Rowerzyści, którzy przelatują przez kamieniste ścieżki, rozchlapują błoto na lewo i prawo, czy nawet skaczą na ślepo, uczą się jednej rzeczy bardzo szybko – żaden szlak nie pyta o wartość twojego napędu. Prędzej czy później tylna przerzutka spotka się niefortunnie z kamieniem i wtedy kwestia wagi, czy płynności zmiany biegów ustępuje miejsca jednemu – cenie wymiany uszkodzonego osprzętu. Technologia idzie wprawdzie do przodu i jest coraz lepsza, ale z roku na rok staje się delikatniejsza, droższa i bardziej skomplikowana. Dlatego gdy jakaś marka oferuje funkcjonalność z najwyższej półki bez towarzyszącego jej stresu, szybko zgarnia uwagę całego świata. Dokładnie to zrobiło Shimano, wypuszczając Deore Di2 M6200 , czyli nowy bezprzewodowy napęd 12-rzędowy, który nie kosztuje fortuny.
Shimano obiecuje, że wreszcie rowerowa przerzutka bezprzewodowa nie zniszczy ci domowego budżetu
Shimano już na początku czerwca 2025 roku przyciągnęło uwagę swoim bezprzewodowym systemem XTR Di2, oferującym błyskawiczną zmianę przełożeń i automatyczne wyrównywanie przerzutki po uderzeniu. Problem? Sam tylny mechanizm kosztuje około 650 euro, co wskazuje jednoznacznie, że jest to sprzęt dla bogatych. Nawet XT Di2 tylko nieznacznie łagodzi ten ból, bo kosztuje 500 euro, ale oto właśnie na scenę wchodzi Deore Di2 M6200 w cenie około 380 euro. Nie jest to ciągle najtańsza przerzutka rowerowa, ale już w segmencie tych bezprzewodowych nie zabija ceną, a przy tym oferuje niemal to samo, co topowe rozwiązanie. Jest to szczególnie ważne w kwestii pełnego zestawu (przerzutka, manetka, bateria, ładowarka), bo XTR Di2 w taim wydaniu kosztuje 975 euro, a nowy Deore Di2 M6200 zamyka się w cenie około 590 euro.
Czytaj też: To już nie gravel, to broń aerodynamiczna. Drugiego takiego roweru nie znajdziesz na całym świecie

Zadziwiające jest to, jak niewiele Shimano ucięło. Deore Di2 M6200 nadal oferuje bezprzewodową zmianę 12 przełożeń w ramach platformy Di2, pełną kompatybilność z HyperGlide+ (można zachować korbę, kasetę i łańcuch), automatyczne resetowanie po uderzeniach, mocowanie manetki I-Spec EV lub obejmą, a także dodatkowy, programowalny trzeci przycisk. Na dodatek obsługuje kasety 10–51T (tylko z długim wózkiem SGS), więc to nie jest żaden “budżetowy” napęd, a kompletny system, który świadomie rezygnuje z kilku luksusów, ale takich, których 90% rowerzystów i tak nie zauważy. Czego więc w niej brakuje? Głównie smaczków z wyższych modeli takich jak możliwość ustawienia kąta łopatek manetki, gumowe nakładki na dźwignie, tryb podwójnego kliknięcia 2Step czy wersja z krótszym wózkiem GS dla mniejszych kaset. To jednak bajery, a nie podstawowe cechy.


Czytaj też: Trek pokazał nowy gadżet dla rowerzystów. Bez tego trudno wyobrazić sobie jazdę na rowerze
Idąc dalej, Deore Di2 jest nieco cięższy i zamiast karbonowej czy aluminiowej klatki ma stalową, ale właśnie o to chodzi. Ten sprzęt ma przeżyć cios, nie połamać się od patrzenia. Dla rowerzystów traktujących osprzęt jak narzędzie, a nie trofeum taka stalowa klatka to zaleta. Zwłaszcza że nawet jeśli mimo wszystko się złamie, to cenowa różnica sprawia, że ból jest łatwiejszy do zniesienia. Zwłaszcza że Shimano nie celuje wyłącznie w początkujących, bo Deore Di2 ma być wejściem do świata bezprzewodowej zmiany biegów, a więc ma trafić również w ręce osób, które już jeżdżą na mechanicznych XT lub SLX.


Czytaj też: Ekspert od rowerów miejskich powstał z popiołów i pokazał nowe e-bike
Szczególnie ważne jest to, że wersja dla e-bike’ów (z kablami, ale nadal elektroniczna) współpracuje zarówno z 12-rzędowymi systemami HyperGlide+, jak i z 11-rzędowym LinkGlide, projektowanym pod długowieczność. Dla użytkownika oznacza to jedno – możliwość przejścia na bezprzewodowy napęd bez wymiany całego osprzętu. Nie trzeba zmieniać korby, kasety ani hamulców. Wystarczy zamontować przerzutkę oraz manetkę i cieszyć się nową jakością.