrzeni na pliki. To telefon dla graczy także dzięki udanemu chłodzeniu przez dużą komorę parową. Do tego producent postawił na akumulator o pojemności 6000 mAh, dzięki czemu udało się osiągnąć dobre czasy pracy na jednym ładowaniu, nawet jeśli przez długi czas korzystamy z gier. I do dobrych czasów pracy dokłada się także ekran LTPO o rozdzielczości 2780×1264 piksele. Przy przekątnej 6,78 cala mówimy o dużym urządzeniu, ale obudowę udało się zamknąć w 206 gramach i płaskich bokach, które jednak nie wbijały się w dłoń.
OnePlus 13R to dobra propozycja, jeśli jesteście w stanie zignorować aspekt fotograficzny. Moim zdaniem zbyt mocno zjadał on detale w cieniach i przepalał kadry, zwłaszcza te z obiektywu ultraszerokokątnego. Mimo tego nie jest to fatalny smartfon fotograficzny, ale czuć pewne kompromisy, które mogą być nie do zaakceptowania w tej cenie. Na pewno w obecnej formie takim kompromisem są też rozwiązania AI, które nie dotyczą treści w języku polskim, więc zostaje nam jedynie modyfikowanie zdjęć. Ale i tak warto mieć na OnePlusa 13R oko.

O dziwo jeden z najlepszych telefonów w tej cenie do zdjęć – Motorola edge 50 Ultra
Wiem, wychodzi ze mnie uprzedzenie, ale przez lata Motorola nie uchodziła za producenta, który potrafi dostarczyć dobry sprzęt do zdjęć. A jednak zdjęcia z głównej matrycy o rozdzielczości 50 Mpix mają świetnie odwzorowane szczegóły, wysoki poziom detali, a do tego prezentują się komplementarnie niezależnie od wybranego obiektywu. Nawet przedni aparat zadowala i wyniki jak na Motorolę są powyżej przeciętnej. Do tego producent zadbał o świetny ekran P-OLED z odświeżaniem do 144 Hz z zagiętymi krawędziami.

Nie wszystko w Motoroli jest idealne – akumulator o pojemności 4500 mAh jak na obecne standardy nie zachwyca najdłuższymi czasami pracy na jednym ładowaniu, ale dzień spokojnej pracy jest w zasięgu. To zasługa stosunkowo lekkiej dla zasobów nakładki. W dodatku smartfon podładujecie do pełna ładowarką o mocy 125W nawet w 21 minut. Skorzystamy także z ładowania bezprzewodowego, którego niektórzy konkurenci nie mają. Wydajność Snapdragona 8s Gen 3, który nie należy do flagowych układów, w dalszym ciągu jest bardzo dobra i zdecydowanie nie zabraknie nam mocy przez najbliższe lata.
Dla fanów niecodziennych wariantów wykończeniowych producent przygotował wersję z drewnianą klapką. Do tego dostępne w Polsce warianty Motoroli edge 50 Ultra oferują aż 1 TB przestrzeni dyskowej, więc smartfon może jednocześnie stać się waszym pendrivem i to takim z 5-letnim (w tym momencie już czteroletnim) wsparciem aktualizacjami producenta. To także smartfon z jednym z ciekawszych podejść do AI, bowiem Motorola zaimplementowała rozwiązanie rozumiejące w dobrym stopniu, jakie zadania ma wykonać w obrębie wybranych aplikacji.

Xiaomi 14T Pro nie zawiódł moich oczekiwań, choć to nadal smartfon Xiaomi
Nie należę do szczególnych fanów nakładki Xiaomi. Ta potrafi sprawiać problemy przy uruchamianiu aplikacji, ignorować nasze dotknięcia oraz odświeżać ekran startowy raz na jakiś czas, przez co przez chwilę nie widzimy ikon. Kilka podobnych rozwiązań pojawiło się też podczas testu Xiaomi 14T Pro, ale taki to już urok tej marki. Na szczęście w innych aspektach jest już bardzo blisko flagowych rozwiązań i najlepszych opcji na rynku. Bardzo przyjemnie prezentuje się bryła urządzenia, która w masie 209 gramów łączy elegancję oraz solidne materiały, jak i szczelność zgodną ze standardem IP68.

