Wygląda na to, że najbardziej zaawansowany rosyjski pocisk manewrujący, czyli Ch‑101, został przerobiony na wariant z głowicą kasetową. Ta zmiana sugeruje strategiczne przesunięcie od precyzyjnego rażenia punktowych celów do szerokiego siania terroru, a z tej drogi może już nigdy nie być odwrotu.
Masowe rażenie zamiast precyzji. Rosja zmieniła Ch-101 w niszczyciela na dużą skalę
Rosyjskie pociski Ch-101 (oznaczenie NATO: AS‑23A Kodiak) są znane światu od dłuższego czasu, bo zostały opracowane w latach 90. i weszły do służby w 2012 roku. Kiedy wspomina się o nich, nie sposób nie wspomnieć o rozgraniczeniu tej rodziny na model Ch-101 oraz Ch-102. Podczas gdy pierwszy pocisk uderza w cel swoją konwencjonalną, 450-kilogramową głowicą bojową, ten drugi przenosi już potęgę atomu o mocy 250, a nawet 450 kiloton (zależnie od podań). Oba pociski są jednocześnie do siebie podobne. Na cel naprowadzają się z wykorzystaniem rosyjskiego odpowiednika GPS oraz telewizyjnego systemu zdalnego sterowania. Na dodatek cechują się właściwościami stealth, mogą latać na niskich wysokościach, aby uniknąć wykrycia przez systemy radarowe i wykorzystują silnik odrzutowy TRDD-50A, który zapewnia im prędkość przelotową na poziomie Mach 0,58 i prędkość maksymalną rzędu Mach 0,78. Ich platformy startowe obejmują wyłącznie samoloty, bo bombowce i myśliwce Tu-160, Tu-22, Tu-95 czy Su-27.
Czytaj też: Kasa z DARPA popłynęła. Teraz zbudują wojskową maszynę rodem z przyszłości
Pocisk Ch‑101 dotąd był ceniony za swoją subtelność – daleki zasięg, niska wykrywalność radarowa, celność rzędu 6–10 metrów i ładunek wybuchowy o masie 400 kg. Najnowsze raporty sugerują jednak, że niektóre pociski zostały przerobione przez Rosjan na broń kasetową, a więc tą z dziesiątkami, a potencjalnie może i nawet całymi setkami subamunicji, czyli “bombek kasetowych”. Tego typu zmiana sprawia, że broń, zamiast uderzać w jeden konkretny cel, może razić całe obszary, co przekształca ich rolę od chirurgicznego rażenia do broni masowej grozy, która jest szczególnie niszczycielska w terenach zabudowanych.
Czytaj też: Niewidzialni na wojnie. Opracowali sprzęt gwarantujący niewidzialność

Zamiana klasycznej głowicy na subamunicję całkowicie zmienia cel zastosowania Ch‑101. Głowica kasetowa rozrzuca bombki nad obszarami miejskimi lub wojskowymi, niszcząc tym samym na dużą skalę wszelkie pojazdy i infrastrukturę, a na dodatek zagrażając cywilom. Z perspektywy generałów tego typu amunicja jest na wagę złota, bo pozwala skutecznie radzić sobie z rozproszonymi celami, a więc np. lotniskami, kolumnami pojazdów czy systemami przeciwlotniczymi. Aktualnie w arsenale Rosji nie ma innych pocisków manewrujących zdolnych do przenoszenia amunicji kasetowej. Ogromny zasięg Ch‑101 (do ok. 3500 km) i zdolność do przenoszenia przez bombowce strategiczne Tu‑95MS i Tu‑160 czyni go wyjątkowym nośnikiem dla tej konfiguracji. Choć musimy pamiętać, że wcześniejsze modyfikacje tego pocisku obejmowały połączenie głowicy kasetowej z odłamkowo-burzącą, z czego jedna była przeznaczona do rażenia obszarowego, a druga do skoncentrowanego wybuchu, co tym samym podwajało siłę rażenia kosztem zasięgu.

Czytaj też: Chiny znów zaskoczyły wojskowych ekspertów. Tych widoków przy granicy z Rosją nie da się zapomnieć
Amunicja kasetowa jest znana ze swojej długoterminowej groźby na poziomie min pozostawionych na łąkach po konfliktach. Wiele bomb zwyczajnie nie eksploduje, stając się niewybuchami, które mogą doprowadzać do paskudnych skutków na długo po zakończeniu działań wojennych. Wprawdzie ani Rosja, ani Ukraina nie podpisały Konwencji o zakazie amunicji kasetowej, ale jej użycie w terenach cywilnych nadal podlega międzynarodowemu prawu humanitarnemu, zakazującemu ataków nieukierunkowanych. Uderzenie w Czerniowcach przełożyło się z kolei na ofiary śmiertelne i rannych wśród ludności, zniszczyło domy, infrastrukturę i zakłóciło codzienne życie. Dlatego też ta modyfikacja Ch-101 do broni kasetowej to nie tylko zmiana taktyczna, ale i moralna.