Informacje nas zabiją

Rozwój ludzkiego organizmu jest podporządkowany ewolucji, która rządzi się swoimi zasadami. Jedną z nich jest długotrwałość procesu zmiany. W porównaniu z tempem rozwoju technologicznego, rozwój ludzkości przebiegał nad wyraz wolno. Czy w takim razie spowoduje szkody w naszych organizmach, czy ciało i psychika nadążą za zmianami? Czy umysł ludzki jest w stanie poradzić sobie z przetwarzaniem ogromnych ilości informacji, które odbieramy przez całą dobę? Jakie zagrożenia niesie za sobą postęp cyfrowy?
Krzyczący człowiek trzyma się za głowę, do której od góry wpływa duży strumień bitów, a przez usta, uszy i oczy wypływają mniejsze.
Krzyczący człowiek trzyma się za głowę, do której od góry wpływa duży strumień bitów, a przez usta, uszy i oczy wypływają mniejsze.

Jak żyć we współczesnym świecie?

Homo sapiens jest stosunkowo elastycznym gatunkiem, który wykorzystał każdą nadarzającą się okazję, by stanąć na czele łańcucha pokarmowego. A przecież nigdy nie był najsilniejszym, najzwinniejszym, czy najszybciej biegającym stworzeniem na planecie. Mamy przeciętny wzrok, nienajlepszy słuch i węch. Naszym zmysłom daleko do zmysłów ptaków, kotów czy psów. A jednak to my, ludzie, jesteśmy dominującym gatunkiem na Ziemi. Dlaczego? Z powodu niezwykłej zdolności adaptacji do zastanych warunków i równie szybko reagującym na zmiany. Rozwijający się mózg, a wraz z nim coraz większa inteligencja pozwoliła nam na wytworzenie kolejnych narzędzi i sprawne wychodzenie z tarapatów. Okres ewolucji człowieka jest stosunkowo krótki. Do tej pory jednak mieliśmy czas, by jako gatunek, dostosować się do zmian otoczenia. Jednak w porównaniu z tym, jak rozwija się dzisiaj technologia mieliśmy tego czasu całe eony.

Doskonałym przykładem tego, jak bardzo i jak szybko potrafi zmienić się Homo sapiens jest sport. Od czasu pierwszej nowożytnej olimpiady wyniki sportowe w popularnych konkurencjach poprawiły się diametralnie. Podczas pierwszej nowożytnej olimpiady w 1896 r. Thomas Edmund „Tom” Burke zdobył złoty medal w biegu na 100 m. Jego wynik to 12 s. Wystarczyło, by minęło 120 lat, a Jamajczyk Usain Bolt przebiegł ten dystans w 9,81 sekundy. Wydaje się, że to nieduża różnica. Ale dla ludzkiego ciała osiągnięcie takiej prędkości jest czymś naprawdę niezwykłym. A przecież zapewne jeszcze nie do końca osiągnęliśmy kres naszych fizycznych możliwości (pomijając kwestę dopingu). Czy to samo dotyczy umysłu?

bieg na 100 metrów. Ateny 1896 r.
Bieg na 100 metrów podczas pierwszej Olimpiady Nowożytnej. (źr. en.wikipedia.org)

Napędzają nas dane

Żyjemy w erze gospodarki cyfrowej, a jej głównym paliwem napędowym staje się informacja. Przesyłamy i przechowujemy niesłychane ilości danych; wystarczy tylko przyjrzeć się nośnikowi sprzed dwudziestu lat – dyskietce 3,5 cala o pojemności 1440 kb i porównać z pojemnością micro SD o pojemności 1 TB, czy też przypomnieć sentencję „640 kB wystarczy dla każdego”.

640 KB pamięci operacyjnej powinno każdemu wystarczyć. (ang. 640 K ought to be enough for anybody.)
Słowa te przypisuje się Billowi Gatesowi, który jednak wielokrotnie zaprzeczał, że je wypowiedział.  

