Zmienne fazy rozrządu nie są już technologiczną nowinką. BMW stosuje je od lat, Yamaha wykorzystuje własny system VVA, a nawet Suzuki wprowadziło mechaniczne przesunięcie faz w sportowym GSX‑R1000 już w 2017 roku. Do tej pory taka technologia omijała tańsze jednoślady, ale teraz to się zmienia. Suzuki pracuje nad nowym układem regulacji zaworów, który najprawdopodobniej trafi do modeli V-Strom 250 i GSX‑250R. Oba motocykle napędzane są tym samym silnikiem, bo jednocylindrową, chłodzoną cieczą jednostką o pojemności 249 cm³ z czterema zaworami i to właśnie ten silnik ma przejść największą zmianę od lat.
Ta drobna modyfikacja silnika zrewolucjonizuje tanie motocykle. Suzuki wie, dlaczego
Zgodnie z dokumentacją patentową, Suzuki zamierza zastosować hydrauliczny siłownik, który będzie zmieniał nie tylko moment otwarcia zaworów (czyli klasyczne VVT), ale również ich wznios oraz czas trwania otwarcia. To podejście znacznie bardziej przypomina technologię Variable Valve Actuation (VVA), znaną choćby z Yamahy MT‑125. Efekt? Lepsza efektywność spalania przy niskich i średnich obrotach, niższe emisje spalin i bardziej płynna reakcja na gaz. Zysk mocy maksymalnej może być symboliczny, ale to nie liczby robią tu różnicę. Chodzi o realne odczucia z jazdy i to szczególnie podczas codziennego przemieszczania się po mieście lub w dłuższej trasie.
Czytaj też: 18 sekund do pełnego naładowania akumulatora. Brytyjczycy dokonali niemożliwego

Suzuki nie ogłosiło jeszcze oficjalnie premiery nowego układu, ale wszystko wskazuje na to, że technologia zadebiutuje w roku modelowym 2026. Biorąc pod uwagę coraz bardziej rygorystyczne normy emisji (zbliżające się do poziomu Euro 6) taki krok wydaje się nie tylko sensowny, ale wręcz konieczny, by utrzymać się na rynku europejskim. Wprowadzenie VVT/VVA w motocyklach klasy 250 cm³ to znak, że producenci zaczynają traktować segment entry-level poważnie. Podobne technologie w wyższych klasach oferują już KTM czy Honda, a teraz Suzuki dołącza do tej grupy, rozszerzając zaawansowane rozwiązania także na niższe pojemności.

Czytaj też: Samochody elektryczne dla Polaków. Pokazali twarde dane programu NaszEAuto
Nowy system najpierw trafi do najtańszych modeli, ale prawdopodobnie zostanie zaadaptowany także do większych jednostek napędowych. Czy pojawi się w przyszłych hybrydach? Czy podniesie koszty serwisowe? Tego jeszcze nie wiadomo. Pewne jest jedno – Suzuki szykuje się na przyszłość, w której efektywność, zgodność z normami i przyjemność z jazdy mają iść w parze.