Analiza obrazów z Planet Labs i Vantor pokazuje systematyczne wzmacnianie przez Chiny infrastruktury obronnej na zachodniej granicy. Stanowi to element szerszej strategii, która stopniowo zmienia charakter potencjalnych konfliktów – zamiast ostentacyjnej demonstracji siły, priorytetem staje się przetrwanie i dezorientacja przeciwnika. Tym razem ta infrastruktura sprowadza się do bunkrów, których konstrukcja zaskakuje nietypowym rozwiązaniem, bo ruchomym dachem. Nie jest to jednak sposób na zażycie świeżego powietrza czy włączenia “trybu wakacji”, jak w kabriolecie, bo taki oto ruchomy dach umożliwia wystrzeliwanie rakiet prosto z wnętrza betonowych schronów.
Fortece z ruchomym dachem. Nietypowa konstrukcja tybetańskich bunkrów
Wysokogórski Tybet zwykle kojarzy się z surowym klimatem i trudną logistyką. Najnowsze obrazy satelitarne z tego regionu pokazały jednak coś, co bardziej pasuje do podręcznika prowadzenia działań wojskowych niż do albumu przyrodniczego z widokami, bo kompleksy o charakterze przeciwlotniczym, w których dach nie jest dachem, tylko ruchomą zasłoną. Gdy się rozsuwa, z betonowego wnętrza mogą natychmiast odpalić rakiety. To nie jest kolejna demonstracja w formie ciekawostki, lecz ogromna inwestycja w przetrwanie systemów i dezorientację przeciwnika w rejonie, gdzie każdy kilometr wysokości kosztuje wydajność i sprzęt. Wstępne analizy komercyjnych zdjęć wskazały, że takie chińskie obiekty znalazły się już m.in. w powiecie Gar i nad Pangong Tso, co wpisuje się w szerszą chińską “filozofię schronów” rozwijaną od lat na peryferiach imperium.
Czytaj też: Najlepszy z najlepszych stał się lepszy. Chiny ulepszają swój myśliwiec nowej generacji
Kompleksy zlokalizowane w powiecie Gar oraz w pobliżu jeziora Pangong składają się z czterech trapezoidalnych schronów, które są otoczone masywnymi murami ochronnymi. Taka na pozór prosta konstrukcja kryje w sobie technologiczną innowację, bo możliwość odsunięcia dachu, co odsłania ukryte wewnątrz wyrzutnie rakietowe. Tego typu rozwiązanie łączy zalety stałych pozycji obronnych z elastycznością systemów mobilnych. Nie jest to wcale przesada, bo firma wywiadowcza AllSource Analysis zidentyfikowała w obu lokalizacjach centra dowodzenia, stanowiska radarowe oraz budynki pomocnicze o identycznym projekcie. Wszystko wskazuje na to, że obiekty pełnią zbliżone funkcje operacyjne i nie są jedynie wydmuszkami, bo we wrześniu 2025 roku udało się uchwycić częściowo otwarte dachy, pod którymi widoczne były pojazdy przypominające wytrzutnie-transportery systemu HQ-9.

Czytaj też: Ta turbina wiatrowa przebija wszystko, co do tej pory zbudowano. Chiny potwierdzają swoją dominację
Takie rozwiązanie daje Chinom wyraźną przewagę taktyczną. Przeciwnik zmuszony jest marnować amunicję na pozornie puste struktury, nie wiedząc, które schrony faktycznie kryją groźne wyrzutnie. W ekstremalnych warunkach pogodowych Tybetańskiego Regionu Autonomicznego, gdzie temperatury regularnie spadają znacznie poniżej zera, zamknięte schrony zapewniają dodatkową ochronę delikatnego sprzętu przed uszkodzeniami.
System HQ-9 jako serce tybetańskiej obrony powietrznej
System rakietowy HQ-9 stanowi chińską odpowiedź na rosyjski S-300P. Dysponuje zdolnością do zwalczania celów na znacznych odległościach, a do tego może śledzić i niszczyć samoloty, bezzałogowe statki powietrzne oraz pociski manewrujące, czyli praktycznie wszystko, co mogłoby zagrozić chińskiej przestrzeni powietrznej w tym newralgicznym regionie. Standardowa bateria HQ-9 obejmuje kilka kołowych wyrzutni montowanych na podwoziach 8×8, z których każda może przenosić do czterech pocisków przechwytujących. System wspierany jest przez radary i pojazdy dowodzenia koordynujące działania całej jednostki.

Nowe obiekty w Tybecie radykalnie odchodzą od tego schematu. Ukryte w schronach wyrzutnie pozostają niewidoczne dla satelitów szpiegowskich i znacznie trudniejsze do zneutralizowania w pierwszym uderzeniu. Jest to wyraźna zmiana filozofii, bo zamiast demonstrować swoją siłę, Chiny wolą ją ukrywać, by wykorzystać w najbardziej odpowiednim momencie. Sama budowa takich obiektów wpisuje się w szerszy, globalny trend modernizacji infrastruktury obronnej. W ostatnich latach Chiny zbudowały liczne nowe lotniska, stacje radarowe i pozycje rakietowe zarówno w Tybecie, jak i Xinjiangu. Na różnych bazach lotniczych na Płaskowyżu Tybetańskim powstają wzmocnione schrony dla samolotów oraz zamknięte hangary. To też nie pierwszy raz, gdy Chiny sięgają po rozwiązanie z wysuwanym dachem. Podobne konstrukcje pojawiły się już w 2017 roku na sztucznych wyspach na Morzu Południowochińskim.
Czytaj też: Pobite gary. Chiny zaczęły widzieć to, czego nigdy nie powinny
Nowe obiekty w Tybecie wysyłają czytelny sygnał, że era otwartych baz wojskowych powoli dobiega końca. W świecie, gdzie satelity obserwacyjne widzą niemal wszystko, a bezzałogowe statki powietrzne mogą uderzyć w dowolny punkt na mapie, zdolność przetrwania staje się ważniejsza niż demonstracja potęgi. Chiny najwyraźniej wyciągnęły wnioski z konfliktów ostatnich lat i przygotowują się do przyszłości, w której liczy się nie tylko posiadany arsenał, ale przede wszystkim umiejętność jego skutecznego ukrycia.