Ogromne znaczenie i użyję tutaj tego słowa intencjonalnie, ma konsumpcja treści i jej przyswojenie przez nasz mózg. Zacznijmy jednak od najważniejszego „interfejsu”, za pomocą dane są wprowadzane do naszego umysłu – a mianowicie oka.

Na szczęście dzisiejsza technologia wyświetlaczy rozwinęła się na tyle, żeby nie bombardować z kineskopu CRT naszych głów i korpusów, a przede wszystkim siatkówki szybkimi, naładowanymi cząstkami. Niemniej jednak nie do końca jest dobrze również i dzisiaj. Najczęstszym zjawiskiem, które jest raportowane przez organizację The Vision Council jest „zespół suchego oka” objawiający się ogólnym pogorszeniem widzenia, problemami z ostrością widzenia, ale także bólem: pleców, szyi, głowy – a niekiedy również i brzucha.  Kolejnym schorzeniem jest „syndrom widzenia komputerowego”, który objawia się zapaleniem spojówek, problemami z ostrością widzenia, w szczególności zaraz po przebudzeniu się. Według niektórych raportów obecnie co czwarty pacjent zgłaszający się do okulisty zgłasza problemy mające bezpośrednie źródło w użytkowaniu smartfonów, tabletów i innych tego typu urządzeń. Najszkodliwszy wpływ na oko ma jednak niebieskie światło emitowane przez ekrany LCD urządzeń przenośnych.

Niebieskie światło
Przenikanie niebieskiego światła jest bardzo głębokie (źr. iristech.co/msi.com)

Problemem jest budowa siatkówki, czyli organu, który jest odpowiedzialny za rejestrację obrazu i przeniesienie warstwy optycznej na sygnał nerwowy biegnący do naszego mózgu. Generalnie rzecz biorąc tylko około 3 proc. receptorów wrażliwych jest na światło niebieskie i używanie ekranów w dłuższej perspektywie kilku dekad spowoduje, że ludzkość stanie się nieczuła na kolor niebieski. Długość fali odpowiadająca światłu niebieskiemu wnika najgłębiej w strukturę oka i jest w stanie je podrażnić. Wśród schorzeń fizycznych związanych z nowymi technologiami wymienić można: brak ruchu, zbyt długie siedzenie, utrata słuchu, sztywność szyi i uszkodzenia szyjnego odcinka kręgosłupa, zespół cieśni nadgarstka. Nawet autor niniejszego tekstu ma problem z odcinkiem piersiowym kręgosłupa. Wszystko z winy zbyt długiego siedzenia przy komputerze.

A przy okazji pojawiają się nam rogi:

Uniwersytet z Queensland: od smartfonów wyrastają nam rogi

5G nas wykończy!

Cały czas trwa dyskusja na temat promieniowania elektromagnetycznego emitowanego przez urządzenia przenośne oraz przez infrastrukturę je podtrzymującą. Przekrój ekspertów jest ogromny: od „moim zdaniem” lub „słyszałem” do poważnych publikacji w uznanych periodykach renomowanych uczelni. Pozostawmy jednak teorie propagowane przez kuzynów „płaskoziemców”, czy „chemtrailsowców”, bo tu i tak nie ma pola na żadną sensowną dyskusję.

Przyjrzyjmy się bardziej sensownym argumentom dotyczącym sieci 5G. Pierwszy: nie są w ogóle potrzebne – bo przecież obecna architektura 4G/LTE doskonale daje sobie radę. Tymczasem konieczność rozbudowy infrastruktury szkieletowej oraz końcowej jest bezdyskusyjna, tylko komplikacja stosowanych rozwiązań nie do końca jest zrozumiała dla zwykłego użytkownika telefonu komórkowego. Z drugiej strony wyścig technologiczny pomiędzy Chinami, a resztą świata (odbijający się w tej sferze w sposób szczególny na firmie Huawei) nie skłania firm w nim uczestniczących do publicznego dzielenia się swoimi badaniami pochodzącymi z własnych działów rozwoju technologii. Mimo że osobiście uważam rozwój 5G za konieczny, to według mojej opinii technologia 5G może stanowić potencjalne zagrożeniem dla zdrowia. Nie dlatego, że jest niebezpieczna sensu stricte, ale dlatego, że z powodu wyścigu technologicznego jest niedostatecznie przetestowana i zbyt wiele rozwiązań jest objętych ścisłymi patentami.

