Recenzja Sigma C 100-400 mm f/5-6.3 DG DN OS Sony E – recepta na bezkrwawe polowanie

Tradycyjne polowania z bronią w ręku to kwestia dyskusyjna, bardzo delikatnie mówiąc. Zamiast tego można polować bezpiecznie, za pomocą aparatu. To wymaga odpowiedniego obiektywu, a jedną z ciekawszych opcji dla aparatów Sony jest Sigma C 100-400 mm F5-6.3 DG DN OS. Sprawdziłem, jak sprawuje się podczas polowania na dziką, ale niekoniecznie niebezpieczną zwierzynę.
Recenzja Sigma C 100-400 mm f/5-6.3 DG DN OS Sony E – recepta na bezkrwawe polowanie

Specyfikacja Sigma C 100-400mm f/5-6.3 DG DN OS

  • mocowanie Sony E/FE,
  • wymiary 86 x 199,2, masa 1140 gramów,
  • średnica filtra 67 mm,
  • ogniskowa 100-400 mm,
  • przysłona f/5-6.3, maksymalna wartość przysłony f/22, przysłona 9-listkowa,
  • pole widzenia 24.4° – 6.2°,
  • maksymalne powiększenie 1:4.1 przy ogniskowej 400 mm,
  • autofocus z silnikiem krokowym,
  • cena: 4690 zł.

Sigma C 100-400 mm f/5-6.3 DG DN OS to nieco pokraczny obiektyw

Nie kojarzę zbyt wielu obiektywów, które miałyby tak dziwny kształt jak Sigma 100-400 mm f/5-6.3 DG DN OS. Jak większość obiektywów Sigmy z mocowaniem Sony E, tuż przy bagnecie wariant 100-400 mm jest wyraźnie cieńszy, ale miejsce zwężenia nie jest tak “kanciaste” jak w obiektywach innych producentów, chociażby Sony czy Tamrona.

Nieco wyżej trafimy na gumowy pierścień z ładnie wyrytymi cyframi 100-400. Jest on zdejmowany i w jego miejsce można zamontować stopkę do mocowania na statywie. Idąc wyżej trafimy na pierścień ostrości, a następnie delikatnie odstający panel z przełącznikami m.in. zakresu pracy autofocusa, czy trybu pracy stabilizacji obrazu. Za nim znajdziemy przełącznik blokowania wysunięcia obiektywu oraz szeroki pierścień zmiany ogniskowej. Na końcu możemy zamontować osłonę przeciwsłoneczną. W połączeniu z tym, że obiektyw nie jest zbyt grubą konstrukcją, średnica filtra to 67 mm, oraz faktem, że podczas zmiany ogniskowej dosyć mocno się wydłuża, wygląda to przedziwnie. W różnych miejscach obiektyw jest raz cieńszy, raz grubszy. Oczywiście nie wpływa to kompletnie na komfort użytkowania. Zwyczajnie nietypowo wygląda.

Obiektyw jest wzorowo wykonany. Pod tym względem nie można mu kompletnie nic zarzucić. Przełącznik Lock w zasadzie nie jest konieczny. Testowany egzemplarz nie był nowy, a i tak po obróceniu obiektywu w dół nic się samo nie wysuwało. No ale przezorny zawsze ubezpieczony. Zabezpieczyć się warto też na wypadek gorszej pogody. Obiektyw nie jest w pełni uszczelniony, więc lepiej nie wystawiać go na duże opady deszczu. Dodatkowe zabezpieczenie przed wilgocią mamy tylko przy bagnecie.

Jak na swoje wymiary i masę, Sigma C 100-400 mm f/5-6.3 DG DN OS to bardzo lekki obiektyw. 1135 gramów to nie jest coś, czego spodziewalibyśmy się biorąc go do ręki. Do tego jest bardzo dobrze wyważony. Oczywiście przy tej długości będzie stawiać opór i przechylać aparat do przodu, ale nie na tyle, aby powodowało to jakiś dyskomfort.

