Recenzja The Siege and the Sandfox – przygody głęboko pod ziemią

Kariman ma poważny problem. Oblegają go wrogie armie. Dlatego król wzywa swojego zaufanego człowieka – to al’Fenak, znany jako Lis Pustyni. Jednak gdy przybywa on do komnaty władcy, ten umiera otruty. Stoi za tym królowa, która zrzuca winę na al’Fenaka. Zostaje on przebity szklanym sztyletem i zrzucony do Czeluści Zdrajcy. Teraz musi powrócić i przekazać światu prawdę o śmeirci króla.
Siege and the Sandfox
Siege and the Sandfox

Pierwszym moim skojarzeniem z The Siege and the Sandfox były gry “bliskowschodnie”, jakie poznałem na starszych komputerach: Alladin i Prince of Persia. Po pierwszych godzinach zabawy doszły jeszcze inne – The Great Giana Sisters oraz Assassin’s Creed. Czy taki miks daje dobrą zabawę?

The Siege and the Sandfox – o co tu chodzi?

Mówiąc krótko: The Siege and the Sandfox to platformówka 2D, osadzona w fikcyjnym, bliskowschodnim królestwie Karimanu – a mówiąc ściślej, głównie z podziemiach pod nim. Nasze zadanie do odkrywanie kolejnych lokacji, wyszukiwanie przejść oraz unikanie zetknięcia ze strażnikami oraz nieprzyjaznymi postaciami. Sterowany przez gracza al’Fenak, Lis Pustyni, ma przed sobą do pokonania kilometry tuneli, komnat, korytarzy i podziemi.

The Siege and the Sandfox

Zaczyna z prostymi umiejętnościami – może szybko biegać i skakać, chwytać za krawędzie i podciągać się, a także zwieszać z drewnianych pomostów. W miarę postępów zdobywa przedmioty, które zwiększają jego możliwości. Na przykład owijki na buty, dzięki którym może przebiec kawałek po pionowej ścianie, pancerz, którego ciężar umożliwia rozbijanie kruchych pomostów, czy wytrych pozwalający na otwieranie zamkniętych drzwi.

Gra jednak nie polega na tym, aby biegać, gdzie popadnie. Nasz dzielny Lis Pustyni napotyka postacie, dające mu misje. Ich wykonanie pozwala na docieranie do kolejnych istotnych dla odzyskania dobrego imienia miejsc. Poza przeszkodami terenowymi bohater napotyka też strażników – musi ich unikać, gdyż nie jest wojownikiem i nie ma tu żadnej walki, aczkolwiek gdy zyska pałkę, może po cichu zakraść się za plecy oponenta i ogłuszyć go. Niektórzy gwardziści śpią na służbie, dzięki czemu można kraść im klucze do zamkniętych drzwi, gdzie wytrych nie działa.

Skoro mamy klimat rodem z “Baśni 1000 i 1 nocy”, napotykamy na swej drodze nie tylko ludzi. W głębokich podziemiach czają się również inne stwory, napotykamy sekciarzy mrocznych bogów oraz Pyłowców, którzy potrafią się teleportować i ucieczka przed nimi to spore wyzwanie. Aby uniknąć pogoni lub ogłuszenia (po którym zaczynamy zabawę od ostatniego punktu kontrolnego), należy zaczaić się w mroku lub zejść z pola widzenia oponenta.

Czytaj też: Recenzja Atomfall – niebezpieczne przygody w sielskim klimacie

The Siege and the Sandfox – oprawa audiowizualna

Moje skojarzenia na wstępie odwoływały się do gier z czasów Amigi – nic jednak dziwnego, skoro mamy tu uroczą grafikę w stylu retro, jednak z bogactwem detali, jakie były niemożliwością dla ówczesnych maszyn. Wystarczy jednak przyjrzeć się dokładnie zamieszczanym w tej recenzji zrzutom ekranu, aby w pełni docenić szczegółowość lokalizacji. A zaręczam, że równie udane są także animacje – ruchy wszystkich postaci, jak i elementy statyczne, czyli płonące pochodnie, falująca woda itp.

