Apple kończy z kolejną aplikacją. Ośmioletni projekt dołącza do kosza pełnego nieudanych inicjatyw

Kolejna aplikacja w portfolio Apple odchodzi do lamusa. Tym razem gigant z Cupertino postanowił zakończyć rozwój narzędzia, które przez osiem lat miało szansę podbić rynek edycji wideo. Decyzja nie jest zaskoczeniem dla tych, którzy obserwowali losy tego projektu od samego początku. Clips przez lata pozostawało w cieniu innych produktów Apple’a, nigdy nie zdobywając takiej popularności jak konkurencyjne rozwiązania.
Apple Store, Apple logo, Apple sklep
...

Apple wycofuje aplikację Clips, czyli opowieść o zapomnianym edytorze wideo

W świecie technologii, zwłaszcza w ekosystemie Apple, każda aplikacja musi nieustannie udowadniać swoją przydatność. Jeśli nie potrafisz zdobyć serc i ekranów użytkowników, prędzej czy później zostajesz… wycofany z obiegu. Taki los spotkał właśnie aplikację Clips – mały, lecz ambitny edytor wideo od giganta z Cupertino, który nigdy tak naprawdę nie odniósł sukcesu. Firma oficjalnie ogłosiła, że przestaje wspierać i aktualizować Clips, a co gorsza, nowi użytkownicy nie mogą już jej pobrać z App Store. Choć dla większości z nas ta wiadomość przejdzie bez echa, jest to symboliczny koniec pewnej ery i dowód na to, że nawet Apple’a musi czasem przyznać się do porażki.

Aplikacja Clips została wprowadzona przez Apple w 2017 roku. Jej główną ideą było stworzenie prostego, zabawnego narzędzia do szybkiej edycji wideo – idealnego do generowania krótkich treści, które miały podbijać platformy społecznościowe. Clips oferowało szereg funkcji, takich jak dodawanie napisów, efektów, filtrów i muzyki, co w tamtych czasach było pewną nowością wbudowaną bezpośrednio w system.

Czytaj też: Oppo Find X9 Pro bije na głowę Xiaomi 17 Pro Max w teście wytrzymałości

Jednak Clips nigdy nie zyskało masowej popularności, którą cieszy się choćby iMovie. Było to spowodowane dwoma głównymi czynnikami, które ostatecznie zadecydowały o jego losie:

  1. Kanibalizacja funkcji — wiele z najbardziej atrakcyjnych funkcji Clips, takich jak efekty w czasie rzeczywistym, szybkie przycinanie czy dodawanie napisów, stało się standardem w samych aplikacjach społecznościowych (Snapchat, Instagram, a później TikTok). Użytkownicy woleli edytować wideo bezpośrednio na platformie docelowej, bez konieczności przechodzenia do zewnętrznej aplikacji.
  2. Konkurencja Apple — we własnym ekosystemie Apple’a Clips miało potężnego rywala w postaci iMovie, które oferowało dużo szersze możliwości dla bardziej zaawansowanych projektów wideo, a także prostą aplikację Zdjęcia, która również zyskiwała podstawowe funkcje edycji klipów.

W rezultacie Clips stało się taką “zapomnianą” aplikacją, która po prostu zajmowała miejsce na serwerach App Store. Choć firma nie podało konkretnej przyczyny, fakty mówią same za siebie: aplikacja przestała być rozwijana.

Co to oznacza dla użytkowników?

Na stronie wsparcia technicznego Apple’a pojawiła się krótka notka, która ogłasza ten stan rzeczy. Dla dotychczasowych użytkowników, którzy mają zainstalowaną aplikację na swoich urządzeniach z iOS i iPadOS, nic nie zmienia się natychmiast. Nadal mają do niej dostęp.

Czytaj też: Chrome wypowiada wojnę irytującym powiadomieniom. Twoja przeglądarka sama zadba o cyfrowy spokój

Istnieją jednak dwa ważne “ale”:

  1. Brak aktualizacji — aplikacja nie otrzyma już żadnych poprawek, ulepszeń ani nowych funkcji. W erze szybko zmieniających się systemów i formatów wideo, to oznacza powolną śmierć i gwarantowane problemy z kompatybilnością w przyszłości.
  2. Niepewny czas — Apple nie podał, jak długo istniejący użytkownicy będą mogli korzystać z Clips. Jest to klasyczny sygnał do migracji danych.

Firma zaleca użytkownikom apki, aby zapisali swoje dotychczasowe projekty i filmy w bibliotekach zdjęć lub przenieśli je do innych aplikacji, takich jak iMovie, zanim będzie za późno. To jest najpoważniejsze ostrzeżenie – jeśli masz jakieś cenne wspomnienia zmontowane w Clips, nie zwlekaj z backupem. Choć istnieje możliwość ponownego pobrania aplikacji z historii zakupów w App Store, nie wiadomo, kiedy Apple całkowicie zrezygnuje ze wsparcia serwerowego.

Czytaj też: Now Bar i ulepszone kafelki trafiają na Galaxy Watch 7. Samsung finalizuje wdrażanie One UI 8 Watch

To kolejny dowód na to, że nawet technologiczni giganci muszą być brutalnie pragmatyczni. Utrzymanie i aktualizacja oprogramowania kosztuje, a jeśli aplikacja ma mniej niż 1% udziału w rynku i nie generuje zysków ani kluczowych danych, staje się obciążeniem.