Czekasz na ChatGPT od Apple’a? To sobie jeszcze poczekasz

Jeżeli bacznie obserwujecie perypetie Apple, to zauważyliście, iż stroni on od używania określeń opisujących pewne zjawiska w technologii i zastępuje je swoimi. Najmocniej odczuliśmy to przy okazji prezentacji gogli Apple Vision Pro – ani razu nie padło określenie AI, VR czy XR, a same gogle mają służyć do “przestrzennego przetwarzania danych”. Po działaniach firmy widzimy także, że – inaczej niż Microsoft czy Google – nie skupia ona swojej uwagi na konwersacyjnych modelach językowych. Jak się okazuje, przeoczenie fenomenu ChatGPT może nie być przypadkiem, a zwiastunem większych problemów, jakie trapią Apple.
fot. Sanket Mishra, pexels

fot. Sanket Mishra, pexels

Nie da się przejść obojętnie obok tego, jak duży wstrząs w świecie technologii wywołał ChatGPT. Narzędzie od OpenAI przez pewien moment miało monopol na dyskusje o tym, czym może być sztuczna inteligencja i jak blisko jest ona naszych zdolności kognitywnych (podpowiem: AI czeka jeszcze długa droga). Na fali tej popularności stronie chat.openai.com udało się zyskać 100 milionów użytkowników w rekordowym czasie dwóch miesięcy, co nie przeszło bez echa. Rozwiązanie dostało swoją aplikację mobilną: najpierw na iOS, a kilka dni temu ChatGPT trafił smartfony z Androidem.

Zobacz nasze wideo o ChatGPT na kanale Focus Technologie i zasubskrybuj!

Do rozwoju modeli sztucznej inteligencji firmy technologiczne podchodzą na wiele sposobów. Microsoft stał się gorącym orędownikiem wszystkiego, co automatyzuje pracę w jego aplikacjach i spoił ChatGPT z wyszukiwarką Bing. Do tego firma chce, żeby mail sam się napisał, PowerPoint sam zrobił prezentację, a Word samodzielnie napisał raport. Całkiem spore plany, którym w sukurs idzie (choć trochę bardziej chwiejnym krokiem) Google. W Polsce już oficjalnie działa Bard – bezpośredni konkurent ChatGPT stworzony przez byłych pracowników OpenAI.

Gdzie w tym wszystkim jest Apple? Okazuje się, że tak po prawdzie to… nigdzie. Firma jest znana z wprowadzania rozwiązań lata po tym, jak ukażą się one u konkurencji. Czasem ta zwłoka ma sens, jak w przypadku widżetów w iOS, a czasem nie przekłada się wyraźną przewagę, jak chociażby przy implementacji podświetlenia ekranu po zablokowaniu urządzenia. Odpowiedź Apple na ChatGPT może zrealizować ten drugi scenariusz. O ile w ogóle do takiej odpowiedzi dojdzie.

Apple nie radzi sobie z implementacją modelu językowego działającego jak ChatGPT

Jeżeli na temat Apple wypowiada się Ming Chi Kuo, to niemal zawsze mamy do czynienia z pewną informacją. Analityk skupiający się przede wszystkim na losach giganta z Cupertino opublikował wpis na blogu poświęcony najnowszemu raportowi fiskalnemu Apple. Kto spodziewał się potężnej ofensywy Apple we wprowadzaniu generatywnej sztucznej inteligencji do ekosystemu, ten musi ochłonąć. Jak sugeruje Kuo:

Progres generatywnej sztucznej inteligencji Apple jest znacząco za konkurencją […] Nie spodziewam się zatem, by Apple mówił zbyt wiele o AI podczas spotkania z akcjonariuszami
ChatGPT od Apple? Nieprędko się go doczekamy (fot. Matheus Bertelli)

Rozczarowani mogą być szczególnie ci, którzy czekali na rozwiązania pokroju modelu językowego Apple’a. Odpowiedzi na GPT-4, podobnie jak innych rozwiązań z zakresu edge computing mamy spodziewać się najwcześniej w 2025 roku. O tym, że to sporo czasu, przekonujemy się z każdą kolejną wersją MidJourney czy właśnie ChatGPT, gdzie w kilka miesięcy twórcy wykonują ogromny postęp.

Te deklaracje skłaniają Ming Chi Kuo do stwierdzenia, że trudno będzie w najbliższym czasie zyskać na akcjach Apple. A przecież sztuczna inteligencja to niejedyne zagadnienie, które w najbliższym czasie może być problemem dla giganta.

Apple musi się mocno postarać, by ryzyko się opłaciło

Możemy szukać tłumaczenia, że Apple zwleka z rozwojem sztucznej inteligencji, bo chce zadbać o prywatność takich rozwiązań. Taka odpowiedź miałaby nawet sens, biorąc pod uwagę jak wiele krajów wyraża obawy wobec GPT-4. Rozwiązania konwersacyjne mogą i chętnie korzystają z rozmów przeprowadzonych z nami, co rodzi ryzyko nieuprawnionego przepływu informacji. To tłumaczenie brzmi sensownie, ale nie wystarczy, by rozwiązać problem Apple.

Firma z Cupertino zdaje się tracić werwę. Ostatnią dużą kategorią sprzętową, jaką producentowi udało się otworzyć, były słuchawki bezprzewodowe z premierą AirPodsów w 2016 roku. Od tego czasu twórcy iPhonów zmierzają ku usługom subskrypcyjnym i oprogramowaniu. Te, choć zapewniają stały zastrzyk gotówki, nie są tak ekscytujące dla potencjalnego konsumenta jak premiery sprzętowe. I w tym miejscu pojawia się wielka niewiadoma – Apple Vision Pro.

Apple Vision Pro to wielkie ryzyko, ale i wielka szansa Apple

Przez ostatnie miesiące po sieci krążyły informacje, jakoby Apple miał zmniejszyć zapotrzebowanie na gogle Apple Vision Pro. Obcięcie zapotrzebowania o ponad połowę względem estymacji to spory cios dla firmy, która nawet pomimo pandemii sprzedała więcej iPhone’ów niż w 2019 roku. Problem w tym, że najnowszy produkt Apple może odstraszyć konsumentów nie tylko ceną. Najpewniej zakup Vision Pro będzie wiązał się z gimnastyką w postaci wizyty w salonie. Przyda się też wizyta u optyka, gdyż producent będzie sprzedawał soczewki Zeissa dla osób z wadą wzroku jako osobny produkt.

Czy rozwój rynku sztucznej inteligencji może być dla Apple tym, czym dla Nokii okazały się iPhony? Być może nie ma co od razu popadać w tak fatalistyczne tony, w końcu logo Apple to oznaka statusu, a jego smartfony to dla niektórych jedyne urządzenia, jakie warto kupić. Nic jednak nie trwa wiecznie i nawet jeżeli firma z Cupertino przygotuje się na rewolucję związaną ze sztuczną inteligencją w odpowiedni sposób, ospałe tempo może jej przeszkodzić w kolejnych etapach rozwoju. Sprzedaż fizycznych urządzeń być może nie ucierpi, ale konkurencja może rozwinąć lepsze usługi na subskrypcje. A wtedy sytuacja Apple zrobi się nieciekawa.