Przed dekadami myśliwiec MiG-29 przestał być tajemnicą dla Izraela
Pod koniec lat 80. i na początku lat 90. Izrael przeprowadził sekretny program w celu przetestowania odrzutowych samolotów myśliwskich MiG-29 Fulcrum przeciwko własnym myśliwcom frontowym, takim jak F-15 Eagle i F-16 Fighting Falcon. Kraj nabył je z nieokreślonego źródła (najpewniej była to Polska lub Rumunia) i następnie oddał je w ręce swoim pilotom, którzy regularnie latali nimi z odległej bazy lotniczej na pustyni Negev.
Czytaj też: Chiny pokazały nowy myśliwiec. Ma ośmieszyć amerykańskie F-35, ale obecnie ośmiesza chińskich projektantów
Izrael wykorzystywał łącznie trzy uzyskane myśliwce MiG-29 wyłącznie do celów testowych i ewaluacyjnych. Samoloty były pilotowane przez wybraną grupę pilotów testowych i zostały pomalowane czerwone gwiazdy i numery, aby symulować oznaczenia wroga. W grę wchodziły bowiem nie tylko wyłącznie zwyczajne loty, ale też próby zestawienia z MiGami wspomnianych amerykańskich myśliwców F-15 i F-16 w markowanych pojedynkach powietrznych. Cały program trwał około dwa lata i pozwolił izraelskim inżynierom oraz pilotom poznać każdy najmniejszy szczegół najpierw sowieckich, a następnie rosyjskich myśliwców.
Przeprowadzane testy obejmowały różne scenariusze i konfiguracje, pozwalając ocenić różne aspekty osiągów MiG-29 (rozwijaną prędkość, zwinność, prędkość wznoszenia, promień skrętu, przyspieszenie, zwalnianie i tak dalej). Ujawniły więc niektóre mocne i słabe strony myśliwców, wśród których przeważały jednak te pierwsze. W rzeczywistości bowiem piloci byli zachwyceni tym, co udało się osiągnąć inżynierom ZSRR.
Czytaj też: Rosyjski helikopter Ka-52 i myśliwiec Su-57 sieją postrach w przestworzach. Wiemy, ile kosztują
Docenili, że zastosowane silniki dostarczały odpowiednio dużo mocy, aby MiG-29 przyspieszał i wznosił się szybciej, niż większość konkurencyjnych myśliwców tej klasy. Podkreślało to zalety związane z możliwością obrania stromego kąta natarcia (blisko 45 stopni), który był możliwy zarówno dzięki aerodynamicznej konstrukcji, jak i systemowi fly-by-wire, co samo w sobie dawało myśliwcowi przewagę w manewrach na bliskim dystansie. Co ciekawe, piloci zachwycili się też tym, że celownik montowany na hełmie pozwalał im celować i odpalać pociski, patrząc na cel przez wizjer na hełmie, a system wyszukiwania i śledzenia w podczerwieni (IRST) umożliwiał wykrywanie i śledzenie celów bez użycia radaru, który zdradziłby pozycję MiGa-29 wrogowi.
Oczywiście MiG-29 nie jest myśliwcem idealnym i za wady w tych testach uznano m.in. ograniczoną pojemność wewnętrznych zbiorników paliwa oraz samo wyposażenie. Okazało się bowiem, że w tamtejszych wersjach myśliwców ich radar był mniej wydajny i wyrafinowany niż radary konkurencyjnych myśliwców, a jego uzbrojenie było nie tylko mniej zaawansowane, ale też zróżnicowane.
Czytaj też: Chiński myśliwiec nowej generacji porzuci ogon? Kopiujące wszystko i wszystkich Chiny chcą czegoś własnego
Finalnie Izrael pozbył się MiG-29 po zakończeniu programu testowego, zwracając dwa egzemplarze MiG-29 do pierwotnego kraju pochodzenia (do Polski lub Rumunii), a trzeci skierował do Stanów Zjednoczonych na dalsze testy. Tak oto zakończył się program, który był jednym z najbardziej tajnych i znaczących w historii tego kraju, zapewniając mu unikalny wgląd w jeden z najbardziej zaawansowanych myśliwców jego potencjalnego przeciwnika w tamtym czasie. Zebrane wtedy informacje są cenne nawet dziś, bo MiG-29 jest obecnie wykorzystywany przez wiele państw, a tym Polskę, Bułgarię i Słowację.