Sikorsky wchodzi w bezzałogowe VTOL na poważnie. Przedstawiona rodzina dronów doczekała się nazwy Nomad i stanowi odpowiedź na coraz bardziej złożone wymagania współczesnego pola walki, na którym to elastyczność i niezależność od infrastruktury stają się coraz ważniejsze.
Wyjątkowość dronów Nomad wywodzi się z synergii dwóch technologii
Zaprezentowana właśnie przez producenta rodzina Nomad łączy pionowy start i lądowanie ze sprawnym lotem poziomym, korzystając z konfiguracji tail-sitter i efektu rotor blown wing. Dzięki temu drony mogą operować bez pasów startowych, ale w przelocie zachowują osiągi bliższe samolotom niż klasycznym wielowirnikowcom. To odpowiedź na potrzeby regionu Indo-Pacyfiku, gdzie rozproszenie sił i brak infrastruktury są normą, a mobilność i gęstość bazy wypadowej decydują o przewadze.
Czytaj też: Chiny odkryły karty. 6-tonowy statek-matka uzupełniający myśliwiec to już rzeczywistość
Łączenie charakterystyk lotu śmigłowca i samolotu na latającym skrzydle odzwierciedla dążenie Sikorsky do innowacji w dziedzinie następnej generacji statków powietrznych VTOL UAS, które mogą latać szybciej i dalej niż tradycyjne śmigłowce stwierdził Rich Benton, wiceprezes i dyrektor generalny Sikorsky.

Technologia stojąca za tym projektem nie jest całkowicie nowa. Sikorsky wcześniej eksperymentował z koncepcją rotor blown wing. która teraz znalazła praktyczne zastosowanie w całej rodzinie dronów. Dzięki tej konstrukcji maszyny startują i lądują jak śmigłowce, dosłownie “siadając na ogonie”, by następnie przejść do efektywnego lotu poziomego podczas misji wymagających pokonania większych odległości.
Co potrafią drony Nomad?
Skalowalność jest w przypadku tej rodziny dronów kluczowa. Najmniejszy Nomad 50 o rozpiętości skrzydeł 3,1 metra już lata w testach, Nomad 100 (rozpiętość: 5,5 metra) przechodzi próby naziemne, a wariant Grupy 4 ma unieść uzbrojenie o masie do 227 kg, a więc w praktyce cztery Hellfire’y albo dwie bomby małej średnicy. Mniejsze wersje dostaną napęd hybrydowo-elektryczny dla oszczędności i prostoty serwisu, a większe pozostaną przy sprawdzonych układach konwencjonalnych. Ich konstrukcja jest też modułowa, co tyczy się też wymiennego zespołu zasilania typu plug&play, co przede wszystkim ułatwia utrzymanie w polu.
Kluczową cechą całej rodziny dronów Nomad jest jej skalowalność. Jak wyjaśnia Rich Benton, “używamy terminu rodzina, aby wskazać na kluczową cechę konstrukcji – jej zdolność do skalowania rozmiaru od małego bezzałogowego systemu powietrznego Grupy 3 do rozmiaru odpowiadającego śmigłowcowi Black Hawk”. To podejście pozwala na dostosowanie platformy do konkretnych potrzeb operacyjnych bez konieczności projektowania zupełnie nowych rozwiązań.

Sercem projektu jest jednak nie tylko ciekawy napęd oraz konstrukcja, ale też autonomia MATRIX oferująca zaawansowane możliwości autonomicznej nawigacji, która wcześniej była sprawdzana na Black Hawku. Ma ona pozwolić na obsługę sprzętu w bardzo małych składach, bo poprzez zaangażowanie 2-3 operatorów z tabletem zamiast rozbudowanych stacji kontroli. Jeśli zaś mowa o zastosowaniach, rodzina Nomad została zaprojektowana z myślą o trzech głównych typach misji: rozpoznaniu, lekkim ataku oraz logistyce w warunkach wysokiego zagrożenia. Są to obszary, w których Pentagon aktywnie poszukuje nowych rozwiązań.
Czytaj też: Korea Północna pokazała tajną broń. Rosyjska technologia została zmodyfikowana w zaskakujący sposób
Chociaż drony proponowane przez Sikorsky wydają się niezwykle obiecujące, to realna wartość bojowa tych systemów zostanie zweryfikowana dopiero w praktyce. Skalowalność to oczywiście zaleta, ale może również rodzić wyzwania logistyczne i techniczne. Mimo to trudno nie dostrzec potencjału drzemiącego w tego typu rozwiązaniach, a to szczególnie w kontekście ewolucji współczesnego pola walki, gdzie autonomia i elastyczność stają się coraz ważniejsze.