Toyota Hilux w wersji Invincible jest całkiem kulturalnie wyglądającym autem

Pickupy, nawet te mniejsze europejskich marek, na ogół straszą na ulicach swoimi wymiarami i agresywnym wyglądem. Toyota Hilux też tak ma, ale głównie w wariancie GR Sport II. Testowany Invincible prezentuje się zaskakująco kulturalnie i wpływ na to ma kilka elementów.

Przede wszystkim jest to maska, która choć zwieńczona sporym grillem, delikatnie opada na końcu. Gdyby była płaska, jak w amerykańskich pickupach, znacznie skutecznie straszyłaby innych uczestników ruchu. A tak wygląda to znacznie bardziej kulturalnie, ale spokojnie, nadal skutecznie rozgania towarzystwo na drodze.

A już całkiem niezwykle kulturalnie Hilux wygląda z tyłu. Prosty, wysoko zawieszony, wydaje się wręcz troszkę zbyt szczupły, jak na swoje wymiary. A te są naprawdę konkretne, bo auto ma 5325 mm długości, 1900 mm szerokości (2020 mm w GR Sport II) i 1860 mm wysokości. Do tego 310 mm prześwitu i 3085 mm rozstawu osi. Kawał samochodu!

Z boku Toyota Hilux wydaje się bardzo długa. Ok, to w końcu ponad 5-metrowe auto, ale tutaj sprawia wrażenie zwyczajnie jeszcze dłuższego. Tutaj nie do końca pasują mi dwa elementy. Pierwszy to przedziwnie wyglądające felgi, bo są w kolorze nadwozia auta. Choć to kwestia gustu, Sylwii się to bardzo podobało. Drugi to progi, które z czysto praktych względów mogłyby być troszkę szersze.
Czytaj też: Test Chery Tiggo 8 PHEV – topowa chińska marka w zderzeniu z polskimi wymaganiami
Terenowe auto musi być praktyczne i Toyota Hilux ma bardzo praktyczne wnętrze. Ale parę elementów wygląda nieco dziwnie

Wnętrze Toyoty Hilux można śmiało porównać z terenowymi autami Forda, jak Bronco czy Ranger. Z jednej strony płacimy za nie tyle, że wypadałoby mieć tu coś więcej niż skrzypiące plastiki. Z drugiej głównym przeznaczeniem auta jest zabieranie go w brudne otoczenie, więc jednocześnie musi to być wnętrze praktyczne. No i tutaj Toyota Hilux, posobnie jak wspomniane Fordy, dobrze spełnia tę rolę.

Mamy tu bowiem skórzane, duże i bardzo wygodne fotele, skórzane elementy na drzwiach, w tym podłokietniki oraz deskę rozdzielczą. Przeplata się to z trochę siermiężnymi, ale niezłej jakości plastikami tworząc bardzo zgrabną całość. W przypadku foteli warto dodać, że po stronie kierowcy jest on regulowany elektrycznie od wariantu Invincible, a po stronie pasażera mamy wyłącznie regulację manualną.

Jeśli chodzi o rzeczy dziwne, to bardzo nietypowe są głośniki na szczycie deski rozdzielczej czy bardzo amerykański lewarek skrzyni biegów. Nieco dziwnie wyglądają też niektóre przyciski, jak choćby te do sterowania podgrzewaniem foteli, ale o tym jeszcze sobie za moment porozmawiamy.

Na szczycie deski rozdzielczej znajdziemy zegarek. Prawie jak w Porsche! Prawie, bo jest on elektroniczny i przyszła mi do głowy taka myśl, że gdyby japońskie firmy się ze sobą dogadały, to za taki zegarek, ale z logo Casio, Toyota mogłaby inkasować ładnych kilka tysięcy złotych w ramach opcjonalnego pakietu. Nie podpowiadam, głośno myślę.

Są też rozwiązania bardzo praktyczne. Jak dodatkowe uchwyty na napoje wysuwane pod bocznymi nawiewami klimatyzacji czy podwójny schowek przed siedzeniem pasażera. To się chwali.



