Stellantis zawraca z drogi ku elektryfikacji. Miał być samochód na prąd, a będzie z silnikiem V8

W świecie motoryzacji znów coś się zmienia i to w sposób, który może zaskoczyć tych, którzy wierzyli w nieuchronną elektryczną rewolucję. Ostatnie doniesienia sugerują, że wielki koncern dokonuje znaczącego zwrotu w swojej strategii, a to szczególnie mocno odbije się na jednej z najbardziej kultowych marek.
...

Wedle najnowszych doniesień (ciągle nieoficjalnych) projekt elektrycznego Dodge’a Chargera SRT Daytona Banshee o mocy 900 koni mechanicznych został prawdopodobnie skreślony. Ten flagowy pojazd miał być ukoronowaniem elektrycznej transformacji marki Dodge, która znajduje się pod parasolem koncernu Stellantis, ale najwyraźniej plany te uległy radykalnej zmianie. Decyzja nie jest przypadkowa, bo w praktyce wpisuje się w szerszy trend obserwowany w całym koncernie, który stopniowo wycofuje się z agresywnej elektryfikacji na rzecz powrotu do sprawdzonych rozwiązań.

Czym miał być elektryczny Charger Banshee i co jego wycofanie mówi o przyszłości samochodów?

Elektryczny Charger Banshee miał być pojazdem zbudowanej na platformie wykorzystującej zaawansowaną 800-woltową architekturę i wspomnianej mocy na poziomie 900 KM. Jego debiut miał mieć miejsce pod koniec 2025 roku lub na początku 2026 roku, ale według wewnętrznych źródeł koncernu projekt został ostatecznie anulowany. Co ciekawe, Dodge nie wydał w tej sprawie oficjalnego komunikatu, a rzecznik firmy ograniczył się do enigmatycznego stwierdzenia o ciągłym dostosowywaniu strategii produktowej do aktualnego popytu.

Czytaj też: Przesunęli granice prędkości. Ten motocykl zmienia definicję turystyki

Pierwszy elektryczny samochód muscle na świecie. Nowy Dodge Charger zadebiutował w 2024 roku

W tej historii z punktu widzenia Europejczyka (umówmy się przecież, że dla nas samochody Dodge są tylko ciekawostką) istotne jest to, że anulowanie Banshee nie stanowi odosobnionego przypadku. W ostatnich miesiącach Stellantis wycofał się z kilku kluczowych projektów elektrycznych, a w tym z całkowicie elektrycznego Rama 1500 REV, który miał konkurować z Fordem F-150 Lightning. Podobny los spotkał hybrydową wersję Jeepa Gladiatora 4xe, co wyraźnie wskazuje na zmianę priorytetów. Decyzje te stanowią wyraźny kontrast w stosunku do wcześniejszej strategii byłego CEO Carlosa Tavaresa, który forsował agresywną elektryfikację całego koncernu.

Obecnie Stellantis zmienia kurs, reagując na słabe zainteresowanie pojazdami elektrycznymi i rosnący sprzeciw części konsumentów. Sygnałem tego zwrotu było między innymi przywrócenie w lipcu legendarnego działu SRT, co jasno wskazuje na powrót do pojazdów spalinowych o wysokiej wydajności. Swoje trzy grosze do tych decyzji dorzuciła zapewne słaba sprzedaż 400-woltowego Chargera Daytona EV, która pokazała, że entuzjaści muscle carów oczekują czegoś więcej niż tylko imponującej mocy. Fani Dodge’a pragną charakterystycznego dźwięku, emocjonalnego połączenia z pojazdem i tych wszystkich cech, które trudno odtworzyć w samochodzie elektrycznym.

Czytaj też: Motoryzacyjna rewolucja zbiera następne ofiary. Kolejny model Forda przechodzi do legendy

Kolejnym aspektem wartym uwagi jest aktywne przywracanie silników spalinowych do kluczowych modeli. 5,7-litrowy silnik Hemi V-8 powraca do pickupa Ram 1500 na 2026 rok modelowy, podczas gdy Dodge Durango będzie dostępny wyłącznie z jednostkami Hemi na amerykańskim rynku. Jeep nie tylko kontynuuje produkcję Wranglera Rubicon 392 z 6,4-litrowym Hemi V-8, ale także zapowiada wariant Gladiatora z tym samym silnikiem. Ciekawą kwestię poruszył też Matt McAlear, CEO Dodge’a, który w sierpniu wyraźnie wskazywał na skłonność marki ku pojazdom spalinowym. Gdy został zapytany, czy silnik V-8 zmieściłby się w nowym Chargerze, odpowiedział dość enigmatycznie, że nie należy się dziwić, gdyby tak się stało.

Czytaj też: Porsche zawalczy o klasyczną motoryzację. Obyśmy w przyszłości nie mieli tylko jednego wyboru

Chociaż samo anulowanie topowego elektrycznego modelu Banshee może rozczarować niektórych entuzjastów nowych technologii, to jednocześnie taki krok sygnalizuje wiernym fanom Mopara, że Dodge słucha ich głosu. Wszystko wskazuje więc na to, że kultowy silnik V-8 ma realną szansę powrócić do Chargera w przyszłości, przywracając ducha prawdziwego amerykańskiego muscle cara. To może być dobra wiadomość dla tych, którzy w erze elektryfikacji obawiali się utraty charakteru legendarnych pojazdów.