
Zamiast dokładania kolejnych warstw elektroniki i bajerów, francuska firma przyjrzała się temu, co wszyscy uznajemy za oczywiste – samemu sposobowi zakładania i zdejmowania kasku. Tak narodził się DJagger, efektownie wyglądający prototyp pokazany na EICMA 2025, który na pierwszy rzut oka bardziej kojarzy się z filmowym kostiumem niż z homologowanym wyposażeniem ochronnym. Sam pomysł na kask pełnotwarzowy, który całkowicie rezygnuje z klasycznego paska pod brodą, budzi od razu mieszane uczucia.
Kask, który rozsuwa się z tyłu głowy. Roof DJagger obiecuje rewolucję, ale pytań jest więcej niż odpowiedzi
Cała magia (lub cała komplikacja) kryje się z tyłu głowy. DJagger nie otwiera się jak tradycyjny kask. Jego tylna część rozsuwa się na boki, po czym cofa i unosi, tworząc wystarczająco dużo miejsca, by wsunąć w nią głowę. Brzmi to tak, jak scenariusz z futurystycznej produkcji, bo tego typu rozwiązanie jest znacznie bardziej złożone niż prosty pasek i sprzączka. Chociaż prototyp korzystał z zautomatyzowanego napędu, który manipulował tym mechanizmem ze względów demonstracyjnych, to finalna wersja w sprzedaży będzie tego pozbawiona na rzecz manualnego mechanizmu.
Czytaj też: Silnik, przerzutka i automat w jednym kole. Bafang H730 pokazuje przyszłość elektrycznych rowerów
Producent zapewnia, że jego obsługa będzie na tyle prosta, że pozwoli na założenie lub zdjęcie kasku bez konieczności ściągania rękawiczek czy okularów. Dla osób jeżdżących codziennie to perspektywa niezwykle kusząca, choć od razu nasuwa się pytanie o wytrzymałość tak skomplikowanego układu przy codziennym, wieloletnim użytkowaniu. Roof zapowiada także, że finalny produkt wyposażony będzie w fotochromatyczny wizjer automatycznie dostosowujący się do światła oraz system Pinlock zapobiegający parowaniu. Firma twierdzi również, że udało się poprawić izolację akustyczną i ogólne dopasowanie kasku do kształtu głowy.
Priorytet? Bezpieczeństwo w sytuacji kryzysowej
Komfort to tylko jedna strona medalu. Tam, gdzie DJagger może naprawdę zyskać uznanie, to w sytuacji wypadku. Zdejmowanie klasycznego kasku pełnotwarzowego z osoby poszkodowanej to dla ratowników delikatna i ryzykowna procedura, która jest obarczona niebezpieczeństwem dodatkowego urazu kręgosłupa szyjnego. Nowy mechanizm ma teoretycznie umożliwić szybki dostęp do twarzy i dróg oddechowych poszkodowanego bez poruszania jego głową i szyją. Taka funkcjonalność w krytycznych chwilach może mieć przełożenie na ludzkie życie, co stanowi mocny argument, którego nie sposób zignorować. Pozostaje jednak praktyczne zastrzeżenie, bo czy służby ratunkowe na całym świecie zdążą poznać i przećwiczyć obsługę tego nietypowego systemu, zanim napotkają go w realnej akcji?
Czytaj też: Rower elektryczny bez kabli na wierzchu i wystających akumulatorów. Salsa Confluence zachwyca estetyką

Zanim jednak DJagger trafi na głowę motocyklisty w ruchu ulicznym, firma Roof musi wykazać, że jest godny zaufania. Wprowadzając na rynek nowy, tak bardzo innowacyjny kask, trzeba jednocześnie spełnić wymogi nowej normy ECE 22.06, utrzymać odpowiednią sztywność skorupy, zapewnić powtarzalne działanie skomplikowanego układu ruchomych segmentów i jeszcze tak rozłożyć nacisk, by kask nie uciskał głowy po kilku godzinach jazdy. To nie jest kosmetyczna modyfikacja zatrzasku czy nowy sposób mocowania wizjera, a całkowita przebudowa punktu wyjścia, którą bardzo łatwo pogrzebać jednym spektakularnym potknięciem.

Do tego dochodzi jeszcze czynnik ludzki, o którym rzadko się mówi w materiałach prasowych. Motocykliści są niezwykle przywiązani do swoich marek i modeli kasków, które często dobierają latami metodą prób i błędów. Nawet jeśli DJagger przejdzie testy i otrzyma stosowne certyfikaty, pozostaje pytanie, ilu użytkowników będzie gotowych zaryzykować odejście od znanego, przewidywalnego systemu z paskiem pod brodą. Przekonanie ich, że bardziej skomplikowany mechanizm nie oznacza większego ryzyka, będzie równie dużym wyzwaniem, jak dopracowanie samego produktu.
Problematyczny kask i historia zataczająca koło
Co ciekawe, sama koncepcja kasku bez paska podbródkowego nie jest nowa. Piętnaście lat temu australijska marka Vozz proponowała bardzo podobne rozwiązanie, które na papierze było nawet prostsze i bardziej eleganckie konstrukcyjnie, co tym samym rodzi oczywiste pytanie: dlaczego tamten pomysł nie zdobył rynku? Odpowiedź najprawdopodobniej leży w piekle szczegółów, bo w wyzwaniach produkcyjnych i drodze przez mękę certyfikacji. Zanim DJagger trafi do sprzedaży, musi przejść rygorystyczne testy nowej europejskiej normy ECE 22.06. Dla konstrukcji opartej na wielu ruchomych, precyzyjnych częściach stanowi to nie lada wyzwanie.
Główną obawą jest trwałość mechanizmu, który będzie używany przy każdym założeniu i zdjęciu kasku. Nawet w tradycyjnych kaskach modularnych zawiasy odchylanej szczęki potrafią się z czasem poluzować. W przypadku DJaggera ewentualna awaria mogłaby uniemożliwić założenie ochrony lub, co gorsza, doprowadzić do jej otwarcia podczas jazdy. Ryzyko niewypału w tego typu produkcie jest realne, ale musimy pamiętać, że francuski producent nie jest byle startupem, który zapragnął medialnej sławy, projektując szalony sprzęt. Roof działa na rynku od 1993 roku i jest obecny w ponad 35 krajach, a filozofia firmy od samego początku opierała się na wprowadzaniu rozwiązań, które w praktyczny sposób poprawiają komfort i bezpieczeństwo jazdy.
Czytaj też: Magiczna granica 10 kg została przekroczona. Scott przedstawia rewolucyjny elektryczny rower szosowy
Historia firmy Vozz uczy pokory. To, że pomysł działa i ma grono entuzjastów, wcale nie oznacza, że rynek od razu zaakceptuje inną ergonomię, a sieć sprzedaży i ratownicy przestawią się na nowe procedury. DJagger ma jednak jedną przewagę – powstaje w czasach, gdy klienci są dużo bardziej otwarci na nietypowe rozwiązania, a producenci szukają wyróżników nie tylko w elektronice. Jeżeli Roof zdoła przekuć prototyp w produkt, który realnie ułatwia życie użytkownikom na co dzień i przejdzie bez potknięć przez sito regulacyjne, to może zyskać coś, o co w tej branży najtrudniej – zaufanie.