Wyobraź sobie okręt powracający z patrolu, który w kilka godzin przechodzi wielką metamorfozę w porcie. Wystarczy tylko zdjąć z jego pokładu zwykłe “szpiegowskie” kontenery, a następnie zamontować w ich miejsce moduły zamieniające go w wyrzutnię rakiet lub bazę wsparcia nurków. To właśnie jest podstawą systemu Cube firmy SH Defence, a efekt domina, jaki może wywołać ta koncepcja, grozi prawdziwym trzęsieniem ziemi w doktrynach marynarek wojennych. Wszystko to bez wywracania świata do góry nogami, bo cały pomysł sprowadza się do wykorzystywania modułów utrzymanych w formacie standardowych kontenerów ISO.
Skandynawski system wywraca do góry nogami współczesną wojnę morską
System Cube ma pozwalać dowolnej jednostce, bo od okrętu patrolowego przez statek logistyczny aż po wybrany kadłub cywilny błyskawicznie zmienić rolę w porcie lub nawet bezpośrednio na morzu. System wykorzystuje kontenery o długości 20 lub 40 stóp (to standard) i wymaga od okrętu posiadania wnęk “Cube-ready”, a więc specjalnych slotów na kontenery, które to robią użytek z systemów szynowych oraz hydraulicznych zabezpieczeń, co eliminuje potrzebę stosowania dźwigów czy kosztownych przeróbek kadłuba.
Czytaj też: Orlen dostanie grube miliardy. Tajny plan może zrewolucjonizować europejską energetykę


Każdy moduł podłącza się do zasilania, magistrali danych i systemu dowodzenia statku poprzez zunifikowane interfejsy “Cube-Connect”, a następnie odpowiednie karty danych są wpinane w gniazda i od razu identyfikują typ ładunku oraz wymagania. Rezultat? Szybka rekonfiguracja – rano statek może rozstawiać miny, w południe słać drony na wrogów, a wieczorem pełnić rolę szpitalu lub platformy przeciwlotniczej. Wszystko dzięki temu, że cała wymiana sprzętu trwa godziny, nie tygodnie.
Cube rozwija tym samym duńską filozofię STANFLEX z lat 80., która to została rozsławiona przez fregaty typu Absalon. Różnica? Otwarte standardy. Dzięki temu dowolny producent może zaprojektować moduł zgodny z Cube, a to wszystko przy zachowaniu norm NATO i DNV-GL (STANAG 4830, ST-0378), co gwarantuje bezpieczeństwo i interoperacyjność. Wszystko po to, aby zamiast kosztownych modernizacji całych okrętów, wymieniać po prostu jeden kontener, gdy technologia się zestarzeje.


Czytaj też: Niestabilność prawna dręczy branżę wiatrową. Eurowind Energy przygotowuje się na kolejne zmiany
Chociaż system jest dopiero promowany w wielu flotach, to pierwsze kontrakty już trafiły na stół. Przykładowo filipińska marynarka rozważa montaż Cube na swoich nowych okrętach budowanych we współpracy z Hyundaiem, aby dodać wyrzutnie rakiet czy systemy zwalczania dronów bez przebudowy kadłuba. Brytyjskie fregaty Typu 31 i przyszłe Typu 32 oraz koncepcja na wskroś nowoczesnej fregaty Adaptable Strike Frigate również mają w projekcie przestrzenie kompatybilne z Cube.

Czytaj też: Przełom nadszedł! Naukowcy zrzucili właśnie energetyczną bombę na akumulatory
Oczywiście sam pomysł nie jest pozbawiony wad, bo wymiana modułów jest niemożliwa w razie sztormu, różnorodność dostawców rodzi ryzyko problemów integracyjnych (zasilanie, chłodzenie, oprogramowanie), a sama załoga musi opanować obsługę wielu konfiguracji, co przekłada się na większe obciążenie szkoleniowe. Pewne jest jednak, że w dzisiejszych czasach traktowanie wyposażenia okrętów jak LEGO jest bardzo, ale to bardzo korzystne, choć tylko skala integracji tej technologii wskaże, czy nie jest to aby spektakularnie zapowiadająca się wydmuszka.