Tym razem chińska firma Norinco opublikowała nagranie przedstawiające działanie swojego najnowszego czołgu-robota w akcji. Nie jest to w żadnym razie demonstracja marketingowa czy animacja koncepcyjna, jako że VU‑T10 to prawie 11-tonowa, elektryczna platforma bojowa, która daje wyraźny sygnał, że przyszłe konflikty mogą i będą należeć do maszyn. Nie chodzi już tylko o zwiad czy logistykę, a o ciężko uzbrojonym pojeździe, który może realnie prowadzić zaawansowane działania bojowe bez obecności załogi.
Era bezzałogowych czołgów rozkwita. Chiny sprawdzają VU-T10 w akcji
Z wyglądu zaprezentowany pierwotnie na wystawie w 2023 roku robot VU‑T10 przypomina kompaktowy bojowy wóz piechoty z dodatkiem nowoczesnej automatyzacji. Napęd elektryczny pozwala mu osiągnąć 60 km/h, a jego całkowita masa ma sięgać prawie 11 ton. Jego zdalnie sterowana wieżyczka została wyposażona w działko 30 mm oraz sprzężony karabin maszynowy 7,62 mm, co pozwala na skuteczną walkę z lekkim opancerzeniem, piechotą i dronami. Dodatkowo pojazd został uzbrojony w wyrzutnie granatów dymnych i (co najważniejsze) system przeciwpancernych pocisków kierowanych Red Arrow 12, pozwalający razić cele oddalone nawet o kilka kilometrów. To uzbrojenie czyni z VU‑T10 nie zwiadowcę, lecz realnego uczestnika wymiany ognia.
Czytaj też: Nikt nie wierzył, że to możliwe. Chiny testują sprzęt na granicy ludzkich możliwości
Jednak najważniejsze jest to, co wynika z połączenia tej siły ognia z pełną automatyzacją i zdalnym sterowaniem. Taki pojazd może wykonywać misje w terenie miejskim, na flankach czy w trudnych warunkach bez ryzyka dla ludzi. Dla sił zbrojnych to oznacza możliwość prowadzenia działań w miejscach dotąd uznawanych za zbyt niebezpieczne. Napęd elektryczny daje mu dodatkową przewagę. Taki pojazd generuje mniej hałasu, mniej ciepła i znacznie trudniej go wykryć przy użyciu standardowych środków rozpoznania. Dla państw poszukujących tańszych, mniej regulowanych alternatyw dla zachodnich technologii wojskowych (a takich nie brakuje w Azji Południowo-Wschodniej czy na Bliskim Wschodzie) VU‑T10 może być bardzo kuszącą propozycją.
Czytaj też: Chiny znów zaskoczyły wojskowych ekspertów. Tych widoków przy granicy z Rosją nie da się zapomnieć



Nie można jednak zapominać, że to wciąż początek drogi. Owszem, Chiny pokazały działający prototyp na poligonie, ale systemy bezzałogowe wciąż wymagają integracji z szerszym polem walki, bo danymi pozyskiwanymi z dronów, systemami sztucznej inteligencji wspierającymi wybór celów i komunikacją w ramach sieci taktycznej. To, czy VU‑T10 odniesie sukces, zależy właśnie od tego – nie od samego pancerza czy kalibru działka, ale od skuteczności działania w realnych warunkach.
Czytaj też: Chiny zaskoczyły wojskowych. SH-16 to pierwsza taka artyleria na świecie

Kolejne miesiące pokażą, czy Chiny przekształcą ten prototyp w realny produkt eksportowy, co ma o tyle dużo sensu, że Norinco już prowadzi działania promocyjne w regionach zainteresowanych nowoczesnym uzbrojeniem, a VU‑T10 ma szansę stać się ambasadorem nowej ery robotyzacji sił zbrojnych. Czy jednak ta technologia rzeczywiście poradzi sobie w ekstremalnych warunkach pustyni, czy mrozu? Jak wygląda cyberbezpieczeństwo systemów sterowania i ile kosztuje przeszkolenie operatorów? I wreszcie, czy taka maszyna, pozbawiona bezpośredniego ludzkiego nadzoru, przetrwa w środowisku walki elektronicznej lub intensywnego ostrzału? VU‑T10 wprawdzie nie zastąpi klasycznych czołgów z dnia na dzień, ale jest sygnałem, że bezzałogowa rewolucja już trwa. Maszyny aktualnie nie tylko wspierają ludzi – powoli zaczynają ich zastępować.