Analogiczna sytuacja ma miejsce w przypadku Boeinga MAX. W sumie, ogólnie rzecz biorąc samolot jest bezpieczny pod kątem „hardware” (pomijając zmianę środka ciężkości spowodowaną przez dodanie nowych, oszczędzających paliwo silników), zawiodły testy. Wyścig z Airbusem zawsze spędzał sen z oczu prezesom, zatem zaniedbano kontrolę jakości i wiele różnych procedur. Co gorsza, casus ten dowodzi, jak wiele współczesnych urządzeń zależnych jest od oprogramowania, które steruje jego funkcjami. Pal licho ekspres do kawy, ale na przykład klimatyzator, nie wspomnę o samochodzie. Ile to już akcji serwisowych na rynku samochodowym polegało na konieczności wgrania nowego oprogramowania… Czy choćby cały ten wielki, w mojej opinii wciąż nierozwiązany problem afery emisyjnej – czy to właśnie technologia IT nie pozwoliła samochodom spełnić wygórowanych, czy wręcz nierealnych norm emisji podczas testów? Perfidia nielicznych w zestawieniu z bardzo średnią wiedzą technologiczną większości to mieszanka bardzo wybuchowa.


Na następnej stronie m.in. o interfejsie mózg-komputer: zbawienie czy wielkie niebezpieczeństwo?

Zupełne nowości, czyli mózg i maszyna

Kiedy Elon Musk za coś się bierze, to zawsze jest to pomysł spektakularny. Jednym z najbardziej futurystycznych projektów jest Neuralink, czyli interfejs łączący bezpośrednio ludzki układ nerwowy z, krótko mówiąc, komputerem. Samo to zagadnienie to fantastyczny temat na obszerny artykuł – choć informacji nadal jest mało, a pytań wiele. Potencjał tego pomysłu oczywiście jest ogromny, przede wszystkim to ogromna nadzieja dla osób sparaliżowanych. Druga sprawa to rozwiązanie wielu problemów z dzisiejszymi interfejsami. Jeśli pomysł “wypali”, to może się okazać (a jestem wręcz przekonany, że się tak stanie), że myszy, klawiatury, touchpady odejdą do lamusa. Być może zniknie też konieczność używania wyświetlaczy, zamiast generowania obrazu na naszej siatkówce możliwe będzie generowanie go poprzez stymulację nerwu wzrokowego. Fantastyczne! Owszem, do momentu powstania pierwszych exploitów na takie łączące człowieka z komputerem urządzenie i dopóki nie pojawi się pierwszy wirus. Pytanie brzmi nawet nie, czy powstaną, lecz kiedy.

Neuralink pokazał w San Francisco interfejs mózg-komputer

Psychika szwankuje

Schorzenia fizyczne związane z użytkowaniem nowoczesnych urządzeń elektronicznych są generalnie rzecz biorąc już całkiem dobrze rozpoznane i znane. Oczywiście wciąż można się spodziewać nowych dolegliwości, które ujawnią się za kilka lat. Niemniej jednak nie postrzegałbym problemów fizycznych jako największego zagrożenia dla ludzi związanych z nowoczesną technologią. Tym zagrożeniem są zmiany w psychice i socjalizacji, a co zatem idzie również w kulturze.

