Audiofile irytują? No to patrz na kolejny gadżet dla rowerofilów

W świecie kolarstwa i to nawet tego górskiego walka o każdy gram przybiera niekiedy zaskakujące formy. Gdy wydaje się, że rower jest już optymalnie przygotowany, zawsze znajdzie się jakiś drobny element, który można poprawić. Tym razem w centrum uwagi znalazły się śruby mocujące przerzutki, a więc elementy roweru , na które większość z nas nawet nie zwraca uwagi.
...

Ten niewidoczny zwykle element wzięła na celownik firma Terske, która jest znana w środowisku z akcesoriów dla osób, które lubią mieć nad swoim sprzętem pełną kontrolę. Tym razem zamiast spektakularnej nowej korby czy karbonowego kokpitu proponuje coś z pozoru błahego, bo wymianę stalowych śrub w przerzutkach SRAM T-Type na precyzyjnie wykonane zamienniki z tytanu. W teorii brzmi to jak marginalny detal, ale w praktyce takie coś dotyka kilku ważnych wątków naraz: obsesji na punkcie masy, dążenia do niezawodności w ciężkich warunkach oraz rosnącej potrzeby wyróżnienia się w tłumie bardzo podobnych, fabrycznych rowerów.

W efekcie otrzymujemy produkt, który doskonale wpisuje się w aktualny etap rozwoju rynku MTB. Kiedy większość “dużych” innowacji jest już powszechnie dostępna, producenci akcesoriów schodzą poziom niżej i proponują tuning na poziomie śrubki, podkładki czy pojedynczego ogniwa łańcucha. Terske wchodzi w ten segment z wyrazistą propozycją: niewielka redukcja masy, konkretne korzyści użytkowe i bardzo wyraźny komunikat wizualny, że właściciel roweru wie, za co płaci.

Dwa zestawy dla różnych modeli i oszczędność do 11,5 grama

Producent przygotował oddzielne kompletny dla popularniejszych modeli. W przypadku przerzutki SRAM GX Eagle Transmission zestaw tytanowych śrub waży 16,5 grama, co w porównaniu z fabrycznymi elementami oznacza redukcję masy o 11,5 grama. Dla droższych wersji XX oraz XX1 Eagle Transmission zestaw jest lżejszy i waży 13 gramów, przekładając się na oszczędność rzędu 10 gramów. Trzeba przyznać, że te wartości brzmią bardziej imponująco w specyfikacji niż mogą się wydawać w praktyce.

Czytaj też: Ten gravel kosztuje tyle co używane auto i ma opony z roweru górskiego. Producent twierdzi, że to ma sens

Kwestia ceny jest jednak znacznie mniej przyjemna. Za komplet do wersji GX trzeba zapłacić 79,95 dolarów, co po przeliczeniu daje około 325 zł. Wersja dedykowana modelom XX/XX1 kosztuje nieco mniej, bo 69,95 dolarów, czyli około 289 zł. Jest to spora suma za garstkę śrub, ale w segmencie wysokiej klasy akcesoriów rowerowych podobne stawki nie są niczym nadzwyczajnym.

Jeśli rozłożyć tę propozycję na liczby, to obraz staje się jeszcze ciekawszy. W przypadku zestawu do przerzutki GX jeden gram mniej kosztuje około 28 zł, a przy kompletach do XX i XX1 Eagle Transmission ten kurs odchudzania jest bardzo podobny. To kwoty, przy których wielu rowerzystów zaczyna się zastanawiać, czy nie lepiej byłoby zainwestować w lżejszą oponę, kasetę czy kierownicę. Z drugiej strony to dokładnie ten poziom szczegółu, na którym poruszają się kolarze obsesyjnie dopieszczający swój sprzęt przed ważnym wyścigiem.

Dlaczego tytan ma sens w rowerze? To nie tylko kwestia wagi

Warto pamiętać, że tytanowe śruby w tak newralgicznym miejscu jak przerzutka to nie tylko odchudzanie dla odchudzania. W nowoczesnych napędach elektronicznych typu Transmission przerzutka pełni rolę nie tylko mechanicznego podajnika łańcucha, ale też delikatnego elementu systemu, który musi pracować precyzyjnie w błocie, wodzie i pod obciążeniem. Każdy detal wpływający na stabilność mocowania i odporność na korozję może mieć znaczenie przy długotrwałej eksploatacji, a to szczególnie w rowerach, które są wykorzystywane w wymagających scenariuszach.

Czytaj też: Rower z magnetycznym zawieszeniem to hit internetu. Czy to przyszłość technologii, czy ślepa uliczka?

Do tego dochodzi wątek bardzo ludzki. Tego typu akcesoria są w pewnym sensie deklaracją w stylu. Mówią “mój rower nie jest anonimowy”. Złote czy tęczowe wykończenie śrub sprawia, że przerzutka przestaje być tylko kolejnym elementem fabrycznego napędu, a staje się czymś w rodzaju podpisu właściciela. W czasach, gdy kolejne modele rowerów coraz bardziej się do siebie upodabniają, właśnie takie detale decydują o tym, czy po odstawieniu na stojak od razu poznasz, który egzemplarz jest twój.

Nie można też pominąć praktycznej strony serwisowej. Wyższa odporność na korozję i mniejsze ryzyko zapieczenia gwintów oznaczają, że po kilku sezonach w błocie i soli łatwiej będzie rozebrać przerzutkę bez używania drastycznych metod. Dla osób, które samodzielnie serwisują rower, to argument równie ważny co liczby z tabelki wagowej. Tytanowe śruby nie zrobią z przeciętnego napędu rakiety kosmicznej, ale mogą ocalić nerwy przy kolejnym generalnym przeglądzie.

Personalizacja w czterech wariantach. Estetyka też się liczy.

Terske zdaje sobie sprawę, że dla części klientów kluczowa jest nie tylko funkcjonalność, ale i wygląd. Dlatego śruby dostępne są w czterech rodzajach wykończenia: polerowanym, czarnym, złotym oraz efektownym, tęczowym. To prosta droga do nadania rowerowi indywidualnego charakteru. Oferta firmy nie kończy się oczywiście na przerzutkach, bo w ich katalogu znajdziemy też tytanowe śruby do hamulców, mostków, tarcz czy korb. Dla osób, które nie chcą wymieniać wszystkich elementów naraz, istnieje możliwość zakupu pojedynczych sztuk.

Czytaj też: Amflow wchodzi do Polski. Nowa perełka w ofercie Kross pyta, czy jesteś gotowy na rower za 42000 zł?

Czy warto wydać kilkaset złotych na tak drobny upgrade? Odpowiedź nie jest jednoznaczna. Dla zawodowego kolarza, gdzie reguły gry wyznacza każdy zaoszczędzony gram, taka inwestycja może mieć sens. Dla innych rowerzystów to już wyłącznie fanaberia.