Rekordowo drogi Volkswagen Touareg zakończy historię spalinowego SUVa
Niemiecki koncern ostatecznie potwierdził zakończenie produkcji Touarega w przyszłym roku, zamykając tym samym jeden z najdłuższych rozdziałów w historii marki. Touareg zawsze był projektem ambicji. Z jednej strony dawał Volkswagenowi przepustkę do świata, w którym liczą się powaga, technologia i prestiż, a z drugiej – robił to “po volkswagenowemu”. Podczas gdy bliźniaczy sedan Phaeton został wycofany po zaledwie jednej generacji, Touareg zdołał przetrwać aż trzy wcielenia. Oto jednak po 24 latach i 1,2 mln egzemplarzy ten rozdział w historii koncernu dostał już datę końcową, bo producent właśnie zapowiedział ostatni akord w formie wersji Final Edition i wyraźnie dodał, że żegnamy spalinowego Touarega. Takie sformułowanie nie jest przypadkowe.
Czytaj też: Stark Varg SM wywraca supermoto do góry nogami. Drugiego takiego motocykla nie ma na świecie



Na specjalne pożegnanie legendy producent przygotował specjalną wersję Final Edition, która będzie dostępna we wszystkich poziomach wyposażenia. Ta edycja pożegnalna wyróżnia się kilkoma unikalnymi akcentami, a w tym laserowo grawerowanym napisem u podstawy słupków C oraz wytłoczonym napisem na skórzanej dźwigni zmiany biegów. Zmienione oświetlenie ambientowe wyświetla specjalną frazę po stronie pasażera, a podświetlane progi boczne prezentują ten sam komunikat, co tworzy spójny zestaw modyfikacji podkreślających wyjątkowy charakter ostatnich egzemplarzy. Cena tej specjalnej edycji na niemieckim rynku sięga 75025 euro, co przekłada się na około 323000 złotych przed dodatkowymi opcjami, a to plasuje ją wśród najdroższych wersji w historii modelu. Zamknięcie księgi zamówień nastąpi wraz z końcem przyjmowania zamówień w marcu 2026 roku.


Touareg odchodzi, Cayenne zostaje. Strategia koncernu ma sens, choć nie wszystkim się spodoba
Najciekawszy aspekt całej sytuacji kryje się w precyzyjnym sformułowaniu komunikatu prasowego Volkswagena. Firma nie mówi wprost o końcu Touarega, lecz wskazuje, że chodzi o zakończenie produkcji “modelu Touareg z silnikiem spalinowym”. Ta subtelna różnica w języku oficjalnego oświadczenia może sugerować przyszły powrót znanej nazwy w zupełnie nowej, elektrycznej odsłonie. Ba, Volkswagen już wcześniej potwierdził strategię łączenia przedrostka ID z tradycyjnymi nazwami modeli, co obserwujemy na przykładzie zapowiedzianego ID. Polo. Dlatego też potencjalny przyszły ID. Touareg mógłby wpisać się w tę koncepcję, oferując elektryczną alternatywę dla klientów przywiązanych do marki.
Czytaj też: Nowy niezbędny element wyposażenia samochodu? Nie daj wcisnąć sobie kitu, bo zapłaczesz
Co ciekawe, inne modele zbudowane na tej samej platformie co Touareg mają zapewnioną przyszłość. Porsche Cayenne będzie oferowany z silnikami spalinowymi do lat 30., Audi przygotowuje nowe Q7, a Bentley Bentayga oraz Lamborghini Urus również pozostają w produkcji z zaplanowanymi następcami. Tego typu selekcja modeli może więc świadczyć o przemyślanej strategii koncernu. Czy więc nazwa Touareg powróci w elektrycznej formie? Prawdopodobnie dowiemy się tego w ciągu najbliższych kilku lat, choć osobiście mam wątpliwości, czy nowy model zachowa duszę swojego poprzednika. Elektryfikacja niesie ze sobą wiele zalet, ale czy uda się odtworzyć charakter oryginału?



Czytaj też: Pięcioletnia walka o idealne hamulce zakończona. Brembo triumfuje nad prawami fizyki
Touareg znika, ale nie dlatego, że przegrał. Odchodzi, bo jego sukces (bycie cichym kanałem wejścia do świata premium) nie jest już tym, czego Volkswagen potrzebuje w epoce ID. Final Edition domyka historię z elegancją i zostawia haczyk na przyszłość. Jeśli nazwa powróci w elektrycznym wydaniu, to wygra tylko wtedy, gdy oprócz zasięgu i mocy zaoferuje tę samą dojrzałość w codziennym użytkowaniu, za którą klienci cenili pierwowzór. Bo prawdziwa legenda nie polega na tym, że ma silnik z katalogu, tylko że potrafi być samochodem na co dzień – i to się nie zmieniło ani trochę.