Polacy w Internecie
Raport “Polska.Jest.Mobi 2018”, oprac. M. Mikowska (źr. MobiRank)

Zastanówmy się przez chwilę, jak codziennie używamy naszych smartfonów, komputerów i tabletów. Ile razy dziennie sprawdzamy status na Facebooku? Ile odbieramy wiadomości, maili. Ile razy przesunęliśmy w prawo lub lewo naszym kciukiem? Okazuje się, że przynajmniej w ujęciu statystycznym prawdopodobnie bardzo dużo. To nałóg, taki sam jak palenie papierosów.

Mobilne vs tradycyjne
Raport “Polska.Jest.Mobi 2018”, oprac. M. Mikowska (źr. MobiRank)

Obecnie przeprowadzane są badania na temat wpływu użytkowania mediów społecznościowych na pracę mózgu. Wyniki są niepokojące. Badania na studentach Uniwersytetu Stanowego California wskazały, że studenci sprawdzający statusy Facebooka częściej niż co 15 minut zwykle osiągają gorsze wyniki w nauce od swoich kolegów, którzy nie sięgają po telefon przy każdej nadarzającej się okazji. Co więcej, sama chęć nie wynikała z powiadomień aplikacji, była niewymuszoną reakcją użytkownika.

Użytkownicy Facebooka mają mniej szarych komórek

Zmiany technologiczne wpływają również na poczucie wartości i poszukiwanie treści, które będą stymulowały w mózgu ośrodek nagrody. Wraz z rozwojem nasza cierpliwość zaczyna się skracać. Według naukowców z UMass Amherst (University of Massachusetts) użytkownicy rezygnują z oglądania filmów na YouTubie jeśli ładują się one dłużej niż… dwie sekundy (sic!). Natomiast firma analityczna Nielsen przebadała sposób przeglądania treści na stronach www. Czas przeglądania danej witryny pozwalał przeciętnemu internaucie na zapoznanie się tylko z około 20 procentami opublikowanych treści. Generalnie ciągłe komentowanie, dodawanie postów, lajkowanie wzmaga potrzebę otrzymania pozytywnej oceny przez naszych znajomych. Przyzwyczajamy się do tego i potrzebujemy tych zwrotnych informacji coraz więcej i więcej. Dlatego wciąż patrzymy na ekran. Ta pętla powoduje zmianę postrzegania świata realnego, zakłócając jego rozumienie, mogąc spowodować wypaczenie postrzegania, a w konsekwencji doprowadzając do złych wyborów i frustracji.

Zazdrość o internetowych znajomych pograsza samopoczucie

Obserwuje się ogromny wzrost narcyzmu spowodowanego wprost serwisami Facebook oraz Instagram. Badacze z Western Illinois University dzielą go na narcyzm ekshibicjonistyczny i narcyzm związany z drobiazgowością. Ten pierwszy wiąże się z prowadzeniem na portalach społecznościowych akcji promowania własnej osoby, pokazywania swoich zdjęć w wyszukanych pozach, publikowania pochwalnych postów. To jak przesycony jest takimi zdjęciami celebrytów Facebook oraz Instagram przyprawia współczesnych psychologów o zawrót głowy. Na ten temat prowadzili badania także naukowcy z Uniwersytetu Nowojorskiego i Uniwersytetu Stanforda:

Chcesz być szczęśliwy? Skasuj konto na Facebooku

Drugi typ narcyzmu przejawia się poprzez działania antyspołeczne, krytykę znajomych, wytykanie ich wad, nieudolności w celu wewnętrznego przekonania o własnej wyższości czy w końcu prześladowanie i hejt. Według wielu psychologów media społecznościowe działają jak szkło powiększające, które wyzwala i jest katalizatorem rozwoju negatywnych przypadłości.

Zauważa się wśród badanych przez Uniwersytet Stanford dziewcząt w wieku 8-12 lat skupionych na intensywnym użytkowaniu mediów społecznościowych problemy z oceną własnej wartości oraz większe trudności z socjalizacją w środowisku rówieśników, porównując je z grupą korzystającą z tych mediów sporadycznie.

