Nasze wiadomości, notatki, dokumenty oraz inne pliki zawierają sporo danych, często wrażliwych. Asystenci mobilni mogą przez te dane się przeczesywać po to, by przyspieszać dostęp do kluczowych stron w dokumencie albo rzeczy, których zwykłą wyszukiwarką nie mogliśmy znaleźć. Ważne w tym wszystkim jest to, by wyrazić na to zgodę oraz nie dopuścić do sytuacji, w której staje się to polem do nadużyć. Nawet, jeżeli w regulaminie pojawiają się informacje o anonimizowaniu danych.
Gemini, jako rozwiązanie od Google, ma dostęp do ogromnej ilości danych o nas samych. Wykorzystuje w końcu zasoby z naszej wyszukiwarki, poczty e-mail, a także może czerpać z zasobów systemu Android, z którym znaczna część z nas spędza cały dzień. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że zazwyczaj byliśmy przyzwyczajeni do czerpania wiedzy i treści z tego, co wpisaliśmy lub wyszukaliśmy za pomocą danego asystenta. Google próbuje jednak innej, dość kontrowersyjnej drogi z aplikacjami trzecimi. I okazuje się, że nie ma skrupułów.
Zmiana w Gemini powoduje, że twoje wiadomości mogą być w rękach Google
Jedni wolą pisać o nowych kolorach ikony Gemini. Jednak o wiele ważniejsza zmiana zaszła w przypadku rozszerzeń Gemini. Dotychczas mogliśmy ręcznie zdecydować o tym, czy rozszerzyć funkcjonalność asystenta o treści pochodzące z innych aplikacji. W przypadku różnych telefonów były to inne rozwiązania, np. smartfony Samsung mogą udzielać dostępu do danych nie tylko z aplikacji Google, ale i przypomnień Samsunga, Notatek czy Kalendarza.
Czytaj też: Klony zamiast towarzyszy broni. The Alters pokazuje nowe oblicze samotności w kosmosie
Jedną z podsekcji spośród aplikacji, do których Gemini ma dostęp, są narzędzia do komunikacji. I o ile udzielenie pozwolenia na to, by głosowo wywołać akcję zadzwonienia do mamy nie brzmi jeszcze strasznie, tak wiąże się z tym dostęp do całej listy kontaktów oraz do konkretnych wiadomości. Dlatego też, gdy nie włączaliśmy tego rozwiązania, mieliśmy pewność, że nasze dane z wiadomości czy plików nie dotrą do maszynerii Google. Jeśli jednak macie smartfon z Androidem i Gemini, od 7 lipca Google rozpoczął szeroko zakrojone gromadzenie danych.

Jak donosi Ars Technica, użytkownicy smartfonów z Androidem otrzymali wiadomości o tym, że Gemini będzie łatwiej wchodzić w interakcję z treściami z aplikacji trzecich. W zasadzie to po prostu będzie wchodzić z nimi w kontakt, przynajmniej do momentu, w którym sami nie wyłączymy tej funkcji. To oznacza, że nieświadomi użytkownicy mogą dostarczać Google sporo danych. Producenci asystenta nie ułatwiają zrozumienia tej sytuacji, bo jednocześnie mówią o tym, że rozwiązanie będzie wyłączone u tych, którzy mieli je dotychczas wyłączone, ale też o automatycznym włączaniu tej funkcji.
Dodatkowo, korzystając z Gemini i wyłączając zapisywanie naszej aktywności, tak naprawdę nie wyłączamy zapisu, a jedynie skracamy go do okresu poniżej 72 godzin. To z pewnością wystarczający czas na przetworzenie informacji i wysłanie ich na serwery Google.
Gemini trudno odinstalować, więc Google zyska sporo danych
Gemini nie odinstalujecie wchodząc w ustawienia waszego smartfonu. Na ten moment brakuje przystępnej dla konsumentów metody, a jedynym rozwiązaniem jest skorzystanie z narzędzia udostępnianego deweloperom i podanie kodu:
adb shell pm uninstall com.google.android.apps.bard
Czytaj też: One UI 8 – Samsung stawia na bezpieczeństwo i prywatność dzięki nowym funkcjom
Nawet to nie daje jednak 100-procentowej gwarancji. I być może dopóki na Google nie pojawi się odpowiednio duża presja, nie będzie potrzeby udostępniania tego rozwiązania. Firmy technologiczne nieraz zachowują się tak, jakby jutra nie było i wszystkie nowości musiały być wdrożone, niezależnie od tego, co mogą o nich myśleć użytkownicy. Jeśli chcielibyście zrezygnować z zapisywania waszych danych przez Gemini, warto skierować się w aplikacji do sekcji “Aplikacje” i tam ręcznego odznaczenia konkretnych programów. Możecie też skorzystać ze strony pomocy technicznej Gemini.