Czytaj też: Test Keychron K1 v5 – najlepsza niskoprofilowa klawiatura mechaniczna, na jakiej pisałem

Sigma C 100-400 mm f/5-6.3 DG DN OS mnie pokonała

Co prawda mam trochę doświadczenia z teleobiektywami, ale w scenariuszu, dla którego wypożyczyłem Sigmę 100-400 mm był to mój debiut. Samochody w ruchu fotografowałem do tej pory tylko jasnymi obiektywami 70-200mm, ale wspaniałomyślnie stwierdziłem – no ja nie dam rady? Noo… jak się okazuje, nie zawsze i była to wyłącznie moja wina.

Źle ustawiłem tryb pracy stabilizacji obrazu, nie zabrałem statywu, dobierałem złe parametry zdjęć. Ostatecznie w godzinę zrobiłem tyle ostrych zdjęć, że można by je policzyć na palcach jednej ręki i w celu ratowania sytuacji przesiadłem się na Sigmę 24-70 mm f/2.8 Art.

Przed kolejnymi zdjęciami wiedziałem już, co robię źle. Przede wszystkim zajrzałem w instrukcję. Dzięki czemu dowiedziałem się, który tryb pracy stabilizacji obrazu jest przeznaczony do fotografowania w ruchu. Do tego zauważyłem, że jeśli chcę zejść z czasem migawki do 1/100 lub 1/80s muszę przełączyć się na elektroniczną migawkę. Kopnięcie aparatu przy migawce mechanicznej było na tyle duże, że ciężko było o ostry kadr. Dlaczego tak nisko? W fotografii funkcjonuje “zasada odwrotności”, sugerująca, iż czas naświetlania powinien być odwróconą dwukrotnością ogniskowej (czyli przy 100 mm należałoby ustawić czas naświetlania na poziomie co najmniej 1/200s). Czasem jednak warunki nie pozwalają na to, by stosować się do ogólnie przyjętych zasad.

Zazwyczaj testy tak specjalistycznych obiektywów mam z góry zaplanowane. W tym przypadku test wypadł spontanicznie i przez cały okres użytkowania słońce ani przez chwilę nie miało zamiaru wychodzić zza chmur. Co kompletnie nie zgrywało się z przysłoną f/5-6.3. Z racji tego, że planów na test nie było, a co za tym idzie, nie było też czasu na wyjazdy, rolę dzikiej przyrody musiały odegrać wiewiórki w Parku Łazienkowskim, ale cóż, trzeba sobie radzić. Uzbrojony w odpowiednią wiedzę i wnioski z popełnionych błędów zabrałem się za zdjęcia.

Czytaj też: Weekend z Oppo Find N2. Hej Oppo, więcej odwagi!

Autofocus sprawdza się przy polowaniu

Sigma wyposażyła obiektyw w krokowy silnik autofocusa, który współpracuje z technologiami obecnymi w aparatach Sony. Śledzenie obiektów, wykrywanie twarzy i oka ludzi lub zwierząt jest obecne i działa bez zarzutów. Silnik jest cichy i z pozoru pracuje bezgłośnie, ale w cichym otoczeniu da się usłyszeć, że coś tam w środku pracuje.

W dobrych warunkach oświetleniowych autofocus jest szybki i bardzo celny na całej długości ogniskowych. Skuteczność jego pracy w sporym stopniu zależy od aktualnego ustawienia. Jeśli fotografujemy oddalone obiekty, warto ustawić przełącznik na zakres od 6 metrów do nieskończoności. Obiektyw odpuszcza sobie wtedy pierwszy plan i autofocus działa wyraźnie szybciej.