Miejsca na tylnej kanapie nie brakuje, choć jednocześnie miejsce to jedyne, co pasażerowie mają do dyspozycji. Poza opcjonalnym podgrzewaniem skrajnych miejsc. Porty USB czy nawiewy klimatyzacji – brak. Jest tylko rozkładany podłokietnik. Z tyłu podróżuje się bardzo wygodnie. To zasługa miękkiej kanapy oraz odpowiedniego nachylenia siedziska.




W typowo miejskim użytkowaniu tylna kanapa to jednocześnie jedyny bagażnik, bo trudno jest przewozić zakupy czy bagaże na pace, bez uzbrojenia jej w odpowiednią skrzynię czy mocowania. Paka ma 155 cm długości, 154 cm szerokości i 48 cm wysokości. Roleta oraz orurowanie to część dodatkowego, opcjonalnego pakietu i w testowanym egzemplarzu był to roleta manualna. W pakiecie Sport jest ona elektryczna. Co ciekawe, roleta okrutnie skrzypi. Wydaje okropne dźwięki na nierównościach i stojąc obok można pomyśleć, że za skrzypienie odpowiada zawieszenie Hiluxa.









Czytaj też: Test Chery Tiggo 7. Totem Tygrysa z Chin rzuca rękawicę Europie
Toyota Hilux nie przesadza z nowoczesnymi dodatkami

Toyota Hilux występuje z dwoma wariantami ekranów. W najtańszych wariantach wyposażenia jest to 9-calowy ekran z prostszym systemem Toyota Touch 3, a w droższych jest to 8 cali z Toyota Smart Connect. Jest to ten sam interfejs, który znajdziemy w każdej nowszej Toyocie, od Yarisa, przez Corolle i RAV4, po Land Cruisera.



Interfejs jest bardzo prosty, co wynika z zaszycia niemal wszystkich ustawień auta, w tym dotyczących działania systemów asystujących, w malutkim ekranie pomiędzy zegarami. Ten w każdej wersji wyposażenia ma przekątną 4,2 cala, a po jego bokach znajdziemy klasyczne, analogowe zegary. Swoją drogą bardzo efektownie wyglądające.

Ze względu na terenowy charakter Toyota Hilux musi mieć duże i wygodne przyciski. Stąd też mamy w pełni guzikową klimatyzację czy duże przyciski na kierownicy. Co ciekawe, nie ma wśród nich sterowania tempomatem. Za to odpowiada niewielki pilot umieszczony na boku kierownicy i nie jest to zbyt wygodne rozwiązanie. Bardzo ciekawie, bo wręcz topornie, wyglądają przyciski do sterowania ogrzewaniem foteli. Szczególnie z tyłu, choć ma to zdecydowanie swój urok.

Do dyspozycji mamy oczywiście Android Auto i Apple CarPlay, i to właśnie głównie z nich będziemy korzystać na ekranie centralnym. Na nim możemy mieć widok z kamery cofania, która jest dostępna w standardzie w każdej wersji wyposażenia lub widok 360. Ekran nie jest wyszukanej jakości, podobnie jak obraz z kamer, ale przyzwoicie spełniają swoją rolę. Może nie zawsze rozpoznamy typ przeszkody za nami, ale na pewno zobaczymy, że tam się znajduje.


Nagłośnienie JBL, które jest dostępne dla wersji Invincible i GR Sport II to typowy JBL. Dużo basu, mało szczegółów, zdecydowanie do muzyki głównie rozrywkowej i przy niższych prędkościach. Hilux jest przeciętnie wyciszony, a ogromna bryła mocno walczy z oporem powietrza, co skutkuje dużym szumem już po przekroczeniu 100 km/h. Nie jest to auto, które zachęca do szybkiej jazdy.
Czytaj też: Test Ford Puma Gen-E – miejski kocur nie ma dużego apetytu na prąd
Toyota Hilux – potęga hybry… diesla!