W środku za wydajność odpowiada MediaTek Dimensity 9300+. W połączeniu z 12 GB RAM-u to jedna z najwydajniejszych rzeczy, jaką możecie kupić na rynku, a poza wpadkami nakładki HyperOS praca smartfonu jest płynna i dobra. Potrafi się on też nieprzyjemnie nagrzać, ale musielibyście spędzić więcej czasu z wymagającymi grami. Nakładka ma też pewne funkcje AI, a do tego rozpoznają one mowę w języku polskim, choć nie jest to najlepszy poziom na rynku i wierzę, że to właśnie ulega poprawie. Narzędzia do poprawy zdjęć to miły dodatek, ale działają średnio.
Xiaomi 14T Pro ma fotograficzne i wideograficzne aspiracje i daje nam ogromną swobodę poprzez mnóstwo funkcji, w tym nagrywanie wideo w profilu płaskim czy style Leica. To także dobry smartfon do robienia zdjęć w codziennych scenariuszach, bo po prostu dobrze przetwarza obraz. Nieco lepiej mogłoby być z czasem pracy na baterii przy angażujących zadaniach i włączonym Bluetooth, ale codzienne korzystanie zużywa stosunkowo niewiele energii. Jeśli chcecie ładnego smartfonu z dobrym ekranem i nie macie problemu z propozycjami Xiaomi, to bardzo dobry wybór. Do tego z 512 GB pamięci na pliki i jeszcze trzema latami wsparcia aktualizacjami systemu.

Te smartfony trafiają na promocje poniżej 2500 złotych
Jest kilka telefonów, przy wyborze których trzeba się nieco nagimnastykować, aby znaleźć propozycję w dobrej cenie. Są to jednak wysiłki godne waszego czasu – często te propozycje mogą zaoferować wam sporo dobrego w swojej cenie i zagwarantować lata wydajności albo bardzo dobre zdjęcia. Nieraz warto wyjść ze strefy komfortu i zdecydować się na mniej oczywiste urządzenia.
POCO F7 Ultra to nie tylko wydajność
Przez lata POCO było producentem, który po prostu wkładał do swojego smartfonu mocny procesor a reszta była efektem tego, jak rozwija się rynek. Kiedyś priorytetem była opłacalność, ale ostatnimi czasy po prostu producent chce po prostu być obecny na wielu półkach cenowych. Z POCO F7 Ultra taka sytuacja nie ma miejsca. Xiaomi postarało się o dodatkowy procesor do poprawiania obrazu i ten na panelu o przekątnej 6,67 cala o rozdzielczości 3200×1440 pikseli wygląda kapitalnie. Jedyne, czego zabrakło, to technologii LTPO. To oznacza, że bateria 5300 mAh wystarczy na dzień pracy z wyższym odświeżaniem, ale niewiele więcej.

Są jednak inne elementy, które równoważą ten stan i nie chodzi tylko o ładowanie z mocą 120W. Flagowa jest tutaj wydajność, jaką zapewnia dobrze chłodzony przez komorę parową układ obliczeniowy Snapdragon 8 Elite. Na promocjach warto polować na wersję z 16 GB RAM-u i 512 GB na pliki. Producent postarał się o najnowszy standard pamięci na pliki UFS 4.1, więc nie zabraknie nam wydajności przez długie lata. Co ważne, smartfon otrzyma też długie lata wsparcia – według producenta do 2031 roku. Do tego otrzymujemy tu AI działające na tekstach w języku polskim i poprawiające zdjęcia, a nakładka HyperOS 2.0 jest już mniej problematyczna niż w przeszłości.
POCO X7 Ultra zaskakuje możliwościami fotograficznymi. Za dnia świetnie wypada nie tylko główny, 50-megapikselowy aparat, ale i towarzyszące mu 50-megapikselowe przybliżenie z 2,5-krotnym zoomem. Nie musicie się też martwić o jakoś ultraszerokiego kąta – 32 Mpix nie szumią i nie mają defektów typowych dla takich rozwiązań jak nadmierny efekt rybiego oka. Jakość nieco spada nocą, ale w tej cenie POCO i tak trzyma dobry poziom. Musicie jedynie pamiętać, że w POCO X7 Ultra nie znajdziecie opcji wgrania karty eSIM.

