Ładowanie elektrycznych samochodów to katorga nie tylko po stronie ich właścicieli
Jeszcze kilka lat temu samochód elektryczny wydawał się istnym luksusem, za który trzeba słono zapłacić. Chociaż cenowo najlepsze BEV nadal nie zachwycają, to znaczny rozwój oferty konkurencji sprawił, że elektryki coraz częściej trafiają na listę potencjalnych samochodów do kupienia. Z jednej strony to cieszy, bo przecież teoretycznie przekłada się na lepszą przyszłość transportu, ale z drugiej… no cóż, wzrostem popularności BEV mogą nie cieszyć się aż tak aktualni posiadacze tych samochodów. Wszystko przez nieoczekiwany problem – stacje ładowania, których (wedle naszych redakcyjnych przygód) praktycznie wszędzie i zawsze brakuje.
Czytaj też: Przejechałem samochodem elektrycznym całą Polskę. Widzę tylko jedną zaletę
Elektryczne samochody są o tyle problematyczne, że w ich przypadku nie wystarczy postawić kilku ładowarek, aby podobnie jak z dystrybutorami paliwa, zaspokoić wymagania wszystkich właścicieli samochodów spalinowych. Wszystko przez różnice w architekturze platform, na których bazują, a dokładniej mówiąc, ich akumulatorów, które mogą ładować się z różnym napięciem. Producenci bowiem nieustannie próbują wprowadzić innowacje, produkując pojazdy o różnych wymaganiach dotyczących napięcia akumulatora. Dlatego właśnie w ciągu ubiegłych lata narodziła się potrzeba tworzenia wszechstronnej infrastruktury do ładowania możliwie najbardziej okazałego spektrum różnych samochodów.
Na całe szczęście od tego typu rewolucji mamy naukowców, którzy właśnie stworzyli automatycznie regulującą się stację ładowania. Zazwyczaj ładowarki prądu przemiennego wykorzystują jednofazowy lub trójfazowy prąd przemienny o napięciu od 110 V do 480 V i natężeniu od 16 A do 125 A, dostarczając od 1,8 do 60 kW mocy. Ładowarki prądu stałego wykorzystują z kolei prąd o napięciu od 200 V do 800 V i natężeniu od 50 A do 350 A, co przekłada się na moc od 10 do 280 kW, choć znajdą się oczywiście wyjątki od tej reguły.
Czytaj też: Gdzie się podział milion polskich samochodów elektrycznych? NIK skontrolował produkcję Izery
Warto o tym pamiętać, bo podobnie jak z ładowarkami do smartfonów, im mają one okazalsze możliwości i wpisują się w wymagania sprzętu docelowego, tym szybciej realizują proces ładowania. Przykładowo modele pokroju EQA od Mercedes-Benz, czy Model X od Tesli, ładują się z napięciem 250-450 V, ale nowsze i wydajniejsze elektryki pokroju Prosche Taycan czy Hyuindai Ioniq, mogą przyjmować prąd o napięciu 600-800 V. Kiedy jednak te drugie samochody trafią na ładowarki o niższym napięciu, będą ładowane niższym napięciem, a tym samym wolniej. Z drugiej jednak strony, trudno wprowadzać na każdy jeden kompleks stacji wystarczająco dużo ładowarek, aby mógł z nich korzystać każdy elektrycznych samochód, nie poświęcając przy tym swoich maksymalnych możliwości.
Nowa ładowarka do samochodów elektrycznych położy kres tym problemom
Dlatego właśnie tak wyjątkowa jest innowacyjna ładowarka opracowana przez naukowców indyjskiego uniwersytetu. W toku eksperymentów potwierdzili, że jest ona w stanie w pełni bezpiecznie oraz przy wysokiej wydajności (ponad 94%) obsłużyć napięcia od 120 do 900 V, a to dzięki bazowaniu na dwustopniowym podejściu, wykorzystując zarówno rekonfigurowalny konwerter DC-DC, jak i obwód korekcji współczynnika mocy. Dzięki temu ładowarka może zwiększać napięcie, gdy napięcie akumulatora jest wyższe niż napięcie wejściowe i odwrotnie.
Czytaj też: Akumulator-marzenie. Ładowanie samochodów elektrycznych przestanie być problemem
Aktualnie naukowcy są na etapie komercjalizacji swojej technologii. Chcą wprowadzić ją zarówno do ładowarek, jak i bezpośrednio do samochodów. Wnioski patentowe zostały już złożone, a rozmowy z partnerami biznesowymi trwają i miejmy nadzieję, że uda się w nich coś ustalić, bo jeśli tak się stanie, sektor stacji ładowania doczeka się bardzo ważnej innowacji, potencjalnie upraszczającej całą infrastrukturę.