Śledzenie obiektów działa bardzo dobrze. Biegające wiewiórki czy przelatujące ptaki nie są wyzwaniem dla obiektywu. Znacznie większym dla nas i aparatu, bo oko i ręka nie zawsze nadążają za zwierzakami, podobnie jak animacja na ekranie aparatu. Przynajmniej w Sony A7 III. Zdarzają się tu sytuacje, kiedy teoretycznie aparat zgubił śledzony obiekt, a mimo wszystko na zdjęciu wychodzi ostry, bo zwyczajnie ekran nie nadążył z prawidłowym wyświetlaniem.

Czytaj też: Test OM System OM-5 – fotograficzny klejnot na nowe czasy

Bardzo dobra jakość obrazu, zakręcony bokeh i lekka winieta

Sigma C 100-400 mm f/5-6.3 DG DN OS daje bardzo ciekawe rozmycie tła. Początkowo myślałem, że to tylko kwestia konkretnego kadru, ale bokeh często daje wrażenie, jakby w tle robił się jakiś wir. To bardzo ciekawy i rzadko spotykany efekt. Samo rozmycie jest miękkie i miłe dla oka. Odcięcie fotografowanego obiektu od tła jest bardzo wyraźne.

Obraz jest bardzo ostry. Nie tylko w centrum kadru, ale też po bokach. Utratę ostrości zauważymy dopiero przy samych rogach. Bardzo dobrze wypada minimalna odległość ostrzenia, która zaczyna się od ok 1,5 metra dla ogniskowej 100 mm. Obiektyw sprawdzi się przy zdjęciach wszelkiego rodzaju kwiatków, robaczków i wszystkiego, co małe. O ile tylko mamy możliwość zachowania odpowiedniej odległości.

Najmocniej widoczną wadą optyczną jest wklęsła dystorsja obrazu, ale zauważymy ją tylko po wyłączeniu profilu korekcji z poziomu aparatu. Po włączeniu wszystkich automatycznych korekt w Menu znika dystorsja, nie zobaczymy też winietowania i aberracji chromatycznych. Ostatnie dostrzeżemy tylko w rogach kadru, bez korekty i przy mocnym prześwietleniu kadru. Podobnie wygląda kwestia winietowania.

Niestety muszę pominąć kwestię pracy pod słońce, którego przez cały okres testu nie widziałem na oczy. Szkoda, bo opinie na ten temat są różne. Dominują jednak zdania, że obiektyw średnio wypada podczas pracy pod światło.

Zdjęcia przykładowe:

Czytaj też: Tamron 35-150mm f/2-2.8 Di III VXD – czy to faktycznie może być jedyny obiektyw do wszystkiego?

Sigma C 100-400 mm f/5-6.3 DG DN OS Sony E to udany zoom za rozsądne pieniądze

Jeśli szukacie dobrego i długiego teleobiektywu do aparatów Sony za rozsądne pieniądze, to Sigma C 100-400 mm f/5-6.3 DG DN OS powinna być Waszym pierwszym wyborem. Jej głównym konkurentem jest jeden z najlepiej sprzedających się obiektywów na polskim rynku, czyli Sony FE 100-400 mm. Może pochwalić się jaśniejszą przysłoną z zakresu f/4-5.6, ale jednocześnie kosztuje ponad dwa razy więcej niż Sigma. A to może robić o wiele większą różnicę niż przysłona.

Mój przykład pokazuje, że Sigma C 100-400 mm f/5-6.3 DG DN OS wymaga nieco pokory. To nie jest tak, że założycie go na obiektyw i od razu zrobicie genialne zbliżenia. Zrobicie, jeśli już opanujecie kontrolę nad autofocusem i dobierzecie odpowiedni czas naświetlenia. A i warunki pogodowe też nie są bez znaczenia. Obiektyw odpłaci się bardzo dobrą jakością obrazu, szybkim autofocusem, ostrymi kadrami, ciekawym rozmyciem tła i niemal niewidocznymi wadami optycznymi. A to wszystko w cenie, która – jak na obiektyw tej klasy – wydaje się bardzo rozsądna.