Wersja Premium nowego roweru Fastlane osiąga zaledwie 9,9 kg, co plasuje ją w kategorii lżejszej niż wiele konwencjonalnych rowerów szosowych. Ten imponujący wynik to efekt szerokiego zastosowania włókna węglowego, które to znalazło się w konstrukcji ramy, obręczy kół, sztycy oraz kokpicie. Największym osiągnięciem inżynierów jest jednak tak doskonałe ukrycie systemu elektrycznego, że z oddali Fastlane wygląda jak zupełnie standardowy rower szosowy. Tyczy się to każdego wydania tego e-bike, a nie tylko najdroższego.

Rower Fastlane dostał silnik niewidoczny i niesłyszalny, ale ciągle przydatny
Sercem roweru został system TQ HPR40, a więc jeden z najbardziej kompaktowych i cichych napędów elektrycznych dostępnych obecnie na rynku. Jednostka ta oferuje maksymalną moc rzędu 200 watów oraz moment obrotowy na poziomie 40 Nm. Wartości te mogą nie robić wrażenia w porównaniu z innymi elektrycznymi rowerami, ale musimy pamiętać, że w takim modelu priorytety są zupełnie inne. Fastlane ma asystować rowerzyście, nie zastępując jego wysiłku. Jest to więc sprzęt dla osób pragnących rozwijać własną formę, które potrzebują jednak wsparcia na wymagających odcinkach trasy.
Czytaj też: Pokazali nowe obręcze dla rowerów. Czym zachwycają cztery nowe zestawy HUNT?

Silnik został całkowicie zintegrowany z konstrukcją ramy, zaś akumulator TQ Internal o pojemności 290 Wh jest ukryta wewnątrz dolnej rury. Nawet gniazdo ładowania pomalowano w kolorze ramy, by nie przyciągało uwagi. Warto też wiedzieć, że każdy model Fastlane można wyposażyć w dodatkowy akumulator TQ Range Extender V01 o pojemności 160 Wh, który to znacząco zwiększa zasięg na dłuższych dystansach. W przypadku opon producent twierdzi, że Fastlane przyjmie modele o szerokości do 34 mm.

Sterowanie bez niepotrzebnych dodatków i tradycyjnie wysoka cena
Scott zrezygnował z tradycyjnego wyświetlacza na rzecz dyskretnego TQ umieszczonego w zakończeniu kierownicy. Urządzenie wykorzystuje pięć diod LED do wskazywania trybu jazdy oraz poziomu naładowania akumulatora i… tyle. To rozwiązanie minimalistyczne, które nie przyciąga uwagi i co tu dużo mówić – taki zapewne był cel takiego wyświetlacza. Czy jednak to oznacza, że e-bike działa tylko na jednym trybie wspomagania? Ano nie, bo przełączanie trybów wspomagania odbywa się poprzez przyciski Shimano Di2 zintegrowane z manetkami. Lewa strona odpowiada za zmniejszenie lub wyłączenie asysty, a prawa za jej zwiększenie. System obsługuje protokół ANT+, umożliwiając parowanie z komputerem rowerowym i wyświetlanie szczegółowych danych dotyczących mocy rowerzysty oraz silnika.

Czytaj też: Kupowali korby rowerowe za krocie. Dopiero po wielu latach ich największy problem został rozwiązany
Do przemyślanych rozwiązań należą zintegrowane tylne światło w sztycy zasilane z głównego akumulatora, możliwość montażu opon o szerokości do 34 mm oraz dwa punkty mocowania torby ramowej Syncros. Maksymalna dopuszczalna masa całkowita roweru wynosi 120 kg i tyczy się to trzech różnych wersji, które różnią się wyposażeniem. Topowy model Fastlane Premium waży 9,9 kg, kosztuje 11999 euro i oferuje osprzęt Shimano Dura-Ace Di2, karbonowy kokpit i koła Zipp. Mniej wymagający mogą postawić na Fastlane 10 za 7799 euro, który doczekał się Shimano Ultegra Di2, a jego waga wynosi 10,6 kg. Na samym końcu stawki jest ważący 11,1 kg Fastlane 20 za 6799 euro z Shimano 105 Di2. Wszystkie warianty dostępne są w pięciu rozmiarach ram: XS, S, M, L i XL.

Czytaj też: Rower elektryczny, który udaje zwykły jednoślad. Pod spodem kryje się technologiczna bestia
Fastlane nie gra w udawanie roweru szosowego – on po prostu nim jest, tylko z zapasem mocy do wykorzystania wtedy, gdy trening zmienia się w walkę o kadencję na stromym odcinku albo pod silny czołowy wiatr. Ma tym samym sens dla kolarza, który zna swoje możliwości, jeździ regularnie i nie chce porzucać szosy z powodu upływających lat, trudniejszego terenu czy po prostu codziennego zmęczenia. Tego typu rower stanowi z kolei przekonujący dowód, że e-bike szosowe mogą być lekkie, dyskretne i prawdziwie sportowe. Pojawia się jednak zasadnicze pytanie o relację jakości do ceny, bo nawet najtańszy model wymaga wydatku przekraczającego 28 tysięcy złotych przy aktualnym kursie euro. Dla wielu miłośników kolarstwa może to być bariera nie do pokonania.