Google Pixel 9 to telefon do Gemini od Google
W teorii smartfony od producenta Androida powinny być tym, po czym możemy spodziewać się najwięcej w tym ekosystemie. Bynajmniej Google Pixel 9 to smartfon idealny i trzeba znać jego kompromisy. Wśród nich brak aparatu przybliżającego – musimy polegać na powiększeniu z głównej, 50-megapikselowej matrycy. Mimo tego sama jakość zdjęć, ich rozpiętość tonalna i poziom detali to zdecydowanie jedne z bardziej pozytywnych aspektów tego smartfonu i Google Pixel 9 do zdjęć zdecydowanie się nadaje.

Zaletą, którą w recenzji Google Pixel 9 podkreślał Arkadiusz, to kompaktowość. Na obudowę o masie 198 gramów przyjemnie się patrzy i przyjemnie ją trzyma – choć smartfon ma 8,5 mm grubości, to dzięki mniejszemu, 6,3-calowemu ekranowi zachowuje opływowość i dobrze leży w dłoni. Sam ekran należy, nomen omen, do jednych z większych pozytywów – jest responsywny, dobrze się na niego patrzy i jest przy tym bardzo jasny. Musi on nieco rekompensować przeciętną wydajność – Tensor G4 i pamięć na pliki UFS 3.1 dają wynik dwukrotnie niższy niż najmocniejsze urządzenia na rynku, ale na co dzień to wystarczy, zwłaszcza że oprogramowanie jest dość stabilne.
Z pewnością zaletą Pixeli 9 jest nagromadzenie narzędzi AI, które są aktualizowane z miesiąca na miesiąc. Mocna integracja z Gemini i zaawansowany pakiet narzędzi fotograficznych do wycinania i zmieniania obiektów to duże zalety dla tych, którzy chcą telefonu na Androidzie z dobrym pakietem AI. Do tego akumulator 4700 mAh oferuje przyzwoity czas pracy i raczej nie rozładujemy telefonu w podróży. Moją dobrą radą jest zaproponowanie wam wersji z większą ilością pamięci – 128 GB na Pixelu 9 Pro szybko wykorzystałem.

Dla wielu realme GT7 Pro będzie zaskoczeniem – pozytywnym
Wydawać by się mogło, że skoro to pierwszy smartfon ze Snapdragonem 8 Elite, to i problemy realme GT7 Pro mogą być większe, niż innych tego typu urządzeń. Producent jednak postarał się o to, by jego flagowiec nie miał większych wad. Wydajność jest oczywistą zaletą, ale mniej oczywista jest chociażby jakość zdjęć z głównego aparatu, która pomimo niedużej matrycy wygląda dobrze. Do kompletu otrzymujemy 50-megapikselowy zoom, choć ten akurat należy do ciemniejszych oraz mocno przeciętny, 8-megapikselowy aparat ultraszerokokątny. Mocna jednostka obliczeniowa ratuje jednak te zdjęcia.

Ten smartfon jest ciekawą opcją także ze względu na jakość ekranu. Może i 6,78-calowy panel ma rozdzielczość “jedynie” 2780×1264 piksele, ale jest to LTPO AMOLED z jasnością szczytową nawet 6500 nitów i 2000 nitów na co dzień. W słoneczne dni jest tu bardzo czytelnie. Do tego dochodzi przyjazne użytkownikowi oprogramowanie realme UI 6.0 z nowymi opcjami personalizacji ekranu głównego i blokady oraz podstawowym AI pozwalającym na na usuwanie ludzi z obiektów. Producent obiecał trzy duże aktualizacje systemu i 4 lata poprawy zabezpieczeń.
W przypadku realme GT7 Pro należy pamiętać, że producent nie zaimplementował ładowania bezprzewodowego. W zamian oferuje 120-watowe ładowanie, które powinno od 0 do 100% napełnić akumulator w 37 minut. A ten, przy pojemności 6500 mAh, zapewnia świetne czasy pracy na jednym ładowaniu. Smartfon waży sporo, bowiem 222 gramy, ale udało się zaimplementować wodo- i pyłoszczelność w standardach IP68 i IP69 (wytrzyma i zanurzenia i strumienie gorącej cieczy). Osobiście zalecam jednak ostrożność wobec ekranu – w kilku testach innych smartfonów szkło Gorilla Glass 7i nieco mnie zawiodło pod kątem odporności na rysy.
