Gdy wpisujemy zapytanie do ChatGPT, prawdopodobnie nie myślimy o tym, ile energii pochłania taka interakcja. Tymczasem najnowsze badania ujawniają niepokojącą prawdę: pojedyncze zapytanie do chatbota AI zużywa około 10 razy więcej energii niż standardowe wyszukiwanie w Google. To może nie brzmieć dramatycznie, ale w skali miliardów użytkowników oznacza prawdziwą katastrofę dla klimatu.
Gdy technologiczni giganci łamią własne obietnice
Najbardziej wymowne są dane z raportów największych firm technologicznych. Microsoft, który w 2020 roku zobowiązał się do osiągnięcia ujemnych emisji CO2 do 2030 roku, odnotował wzrost emisji o 29,1% od ustanowienia tego celu. Powód? Intensywny rozwój sztucznej inteligencji i budowa nowych centrów danych.
Jeszcze gorzej wypadł Google – emisje giganta wzrosły o 48% od 2019 roku, stawiając pod znakiem zapytania obietnicę osiągnięcia neutralności węglowej do 2030 roku. Firma wprost przyznaje, że głównym powodem wzrostu emisji jest zwiększone zużycie energii przez centra danych obsługujące AI.
Szokujące porównania: ChatGPT kontra domowe gospodarstwa
Dane o rzeczywistym zużyciu energii przez AI mogą wprawić w osłupienie. ChatGPT codziennie pochłania około 2,9 mln kilowatogodzin energii – to 100 tysięcy razy więcej niż przeciętne amerykańskie gospodarstwo domowe.
W praktyce oznacza to, że napisanie przez ChatGPT e-maila o długości 100 słów wymaga około litra wody pitnej (do chłodzenia serwerów) i energii wystarczającej na zasilenie 14 żarówek LED przez godzinę. Czy nasze poranki z AI są warte takiej ceny?
Ukryte koszty przyszłości
Problem będzie tylko narastać. Międzynarodowa Agencja Energetyczna przewiduje, że w ciągu dwóch lat zapotrzebowanie na energię w sektorze centrów danych, kryptowalut i AI może osiągnąć 1000 terawatogodzin – to zużycie energii zbliżone do całej Japonii.
Szczególnie niepokojące jest to, że rzeczywiste emisje gazów cieplarnianych z centrów danych Big Tech mogą być nawet o 662% wyższe od oficjalnie raportowanych. Firmy wykorzystują certyfikaty energii odnawialnej (REC), które pozwalają im raportować zakup “zielonej energii”, nawet jeśli nie jest ona bezpośrednio wykorzystywana w ich działalności.
Nowa era energetycznego głodu
Dla porównania z innymi technologiami – najnowsze badania wskazują, że do końca 2025 roku AI może zużywać więcej energii niż cały ekosystem Bitcoina. Bitcoin przez lata był symbolem energetycznej rozrzutności, ale AI wydaje się go przewyższać w zastraszającym tempie.
Goldman Sachs szacuje, że do końca dekady sztuczna inteligencja i wspierające ją centra danych będą odpowiadać za 8% zużycia energii elektrycznej w Stanach Zjednoczonych – to ponad dwukrotnie więcej niż obecnie.
Czy można to zmienić?
Technologiczni giganci nie pozostają bierni. Microsoft inwestuje 10 miliardów dolarów w projekty energii odnawialnej i planuje, że 90% serwerów będzie poddawanych recyklingowi do 2025 roku. Google eksperymentuje z energią geotermalną we współpracy z Fervo, a nowe centra danych mają być projektowane z myślą o minimalizacji wykorzystania wody do chłodzenia.
Rozwiązaniem może być także “green coding” – optymalizacja kodu w taki sposób, by wymagał mniej zasobów obliczeniowych. Przemyślana struktura algorytmów może znacząco obniżyć zapotrzebowanie na energię.
Co z tego dla nas?
Czy powinniśmy przestać używać AI? Nie ma na to prostej odpowiedzi. AI może przynosić 25 razy wyższy zysk z każdego kilowatogodziny niż kopanie bitcoinów, więc ekonomicznie jest to uzasadnione. Jednocześnie możemy być bardziej świadomi naszych wyborów – czy każde zapytanie do AI jest rzeczywiście konieczne?
Czytaj też: Polska inwestuje 5 miliardów w sztuczną inteligencję. Takiej inwestycji w AI jeszcze u nas nie było
Prawda jest taka, że stoimy przed dylematem typowym dla naszych czasów: jak pogodzić technologiczny postęp z odpowiedzialnością za planetę. Firmy technologiczne mają ambicję być pionierami zarówno w AI, jak i w zielonej energii. Pozostaje pytanie, czy zdążą z drugą inicjatywą, zanim pierwsza całkowicie wymknie się spod kontroli.