Poruszanie się rowerem po miejskich ulicach często przypomina przeciąganie nitki przez labirynt poruszających się pojazdów. Chociaż jazda na rowerze zyskuje na popularności ze względów zdrowotnych i ekologicznych, to wielu potencjalnych użytkowników zniechęca brak poczucia bezpieczeństwa. Tyczy się to zwłaszcza obawy przed samochodami, które omijają rowerzystów zbyt blisko, ale nie jest to problem, który może zostać rozwiązany u samych korzeni. Świat potrzebuje czegoś, co np. nie wymusi na zarządcach miast budowania dodatkowych pasów dla rowerzystów na każdej ulicy, a czegoś znacznie mniej inwazyjnego. Przykład? Ocenianie bezpieczeństwa tras.

Dotychczasowe metody oceny niebezpiecznych tras opierały się głównie na zgłoszonych wypadkach, pomijając tym samym całe spektrum sytuacji bliskiego zagrożenia. W odpowiedzi na te braki naukowcy z University of Washington opracowali ProxiCycle, a więc innowacyjny system czujników montowany na kierownicy roweru. Urządzenie to rejestruje sytuacje, w których pojazdy zbliżają się zbyt blisko rowerzysty, oferując nowe spojrzenie na bezpieczeństwo z punktu widzenia użytkownika dwóch kółek.
ProxiCycle to na papierze rewolucyjny czujnik bezpieczeństwa dla rowerzystów
ProxiCycle instaluje się w miejscu standardowej zaślepki w lewej końcówce kierownicy. Obecne w nim czujniki zasilane przez akumulator o 12-godzinnej wytrzymałości monitorują ciągle przestrzeń obok i za rowerzystą. Gdy pojazd znajdzie się w odległości mniejszej niż jeden metr, system zapisuje zdarzenie i przesyła dane do sparowanej aplikacji mobilnej przez Bluetooth. Aplikacja wykorzystuje z kolei algorytm rozpoznawania obiektów, rejestrując jedynie przypadki dotyczące pojazdów silnikowych, by uniknąć fałszywych alarmów. Co ciekawe, ProxiCycle można produkować z łatwo dostępnych podzespołów, dzięki czemu jego koszt zamyka się w 25 dolarach, choć to tylko przybliżenie, bo aktualnie te czujniki istnieją w formie prototypów wydrukowanych w 3D, a nie sprzętu o przeskalowanej linii produkcyjnej. Pozostaje więc najważniejsze – jak badacze sprawdzili swoje dzieło w praktyce?
Czytaj też: Eksperci odkryli karty. Zużywające się akumulatory samochodów elektrycznych to rozdmuchany mit


W dwumiesięcznym pilotażu przeprowadzonym w Seattle, 15 rowerzystów z urządzeniem ProxiCycle zarejestrowało ponad 2000 przypadków przejazdu pojazdów w niebezpiecznej odległości. Następnie analiza danych pokazała wyraźną korelację między miejscami tych zdarzeń a wcześniej zidentyfikowanymi niebezpiecznymi lokacjami, na które wskazywały wcześniejsze opinie rowerzystów czy raporty wypadków. Co ciekawe, urządzenie pomogło też użytkownikom odkrywać bezpieczniejsze trasy alternatywne – np. mniej ruchliwe ulice, które były równoległe do tych, po których się głównie poruszali. Oznacza to, że ProxiCycle może poprawiać nie tylko ogólne bezpieczeństwo, ale też codzienne decyzje komunikacyjne rowerzystów.
Czytaj też: Silnik tak potężny, że oskarżysz go o łamanie praw fizyki
Na takim sprzęcie zyskają jednak nie tylko rowerzyści, bo samo zbieranie danych o niebezpiecznych sytuacjach daje planistom miejskim i władzom transportowym konkretne narzędzie do identyfikacji i eliminowania zagrożeń. Takie informacje mogą wskazywać, gdzie warto dobudować pasy rowerowe, zamontować progi zwalniające czy wprowadzić inne środki uspokojenia ruchu. W przyszłości dane z ProxiCycle mogłyby zostać zintegrowane z popularnymi aplikacjami nawigacyjnymi, bo np. Google Maps czy Strava – umożliwiając wybór najbezpieczniejszych tras. Finalnie jednak sukces ProxiCycle zależeć będzie również od zaangażowania społeczności rowerowej, bo im więcej użytkowników zacznie z niego korzystać, tym lepsze dane i bardziej trafne wnioski dla wszystkich uczestników ruchu miejskiego. Pozostaje więc czekać na kolejne ogłoszenia związane z tym sprzętem.