Hiluxa możecie dostać w salonie wyłącznie z prawilnym silnikiem napędzanym ropą. Najsłabsza wersja została wyposażona w diesla o pojemności 2.4 l i 150 KM mocy, natomiast wersja z silnikiem 2.8l to już 204 KM mocy i 500 Nm momentu obrotowego (1 600-2 800 obr./min). Jeżeli jesteście zainteresowani wersją z większym silnikiem, możecie wybrać pomiędzy napędem czysto spalinowym, a miękką hybrydą. Oczywiście każdy Hilux jest wyposażony w napęd 4×4, do tego automatyczną lub manualną, 6-biegową przekładnię. Nie ma sensu podawać Wam przyspieszenia każdej wersji, bo można to podsumować jednym słowem: wolno. Najszybszy wariant potrzebuje do tego 10,1 s, a najwolniejszy – 12,8s.

Wiadomo, nikt nie kupi Hiluxa ze względu na jego przyspieszenie, to właściwości terenowe będą czynnikiem decydującym i trzeba przyznać, że tym cholerstwem wjedziecie w naprawdę trudny teren. 70 cm głębokości brodzenia, zdolność pokonywania wzniesień o nachyleniu 42°, 29° kąta natarcia, 26° kąta zejścia i 23° kąta rampowego, do tego blokada tylnego mechanizmu różnicowego i kilka opcji zawieszenia w zależności od tego, czego potrzebujecie. Za wyborem miękkiej hybrydy może przemawiać dodatkowy tryb jazdy terenowej.

O tym, jak Hilux radzi sobie w terenie powstał nie jeden materiał, ale nie oszukujmy się, nie będziecie nią jeździć wyłącznie po lasach, polach i bagnach. Jak ten ponad 5-metrowy pickup radzi sobie w cywilizowanej trasie i w mieście?

W trasie jest bajecznie, o ile nie przeszkadza Wam jego stateczne przyspieszanie. Poza rzeczami oczywistymi takimi jak świetna widoczność i komfortowe zawieszenie, Hilux ma prezencję odstraszającą niewydarzonych szeryfów drogi, którzy lubią bez powodu okupować lewy pas, czy wcinać się pod samą maskę podczas wyprzedzania. Dodatkowo już w standardzie macie inteligentny tempomat adaptacyjny, wspomniane połączenie z Apple CarPlay i Androidem Auto, już od drugiej wersji wyposażenia jest dwustrefowa automatyczna klimatyzacja, czy podgrzewane przednie fotele. Można tym jechać w daleką podróż w komforcie, z wszelkimi udogodnieniami XXI wieku, w dodatku mając świadomość, że w razie konieczności szalonych objazdów możecie tym autem iść jak burza przez pola, lasy, czy wszelakiej maści mokradła.

Jedyne, czego mi brakowało, to system monitorujący martwe pole pojazdu. Widoczność w Hiluxie jest świetna, jasne, ale tak jak każde inne auto, ma on martwe pola i fajnie byłoby mieć opcję dokupienia tego systemu, szczególnie jeżeli często będziecie poruszać się po mieście. A skoro już o mieście mowa, spodziewałam się większych przebojów. Jasne, unikałam podziemnych parkingów w galeriach handlowych, bo zazwyczaj mają one limit wysokości 1,9 metra, a nasz pickup ma 1,88 m, więc nie czułam się zbyt komfortowo. Więcej czasu zajmowało mi też znajdowanie miejsc parkingowych, w których Hilux by się zmieścił. O ile jego szerokość nie stanowiła problemu, długość ponad 5,3m wymuszała rozważne dobieranie miejsc do zaparkowania. Kiedy już znajdowałam odpowiednio długie miejsce, auto pozwalało na sprawne manewrowanie, głównie dzięki kamerze cofania, którą macie już w standardzie. Wraz z najdroższą wersją wyposażenia dostajemy system kamer 360°, jednak jeżeli nie mieszkacie w zatłoczonej metropolii, nie jest on niezbędny.

