Mogą rozsiać to uzbrojenie po całym świecie, a w odpowiednim momencie zrzucić na wrogów zagładę
Chiński system Containerized Sea Defense Combat System (CSDCS) wykorzystuje standardowe kontenery jako wyrzutnie pionowego startu, z czego każdy z nich może pomieścić do czterech rakiet. Pierwotnie ten pomysł został zaprezentowany na Airshow Zhuhai w 2022 roku, stanowiąc istotne ulepszenie względem rosyjskiego Club‑K. Niepokojące w CSDCS jest nie tylko jego maskowanie, ale i siła rażenia, jako że ten system może wystrzeliwać pociski naddźwiękowe YJ‑12E, sub-naddźwiękowe YJ‑18E, manewrujące YJ‑83/YJ‑62 oraz przeciwradarowe PL‑16, które stanowią realne zagrożenie zarówno dla okrętów, jak i instalacji radarowych.
Czytaj też: Stało się nieuniknione. Najpierw flota, a teraz Chiny zrobiły to…
Ponieważ tego typu systemy wyglądają dokładnie tak, jak zwykłe kontenery, platformy te utrudniają podejmowanie decyzji o ataku. Żadna respektująca praco marynarka nie może bowiem ot tak zaatakować statku towarowego bez jednoznacznych dowodów wrogich intencji, co stwarza prawne i taktyczne dylematy. Zwłaszcza że CSDCS kryje się nawet tym, że może działać zdalnie lub z małą załogą, a na dodatek może być ot zintegrowany z cywilną infrastrukturą transportową. Może być szybko przemieszczany drogą lądową, morską lub kolejową, unikając zupełnie wykrycia, a dodatkowo może zacząć pełnić funkcję jednego z ogniw ogromnego łańcucha, w którym to dane z satelitów, dronów i samolotów wczesnego ostrzegania (AWACS) kierują ogniem, umożliwiając atak poza linią wzroku operatora.
Czytaj też: Chiński gigant w tajnej bazie. Zdjęcia satelitarne pokazały coś, co zwala z nóg



Pamiętajmy, że całe miliony kontenerów wpływają każdego roku do portów na całym świecie, a tylko ułamek z nich jest sprawdzany. To otwiera możliwość przemytu takich systemów i stwarzania zagrożenia wewnątrz granic innych państw. Nic więc dziwnego, że dziś m.in. amerykańscy politycy już proponują nowe przepisy, które zwiększyłyby przejrzystość i kontrolę w zakresie kontenerowych systemów uzbrojenia.
Czy kontenery mają sens? Pamiętajmy o ukraińskiej operacji Pajęczyna
Chociaż pomysł ukrycia uzbrojenia w kontenerach może wydawać się nowatorski, to w praktyce wpisuje się w szerszy trend, który obserwujemy również na Ukrainie. Operacja Pajęczyna, nieformalnie tak nazywana przez zachodnich analityków, polegała na przeprowadzeniu serii zaskakujących ataków dronami na głębokie zaplecze Federacji Rosyjskiej. Kluczową rolę odegrała tu nie tylko precyzja, ale i zdolność do zatarcia granic między cywilnym a wojskowym środkiem przenoszenia, bo drony przypominały komercyjne modele, działały w zorganizowanej sieci, a ich celem były radary, składy paliw czy lotniska.

Czytaj też: Francuzi pokazali nową broń. Jest wielka i pełna niszczycielskiego potencjału
Chiński system CSDCS opiera się na bardzo podobnej zasadzie kamuflażu i decentralizacji. Tak jak ukraińskie drony mogą wystartować z przypadkowego garażu czy łąki, tak chińskie kontenery z wyrzutniami rakiet mogą znajdować się na dowolnym statku handlowym, ciężarówce czy pociągu, formalnie wciąż będąc częścią legalnego łańcucha dostaw. Kluczowa różnica polega jednak na tym, że CSDCS jest rozwiązaniem strategicznym i trwałym, zintegrowanym z wojskową infrastrukturą dowodzenia, a nie jednorazową operacją ofensywną. Dlatego też mówimy tutaj o systemie, który nie tylko korzysta z cywilnej infrastruktury, ale celowo ją militaryzuje i to w sposób trudny do wykrycia oraz niemal niemożliwy do wyprzedzającej neutralizacji. Jeśli Ukraina pokazała, że ofensywa może przyjść z najmniej spodziewanego kierunku, to Chiny wykorzystują tę lekcję na skalę globalną, rozciągając ją na cały swój eksportowy ekosystem. To właśnie czyni CSDCS nie tylko zagrożeniem militarnym, ale także poważnym wyzwaniem prawnym, politycznym i wywiadowczym dla wszystkich sił zbrojnych operujących w obrębie Indo-Pacyfiku.