Dacia podjęła wyzwanie dopracowania swoich samochodów. Odświeżenie, na które czekaliśmy?
Dacia nie próbuje nikogo prześcignąć w byciu Teslą. Zadaje inne pytanie, bo co, jeśli sposobem na utrzymanie kierowców w zaangażowaniu, nie jest więcej wszystkiego, tylko więcej tego, co naprawdę się liczy? Dlatego też to masowe odświeżenie nie sprowadza się do jednego chwytliwego elementu. To seria celowo skromnych zmian, które składają się na wyraźniejszą tożsamość i dojrzalsze doświadczenie użytkownika. Widać to najpierw w postawie auta i sygnaturze świateł, potem w punktach styku w kabinie, a na końcu na drodze, gdzie układy napędowe zostały uporządkowane, a w kilku przypadkach sensownie przeprojektowane.

Dacia zostawia jednak miejsce na trudne pytania. Bo czy maleńki akumulator hybrydy rzeczywiście robi różnicę w ruchu miejskim? Czy LPG z dwusprzęgłową skrzynią to mądry sposób na cięcie kosztów w europejskiej mozaice cen paliw i przepisów? Czy Spring z akumulatorem opartym na chemii LFP utrzyma pozycję cenowego bohatera kontynentu, gdy dealerzy zaczną dokładać opcje?

Dacia pokazała nowe modele Sandero, Jogger i Spring. W skrócie? Mniej gadżetów, więcej samochodów
Historia designu zaczyna się z przodu. Sandero, Sandero Stepway i Jogger przejmują nową, odwróconą sygnaturę LED w kształcie litery T połączoną z atrapą chłodnicy o wzorze pikselowych kropek. Jest to mały detal, który jednak robi wiele dla tożsamości marki. Tylne lampy odbijają ten motyw pikseli, a klapa Stepwaya zyskuje żebrowany czarny pas, który dodaje autu wytrzymałego wyglądu bez przebierania się za terenówkę. W Stepwayu i Joggerze nakładki na nadkola i dolne partie nadwozia wykonano ze Starkle, czyli nielakierowanego tworzywa z 20 procentami recyklatu, które lepiej znosi rysy i zmniejsza ślad produkcji. Forma podąża tu za funkcją w bardzo daciowy sposób.
Czytaj też: BMW idzie pod prąd. Ten samochód tankujesz jak benzynę, a jedziesz jak elektrykiem





W środku zmiany są równie konkretne. Nowa kierownica ma lepiej leżeć w dłoniach, tkaniny sprawiać wrażenie trwalszych bez wrażenia taniości, a w kokpicie wreszcie pojawi się naprawdę współczesny ekran, choć naturalnie nie jest on dostępny w każdym wydaniu. To droższe wersje dostają 10-calowy centralny wyświetlacz HD z bezprzewodowym CarPlay i Android Auto razem z odświeżonym 7-calowym panelem przed kierownicą. Punkty montażowe YouClip pozostają wewnątrz, zapewniając idealne miejsce na telefon, drobiazgi czy okulary, a opcjonalna ładowarka bezprzewodowa trafiła dokładnie tam, gdzie zawsze powinna była być.





Pod maską przepis różni się w zależności od modelu. Jogger stawia teraz układ Hybrid 140 na Hybrid 155, po raz pierwszy pokazany w Bigsterze, a więc 1,8-litrowy silnik benzynowy o czterech cylindrach, który jest połączony z dwoma silnikami elektrycznymi zasilanymi 1,4-kW akumulatorem i wielotrybową, bezsprzęgłową przekładnią. Moc wynosi 155 KM, czyli około 116 kW, a moment obrotowy sięga 170 Nm, choć najważniejsze jest to, że Dacia deklaruje około 10 procent niższe zużycie paliwa względem dotychczasowej hybrydy i do 80 procent jazdy miejskiej w trybie EV. Sandero Stepway dostanie tę samą hybrydę w ostatnim kwartale 2026 roku.
Czytaj też: Po co komu elektryczny samochód? LPG wraca w wielkim stylu i zmienia stereotypy o gazie





Dla kupujących, którzy liczą każdy złoty przy dystrybutorze, idealnym wyborem ma być nowy Eco-G 120, a więc 1,2-litrowy turbodoładowany trzycylindrowy silnik na LPG lub benzynę, który po raz pierwszy w Dacii można sparować z 6-biegową, dwusprzęgłową automatyczną skrzynią. Względem poprzedniej wersji tego napędu moc wzrosła ze 100 koni mechanicznych do 120 KM, a przeprojektowane zbiorniki LPG mają wydłużać zasięg na samym gazie o około 20 procent. Łączny zasięg na obu paliwach sięga 1590 km w Sandero oraz 1480 km w Stepwayu i Joggerze, ale jeśli wolisz prostote, to i tutaj również znajdziesz coś dla siebie. 1,0-litrowy silnik TCe w Sandero wspina się do 100 KM, celując użyteczny moment i niskie koszty posiadania, a Stepway i Jogger utrzymują benzynowe silniki 110 KM i 6-biegowy manual.
Zestaw asystentów kierowcy idzie do przodu bez przesady. Automatyczne hamowanie awaryjne obejmuje teraz miasto i drogi szybkiego ruchu z detekcją pojazdów, pieszych, rowerzystów i motocykli, a system monitorowania uwagi kierowcy wyłapuje spadki koncentracji. Pakiet Driving Pack dodaje automatyczne zachowanie świateł w stylu matrycowym, kamerę do manewrów z widokiem wielokrotnym i składane elektrycznie lusterka – funkcje ograniczające codzienne kłopoty zamiast gonienia za gwiazdką EuroNCAP w oderwaniu od całości. Miło prosty przycisk skrótu My Safety pozwala jednym kliknięciem przywołać preferowany zestaw ADAS bez nurkowania w menu.
Tani i mały elektryk nigdzie się nie wypiera. Dacia Spring ciągle w grze
Zestawienie nowości od Dacii zamyka Spring, a więc elektryczny samochód miejski o wadze około tony, który w nowej wersji doczekał się usztywnienia środkowej części platformy i nowego akumulatora, bo 24,3-kWh pakietu LFP. Ta litowo-żelazowo-fosforanowa chemia nie goni za rekordową gęstością energii, stawiając na odporność, bezpieczeństwo termiczne i trwałość na lata. Na jednym ładowaniu (w grę wchodzi DC do 40 kW), które od 20 do 80 procent trwa 20 minut, mamy przejechać do 225 kilometrów, a do wyboru mamy dwie wersje, bo Spring 70 oraz Spring 100 odpowiednio z silnikiem o mocy 70 lub 100 koni mechanicznych. Cena? Około 16900 euro, czyli w przeliczeniu bezpośrednim 71900 zł.








Czytaj też: Stellantis zawraca z drogi ku elektryfikacji. Miał być samochód na prąd, a będzie z silnikiem V8
Całe to odświeżenie oferty Dacii brzmi jak deklaracja. Firma ewidentnie chce pozostać marką sprzedającą auto, którego naprawdę potrzebujesz do transportu i które nie wyciągnie ci zbyt wiele kasy z portfela, a nie coś w rodzaju pokazu technologicznego, którego funkcji nie wykorzystasz.