Generalnie rzecz biorąc psychologowie szykują się po cichu na poważne zmiany. Trudno jednak oceniać jak będą one wyglądały za kilka, czy kilkanaście lat.

Zbyt daleko posunięta wolność słowa, czyli patostreaming

Rozwój technologii i przede wszystkim Internetu umożliwił milionom ludzi wypowiadanie się, bardzo często zgodnie z niepisaną zasadą “nie znam się, ale się wypowiem”. A jednym z częściej używanych jest zwrot „moim zdaniem”. Przy czym to owo “moje zdanie” nie jest już opinią, lecz wyrocznią i prawdą objawioną. Z punktu widzenia socjologicznego i psychologicznego pojawiają się (niestety) nowe wzorce, które są biegunowo odmienne od tego, co do tej pory serwowała nam kultura, czy nawet napiszę przekornie „popkultura”.

Ludzie domagają się wolności słowa jako rekompensaty za wolność myślenia, której rzadko używają
Søren Kierkegaard

Patologiczne zachowania przerzucają się z „performerów” na firmy, które tworzą równie „ciekawe” aplikacje. Dają one możliwość tworzenia zdjęć i filmów tzw. deepfake, czyli tak bardzo zmanipulowanych, że zwykły odbiorca nie jest w stanie ocenić ich autentyczności. Ogromną moc technologii sieci neuronowych wykorzystuje się do niesmacznych żartów, które mogą stać się źródłem nieprzyjemnych manipulacji, czy w ekstremalnych przypadkach szantażu. Aplikacje, typu modny ostatnio FaceApp, również napędzane sztuczną inteligencją potrafią zmienić portret sfotografowanej osoby w dowolny sposób. I wykorzystać takie zdjęcie w dowolny, nie zawsze legalny przecież sposób.

Patostreamerzy – zaraza sieci [18+]

Co nas ostatecznie wykończy?

Rozwój technologii informacyjnych jest dla człowieka jako gatunku bardzo problematyczny. Wpływa na fizyczną i psychiczną stronę ludzkiej egzystencji. I jest to w zasadzie oczywiste. Oswojenie wilka, wynalezienie koła, pisma i sposobu obróbki metali itd. też nas zmieniło. Ale na mieliśmy czas na dorośnięcie do tych zmian. Teraz ich tempo jest niewyobrażalne. Rozwojowi technologii towarzyszą więc niebywałe korzyści, jak i olbrzymie zagrożenia. Emisja promieniowania, wymuszona pozycja siedząca, garbienie się nad smartfonem, destrukcyjny wpływ mediów na psychikę pojedynczych osób oraz grup społecznych – to pierwsze z brzegu przykłady.  I o ile fizycznie zapewne jakoś się dostosujemy, to olbrzymim problemem mogą być emocjonalne skutki cyfrowej ewolucji. W dalszym ciągu jesteśmy przecież stworzeniami stadnymi, a sieć pozwala nam funkcjonować w coraz większym stadzie. Tyle że wcale nie zapewnia lojalności tego stada. Dzisiejsza rzeczywistość cyfrowa prowadzi do alienacji i spłycania prawdziwych relacji do poziomu lajków i pochlebnych komentarzy.

Pozostaje jeszcze kwestia rozwoju wspomnianych interfejsów neuronowych i oprogramowania, które będzie nim sterować. Jeśli kiedyś do tego dojdzie, to wyłącznie kwestią czasu jest powstanie wirusów na takie implanty. Skoro pewien zdolny człowiek w warunkach laboratoryjnych wykazał, że odpowiednio zhakowaną drukarką uda się wzniecić pożar w biurze (co udowodnił), to może innemu zechce się zdalnie wywołać “pożar” w czyimś mózgu. To jest ogromne zagrożenie. Czy wówczas filmy o zombie nie nabiorą proroczego znaczenia?

Znane powiedzenie mówi: co nas nie zabije, to nas wzmocni. Ale czy na pewno? | CHIP

Więcej:medycyna