Danger Gazers zwiększyło sprzedaż o 400 proc. po wrzuceniu na torrenty

“Danger Gazers” to nowa gra postapokaliptyczna z gatunku rogeulike. Gracz przechodzi kolejne, proceduralnie generowane poziomy, a gdy umiera, zaczyna od początku, choć dysponując większymi umiejętnościami. Takich gier na Steamie są pęczki i nic dziwnego, że premiera tytułu nikomu nieznanego developera przeszła bez echa. W związku z tym, tydzień po opublikowaniu “Danger Gazers”, gdy jej twórca Shota Bobokhidze zrozumiał, że nie może liczyć na zbyt wielu kupujących, wrzucił ją po prostu na The Pirate Bay. “Nie ma tu żadnego haczyka. To ta sama gra, jedynie bez funkcji typowych dla Steama” – wytłumaczył w opisie umieszczonym na torrencie.
danger gazers
danger gazers

Twórca poprosił jedynie graczy, by rozważyli zakup pełnej wersji, jeżeli produkcja im się spodoba. I sprzedaż gry ruszyła jak z kopyta. Na Steamie pojawiły się recenzje, w których gracze szczerze piszą, że trafili tu po zagraniu w wersję z The Pirate Bay. “To nie moja bajka, ale i tak kupiłem ten tytuł, by wesprzeć twórcę” – można przeczytać wśród opinii graczy. Bobokhidze przyznał też, że w kilku mailach gracze poprosili go o nr konta, bo chcieli zapłacić za grę podwójną kwotę.

Serwisowi Polygon twórca powiedział, że doskonale rozumie graczy, których nie stać na gry. – Dorastałem w środowisku, w którym piractwo było często jedyną drogą do pozyskania nowego oprogramowania. W takich sytuacjach jest wiele osób. Nawet jeżeli nie mogą oni jednak kupić gry, to mogą ją wesprzeć w inny sposób – dzieląc się wrażeniami w mediach społecznościowych czy też wysyłając twórcy maila z opinią.

Piractwo nie jest takie złe?

Nie jest to oczywiście pierwsza sytuacja, w której piractwo ma pozytywny wydźwięk. Założyciele CD Projektu sami zaczynali od sprzedawania nielegalnych wersji oprogramowania na giełdzie. Wiele lat później, stworzyli platformę GOG, w której gry nie mają zabezpieczeń antypirackich. Zbudowali tym sobie duży szacunek u graczy.

Poza CD Projektem na piratów machnęło ręką także HBO, które stwierdziło, że dzięki nim nie muszą wydawać pieniędzy na marketing. W 2017 roku Unia Europejska zrealizowała badanie, które potwierdziło, że piractwo nie szkodzi sprzedaży dziełom kulturalnym. Nie wszyscy jednak zgadzają się z tą tezą. W świetle prawa nadal jest to oczywiście nielegalny proceder. | CHIP

WARTO PRZECZYTAĆ:

CANAL+ wygrał sprawę z nielegalnym serwisem Patrzajto.pl