W The Siege and the Sandfox nie mamy soundtracku, choć samo udźwiękowienie stoi na wysokim poziomie. Miły, kobiecy głos prowadzi narrację w momentach, gdy jest ona niezbędna – na przykład mówi, że Lis Pustyni czuje zapach zatęchłej wody lub wyczuwa w pobliżu zagrożenie. Ponadto od czasu do czasu rozlegają się szybkie, arabskie rytmy, gdy Lis ucieka lub zostaje wypatrzony przez wrogów. Brak soundtracku można by uznać za minus, aczkolwiek jak dla mnie buduje to klimat. Choć jakiś – nomen omen – dungeon synth by się przydał.

The Siege and the Sandfox – gameplay

Zabawa polega na bieganiu, wskakiwaniu na kolejne platformy lub skały i wykonywaniu zadań powierzanych przez napotykane postacie. Nie mamy tu żadnych wyborów – po prostu trzeba robić to, co każą. Czy to minus? Dla niektórych z pewnością, mi to jednak absolutnie w niczym nie przeszkadzało. Jednak na początku przeraziła mnie kolosalna mapa, która odsłaniała w miarę postępów w grze. The Siege and the Sandfox to produkcja, która została pomyślana na co najmniej kilkanaście godzin zabawy – a nawet dłużej, jeśli zdecydujemy się wykonać wszystkie zadania.

Muszę przyznać, że to końska dawka i najlepiej przyjmować ją po trochu – godzina-dwie dziennie. Owszem, odkrywanie nowych lokalizacji i możliwości bohatera to przyjemne czynności, jednakże na dłuższą metę mogą po prostu nudzić. No bo ileż razy można kryć się, skakać ze ściany na ścianę czy też korzystać z ukrytych przejść? Oczywiście nie oznacza to, ze tytuł jest nudny. Wręcz przeciwnie – jednak co za dużo, to niezdrowo.

Czasami irytowało mnie, że musiałem powtarzać naprawdę dłuższe fragmenty trasy po wpadce – jaką było ogłuszenie przez straże. Gry nie można zapisać w dowolnym momencie, a zapisy wykonywane są automatycznie w oznaczonych punktach kontrolnych. Dlatego często musiałem np. zakradać się do tego samego strażnika, aby zdobyć klucz, dostać się do drzwi, otworzyć je, a gdy miałem pecha i za nimi czaiła się np. kobra, wszystko trzeba było powtarzać.

Muszę też powiedzieć, że oponenci nie grzeszą inteligencją. Często zamiast czekać, aż taki typ przejdzie, po prostu brałem rozpęd i przeskakiwałem mu nad głową. Z drugiej zaś strony przeciwnik potrafi zaskoczyć. Rzadko spotyka się gry platformowe, w których pogoń przeskakuje za Tobą nad przepaścią czy schodzi po drabinie.

Czytaj też: Realpolitiks 3: Earth and Beyond – rządzenie światem to bardzo wymagające zadanie [RECENZJA]

The Siege and the Sandfox – mus dla miłośników platformówek

The Siege and the Sandfox to produkcja, która z pewnością przypadnie go gustu każdemu miłośnikowi długich platformówek, w których można zatopić się na godziny. Grafika w stylu retro oraz kolosalna mapa, na której napotykamy także różnego rodzaju znajdźki plus klimat arabskich legend to mieszanka, która z pewnością się spodoba. Nie polecam natomiast graczom, którzy lubią walkę czy duże zmiany klimatu podczas rozgrywki.

The Siege and the Sandfox to solidna, wciągająca platformówka w starym, dobrym stylu. Polecam każdemu, kto ma ochotę na radosną, mało skomplikowaną zabawę, która jednak wymaga od czasu do czasu kombinacji. To bardzo przyjemny sposób na spędzenie czasu wolnego.