Kolejny krok do Gwieznych Wojen. Japonia zamontowała na okręcie broń przyszłości

Współczesna wojna na morzu coraz mniej przypomina pojedynki okrętów znane z podręczników historii, a coraz bardziej ekonomiczną łamigłówkę. Z jednej strony mamy relatywnie tanie drony i pociski manewrujące, które można produkować i używać w dużych nakładach podczas ataku, a z drugiej niezwykle kosztowne systemy obrony, w których każdy pocisk przechwytujący kosztuje tyle, co luksusowy samochód. Ta asymetria działa na korzyść napastnika i wymusza na flotach poszukiwanie nowych rozwiązań, o czym doskonale wie Japonia, stawiając na broń przyszłości.
Uzbroili niszczyciela w potężny laser i wysłali w rejs. Amerykanie sprawdzili potęgę HELIOS
...

Japońskie siły morskie wkroczyły właśnie w obszar, który do niedawna zarezerwowany był dla powieści o przyszłości. Na pokładzie okrętu doświadczalnego pojawiła się bowiem technologia, która ma w przyszłości zrewolucjonizować zasady prowadzenia działań wojennych na szerokich wodach.

Japoński laser o mocy 100 kW jest gotowy do testów na morzu

Instalacja systemu laserowego o mocy 100 kilowatów na okręcie JS Asuka została ukończona w stoczni Japan Marine United. Agencja ATLA, nadzorująca projekt, zamierza rozpocząć pełnoskalowe próby na wodzie po 27 lutego 2026 roku. Nie jest to żadne zaskoczenie, a efekt prac zapoczątkowanych w 2018 roku, które doprowadziły do stworzenia działającego demonstratora technologii dwa lata temu. Testy na lądzie potwierdziły już jego kluczowe parametry, więc nadszedł czas na jego weryfikację w środowisku docelowym.

Czytaj też: Jedna maszyna i setki dronów w powietrzu. Ten chiński sprzęt to spełnienie marzeń generałów od uderzeń

Wybór JS Asuka na platformę testową jest przemyślany. Okręt od początku służył jako pływające laboratorium dla zaawansowanych rozwiązań obronnych, co wcześniej potwierdziły eksperymenty z działkiem elektromagnetycznym. Jego konstrukcja umożliwia integrację nietypowego wyposażenia bez angażowania jednostek bojowych floty. Sam system to nie pojedyncze urządzenie, a złożona architektura. Składa się na nią zaawansowane zasilanie, precyzyjny mechanizm kierowania wiązką laserową oraz wydajne układy chłodzenia. To właśnie niezawodność tych podzespołów w trudnych, morskich warunkach (przy dużej wilgotności, zasoleniu i kołysaniu) będzie prawdziwym sprawdzianem dla całego pomysłu.

Dlaczego lasery mogą oblicze wojny?

Główną bolączką współczesnych systemów obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej są koszty oraz ograniczenia magazynowe. Każdy pocisk przechwytujący to wydatek idący w setki tysięcy dolarów, a okręt może ich zabrać tylko określoną liczbę. Broń laserowa teoretycznie rozwiązuje oba problemy. Jej “magazyn” ogranicza jedynie dostępna moc elektryczna jednostki, a koszt pojedynczego “strzału” to głównie cena zużytej energii, czyli ułamek kwoty potrzebnej na konwencjonalny pocisk.

Zdjęcie poglądowe - test lasera DragonFire

Przewagą jest także niemal natychmiastowe działanie. Wiązka porusza się z prędkością światła, eliminując problem czasu lotu pocisku i konieczność wyprzedzania celu. Co istotne, system działa bezgłośnie i bez wyraźnych sygnatur, co utrudnia przeciwnikowi rozpoznanie, że w ogóle został zaatakowany. Precyzja to kolejny atut. Skoncentrowana energia niszczy bardzo konkretny punkt, minimalizując ryzyko przypadkowych szkód w otoczeniu, co ma ogromne znaczenie na zatłoczonych akwenach. Japońscy konstruktorzy myślą już o przyszłości, projektując system w modułowej formie, która mogłaby trafić na nowoczesne fregaty klasy Mogami czy niszczyciele z systemem Aegis.