Jasne, miasto na pewno nie jest naturalnym środowiskiem Hiluxa, ale uwierzcie, że poruszanie się nim nawet po zatłoczonej Warszawie nie będzie Wam sprawiało bólu. Na 7 dni testu 5 dni spędziliśmy w mieście i tak naprawdę jedynymi rzeczami do jakich trzeba się przyzwyczaić, jest zwracanie uwagi na limity wysokości w parkingach podziemnych i dobór odpowiednich miejsc parkingowych. Oczywiście trzeba się również nastawić na to, że tankowanie będzie Was trochę kosztowało:
Miasto | 9 l/100 km |
Trasa do 90 km/h (70-90 km/h) | 6,8 l/100 km |
Droga ekspresowa (tempomat 120 km/h) | 9,4 l/100 km |
Autostrada (tempomat 140 km/h) | 11,6 l/100 km |
Powyższe wyniki nie obejmują jazdy w terenie, bo tam spalanie zależy od tego, w jak dziwnych okolicznościach przyrody się poruszacie. Wiadomo, im dziwniejsze, tym spalanie będzie wyższe. Na zwykłych drogach publicznych wyniki są dokładnie takie, jakich można się było spodziewać po silniku 2.8l zamontowanym w takiej kobyle.
Czytaj też: Test KGM Actyon – jedno z najładniejszych aut na rynku. Gdyby tylko sam wygląd jeździł…
Ile kosztuje Toyota Hilux?

Zacznijmy od wersji 2.4 D-4D 150 KM 6 A/T 4×4. Kosztuje 163 400 zł lub 178 400 zł w zależności od wyposażenia. Wersja 2.8 D-4D 204 KM 6 M/T 4×4 to wydatek 163 400 zł lub 178 800 zł, 2.4 D-4D 204 KM 6 A/T 4×4 – aż 236 400 zł, ale nie jest to dopłata wyłącznie za automatyczną skrzynię. Po prostu niezelektryfikowany Hilux z silnikiem o mocy 204KM i automatyczną przekładnią, występuje w cenniku wyłącznie w najlepiej wyposażonej wersji GR Sport II w której macie w zasadzie kompletne wyposażenie, do którego trudno dokupić cokolwiek poza lakierem. Jeżeli nie potrzebujecie wszelkiej maści bajerów typu system kamer 360°, czy podgrzewana tylna kanapa, ale chcecie mieć automat, pozostaje Wam wersja 2.8 D-4D MHEV 48V 204 KM 6 A/T 4×4, a więc miękka hybryda. Ten wariant jest dostępny w 3 wersjach wyposażenia, które kosztują odpowiednio 183 400 zł, 197 400 zł lub 216 400 zł, więc macie większą sznasę na dostosowanie wyposażenia i ceny do swoich preferencji.

Jak widać, rozstrzał cen jest spory, bo spore są również różnice w wyposażeniu i napędach. Jeżeli chcecie dostać Hiluxa relatywnie tanio, da się, ale będziecie musieli pogodzić się ze skromnym wyposażeniem. Jeżeli chcecie mieć go porządnie wyposażonego, będzie trzeba uczciwie za to zapłacić. Wszystko zależy od Waszych preferencji i zasobności portfeli. Życie.
Czytaj też: Test Dacia Duster w LPG ze Sleep Pack. Zatankowałem gaz i pojechałem spać do lasu
Toyota Hilux to wygodne i przyjemne w użytkowaniu auto

Chociaż na co dzień nie potrzebuję pickupa, muszę przyznać, że użytkowanie Hiluxa było przyjemnym doświadczeniem. Jeżdżenie takim potworem dawało mi poczucie bezpieczeństwa, a kiedy w weekend pojechaliśmy pojeździć po podlaskich lasach, sama myśl, że będziemy mogli wpakować się w miejsca do których osobówki i miejskie SUV-y nie powinny się nawet zbliżać, dawała radość i poczucie wolności. Gdybym mieszkała w domku na odludziu, Hilux byłby jednym z poważniejszych kandydatów do zakupu.