W praktyce oznacza to próbę przełamania dotychczasowej logiki pola walki. W klasycznym scenariuszu okręt musi liczyć się z tym, że w razie zmasowanego ataku dronów lub pocisków część zagrożeń po prostu przeciśnie się przez obronę, bo zabraknie czasu, amunicji albo możliwości jednoczesnego prowadzenia ognia do wielu celów. Laser działa inaczej. Jest to system, który może w ułamkach sekund przenosić ognisko wiązki z jednego obiektu na kolejny, teoretycznie neutralizując serię nadlatujących celów tak długo, jak długo okręt jest w stanie dostarczyć odpowiednią ilość energii. Właśnie w tej przewidywalności i powtarzalności działania tkwi jego potencjalna przewaga nad pociskami, które po odpaleniu stają się zasobem nieodnawialnym.

Czytaj też: Lotnicza potęga w pancernych kolosach. Takiej broni czołgi jeszcze nie miały, a zmieni ona wojnę

Drugą stroną medalu są ograniczenia broni laserowej, które nie są byle drobnostkami. Atmosfera nad morzem bywa kapryśna: mgła, deszcz, aerozol solny, a nawet silne turbulencje powietrza mogą rozpraszać wiązkę i obniżać jej skuteczność. Laser nie “goni” też celu za horyzont i wymaga bezpośredniej widoczności. Dlatego w praktyce nie zastąpi on z dnia na dzień rakiet i artylerii, ale raczej uzupełni istniejące systemy, przejmując na siebie najprostsze, najliczniejsze zagrożenia, takie jak małe drony czy niewielkie pociski nadlatujące na krótkim dystansie. Z punktu widzenia dowódcy oznacza to możliwość “oszczędzania” drogich efektorów na naprawdę trudne cele.

Grafika wygenerowana przez SI

Konstrukcja systemu na JS Asuka zdradza, że Japończycy myślą o tej technologii w kategoriach przyszłych wdrożeń flotowych, a nie jednorazowego pokazu możliwości. Modułowa budowa, osobno opracowane bloki zasilania, chłodzenia i układów kierowania wiązką ułatwiają późniejszą integrację z innymi klasami okrętów – od fregat po duże niszczyciele z systemem Aegis. Docelowo takie lasery mogłyby zostać powiązane z istniejącymi systemami sensorów, tworząc dodatkową warstwę obrony, która wchodzi do gry jeszcze zanim trzeba sięgnąć po rakiety.

Globalna rywalizacja o broń przyszłości

Japonia nie jest jedynym graczem na tym polu. Stany Zjednoczone testują różne wersje broni laserowej na swoich okrętach od ponad dziesięciu lat, a ich najnowsze systemy są już w trakcie wdrażania. Wielka Brytania również rozwija własny program o nazwie Dragonfire, prowadząc próby morskie i planując operacyjne wdrożenie w najbliższych latach.

Zdjęcie poglądowe – test lasera DragonFire

Jeżeli testy na JS Asuka zakończą się powodzeniem, Japonia nie tylko dołączy do elitarnego grona państw dysponujących morską bronią laserową, ale także pokaże, że potrafi samodzielnie rozwijać złożone systemy przyszłości, a nie jedynie kupować gotowe rozwiązania od sojuszników. W dłuższej perspektywie może to przełożyć się na większą samodzielność strategiczną Tokio i silniejszą pozycję w rozmowach z partnerami z regionu, a w tym ze Stanami Zjednoczonymi.

Czytaj też: Po Shahedach czas na odrzutowy odpowiednik. Co wiemy o nowym dronie kamikadze Iranu?

Nie oznacza to jednak, że lasery są cudownym remedium na wszystkie problemy współczesnej wojny morskiej. Będą musiały zmierzyć się z wyzwaniami technicznymi, wysokimi wymaganiami energetycznymi oraz próbami obejścia ich przez potencjalnego przeciwnika, który może zacząć projektować nowe typy uzbrojenia celowo odporne na działanie skoncentrowanej wiązki. Każdy krok naprzód po jednej stronie natychmiast uruchamia bowiem lawinę prac po stronie drugiej. Najważniejsze jest jednak to, że broń laserowa wyszła już z laboratoriów i poligonych, a zaczyna być testowana tam, gdzie będzie musiała realnie działać.